Krzysztof Bosak: Kryzys może doprowadzić do przewartościowania w całej Unii
Krzysztof Bosak był posłem na Sejm V kadencji, wiceszefem Centrum analiz Fundacji Republikańskiej, jest członkiem zarządu Stowarzyszenia Marsz Niepodległości obecnie zaś aktywnie uczestniczy w formowaniu Ruchu Narodowego. W wywiadzie dla portalu wGospodarce.pl mówi o tym jak widzi rolę Ruchu Narodowego w kształtowaniu programów gospodarczych dla Polski, strefie euro oraz przyszłości UE oraz udziału Ruchu Narodowego w wyborach do Parlamentu Europejskiego.
Polacy coraz bardziej są zainteresowani sprawami gospodarczymi – sięgają po publikacje niezależnych instytutów – Instytutu Sobieskiego, Fundacji Republikańskiej, Instytutu Misesa. Czy Ruch Narodowy planuje tworzyć własne publikacje?
Krzysztof Bosak: Planujemy organizować pewne zaplecze merytoryczne. Nie chcę mówić o detalach, ale powiem tylko, że już teraz współpracujemy z ludźmi, którzy pomagają przygotować program. Polegamy na opiniach licznych ekspertów i specjalistów, profesorów – jest szereg takich osób i ja także mam nadzieję wnosić własne pomysły. Ale ustalenie jednolitego programu gospodarczego jest dopiero przed nami. Chcemy aby był on roztropny, sensowny i na pewno, w czym dostrzegam swoją rolę, chcę abyśmy ustrzegli się pokusy populizmu, której ulega chyba ostatnio Solidarność.
Co do kwestii europejskich – trwa w tej chwili pewna debata na temat wejścia Polski do strefy euro. Jaki jest Twój stosunek do tej kwestii i jak to wygląda w Ruchu Narodowym?
Jeśli chodzi o euro, to oczywiście jednoznacznie stoimy na stanowisku obrony polskiego złotego. W innych sprawach związanych z UE na pewno będziemy krytykować wszelkie absurdalne regulacje przychodzące z Brukseli, bronić polskiego interesu i państwowości na tyle na ile możemy – zarówno poprzez udział w debacie publicznej, formułowanie pewnych stanowisk jak i przez próby oddziaływania na administrację państwową. Kwestią dalszą jest wypracowanie pewnego programu pozytywnego. Na przykład, jak to ujął ostatnio Cameron, repatriacji pewnych kompetencji władzy z Brukseli do stolic narodowych albo jeszcze dalej idącej reformy traktatowej. Oczywiście wraca pytanie o to czy reforma traktatowa UE jest w ogóle możliwa – ja mam tu bardzo duże wątpliwości i bardzo dużo osób postulujących wyjście z UE po prostu nie wierzy w możliwość pozytywnego reformowania tego tworu.
A nadchodzące wybory europarlamentarne? Obecnie najsilniejszą frakcją w Parlamencie Europejskim jest Europejska Partia Ludowa, jednak wielu ekspertów wskazuje, że po kolejnych wyborach może się to zmienić. Czy Ruch Narodowy planuje wystawić swoich kandydatów? Na przykład w ramach eurosceptycznej grupy EFD Nigela Farage’a? By potem zmieniać kierunek ruchu tego „stada mustangów” jakim jest UE od środka?
Nie wiem czy EFD planuje wystawić ogólnoeuropejską listę. Już raz obserwowałem konstrukcję ogólnoeuropejskiej listy o profilu eurosceptycznym, to była lista Libertas i wtedy wyszło to fatalnie. Głównie dlatego, że po pierwsze – sam pomysł tworzenia ogólnoeuropejskiej listy, która jest antyunijna, nie jest do końca zrozumiały dla wyborców. Ludzie raczej chętniej wspierają komitety narodowe startujące przeciwko Brukseli do europarlamentu, po to aby iść tam walczyć. To jest zrozumiałe. Moim zdaniem sam szyld Libertas był niezrozumiały, zbyt nowy, było za mało czasu na wypromowanie go, pokazanie czym jest. Podobnie może być z grupą EFD. To po prostu nazwa pewnej skromnej frakcji w ramach Europarlamentu. Ja jestem za tym aby komitety narodowe, dopiero gdy już wejdą do Parlamentu Europejskiego, gromadziły się w ramach grup i tam pracowały wspólnie.
A nie boicie się wzmocnienia socjalistów, do których chce dołączyć między innymi ruch Palikota?
Analizowanie proporcji sił pomiędzy chadekami i socjalistami w Parlamencie Europejskim mało mnie zajmuje, ponieważ oni, z mojej perspektywy, bardzo nieznacznie się różnią. Poza tym tam panuje kult konsensusu, który prowadzi do tego, że nawet jeśli w tych dużych grupach trafia się jakiś prawicowy polityk z w miarę dobrymi poglądami, to jest tak dopasowywany do ogólnie panującego, raczej lewicowego klimatu, że ostatecznie nic z tego nie zostaje. A do Komisji Europejskiej i tak nominowani są sami zwolennicy zacieśniania integracji w UE.
A czy Polska ma szansę realnie wpływać na UE tak jak czynią to chociażby Niemcy?
Hierarchia w UE wynika z kalibru gospodarek – niemiecka gospodarka jest największa, więc oni mają najwięcej do powiedzenia. My jako państwo słabsze gospodarczo, chcąc cokolwiek promować, musielibyśmy budować jakąś szeroką koalicję. Pytanie z kim? Obecny rząd nie chce rozmawiać nawet z Brytyjczykami o rozsądnych przecież pomysłach Camerona, bo woli „płynąć z głównym nurtem” a nie być wewnętrznym dysydentem w ramach UE. Żeby coś się mogło zmienić musi dojść do przewartościowania w ramach całej UE. Być może kryzys do tego doprowadzi, a być może nie. My musimy przede wszystkim robić to co do nas należy tu na miejscu – w Polsce.
Rozmawiał Arkady Saulski.