Informacje

Fot. Fratria/Julita Szewczyk
Fot. Fratria/Julita Szewczyk

Ministerstwo Kultury zwróci część kosztów produkcji polskich filmów

Zespół wGospodarce

Zespół wGospodarce

Portal informacji i opinii o stanie gospodarki

  • Opublikowano: 3 stycznia 2017, 08:53

  • Powiększ tekst

Rozpoczęliśmy prace nad ustawą o zachętach do produkcji audiowizualnych, która zapewni producentom filmowym zwrot 25 proc. nakładów, jeśli udowodnią, że jest to produkcja robiona w Polsce i jej temat wiąże się z Polską - poinformował we wtorek wicepremier, minister kultury Piotr Gliński.

Rozpoczęliśmy procedowanie ustawy o zachętach do produkcji audiowizualnych. Czyli mówiąc w skrócie, chodzi o to, żeby producenci filmowi - ale nie tylko tych filmów tradycyjnych, bo także korzystający z innych mediów - mogli otrzymywać zwrot 25 proc. kwalifikowanych nakładów, w sytuacji gdy udowodnią, że jest to produkcja robiona w Polsce, że jest to temat, który jest związany z Polską. I to dotyczy zarówno kooperantów zagranicznych, jak i polskich, przy czym zagraniczni muszą mieć firmę w tym wypadku w kraju, który taki fundusz ustanowił - powiedział Gliński w RMF FM.

Tłumaczył, że taki fundusz "to nie jest nic szczególnego". "Wszystkie kraje europejskie, także kraje wschodnioeuropejskie, oprócz Białorusi, tego rodzaju fundusze mają" - podkreślił.

Chodzi o to, żeby ściągać koproducentów, żeby wzmocnić także produkcję rodzimą. Chcemy, żeby to pobudziło produkcję filmową dotyczącą także różnego typu projektów historycznych. Ale to już należy do artystów. Myśmy stworzyli kilka możliwości, to jest kolejna możliwość, dla polskich filmowców, dla zagranicznych filmowców, żeby jak najwięcej wartościowych filmów powstawało - mówił wicepremier. - Ten fundusz wszędzie, gdzie jest stosowany, zwraca się dwukrotnie. Tzn. jak się taką produkcję rozpędzi dzięki tym zachętom, to z podatków mniej więcej dwa razy tyle wpływa do kasy państwowej. To jest po prostu kura znosząca złote jajka - ocenił Gliński.

Wicepremier odpowiadał również na pytania dotyczące kupionej przez państwo kolekcji Czartoryskich.

To nie była kolekcja nasza, czyli narodu polskiego, państwa polskiego, tylko kolekcja prywatna Fundacji Książąt Czartoryskich. Ta kolekcja w dużej mierze nie była prezentowana. Pałac Czartoryskich od wielu lat był remontowany i nie było widać końca tego remontu. Były problemy i to wielokrotnie z kwestią wyjazdu zwłaszcza najwartościowszego obrazu, czyli „Damy z gronostajem" - mówił. - Ten obraz, zgodnie z opinią historyków sztuki, raczej nie powinien jeździć po świecie, bo to mu zagraża - podkreślił.

My chcieliśmy przeciąć te wszystkie problemy - dodał. Zauważył, że choć polskie prawo zabezpiecza przed kupnem tego rodzaju dzieł sztuki, "zawsze może się zmienić".

Wskazał również, że porozumienie z kontrahentem co do ceny było niesamowicie trudne, gdyż to było "mniej więcej pięć procent wartości rynkowej".

Przypominam: kupiliśmy kolekcję Czartoryskich, nieruchomości i także roszczenia dotyczące przyszłości, czyli tego, że być może odnalezione zostaną inne zagubione, czy też skradzione w czasie wojny elementy tej kolekcji – zaznaczył wicepremier.

PAP, MS

Powiązane tematy

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych