Marvel Comics przechodzi kryzys sprzedaży swoich komiksów. Czy przyczyną jest polityczna poprawność?
Według danych strony Bleeding Cool zebranych przez Richa Jonstona komiksy wydawane przez Marvel Comics przeżywają prawdziwy kryzys, przegrywając niemal na każdym polu z konkurencyjnym DC Comics, wydawcą między innymi Batmana i Suprmana. Czy za tą porażką stoi zbyt mocne angażowanie lewicowo-liberalnych idei do treści fabuł?
Według danych Bleeding Cool z 2 stycznia Marvel przegrał z DC praktycznie na każdym polu jeśli chodzi o komiksy.
Na pierwszym miejscu zestawienia najlepiej sprzedających się zeszytów figuruje Dark Knight III: The Master Race #7 z DC Comics, dopiero na drugim - Civil War II #8 Marvela.
Drugie miejsce nie było by najgorsze gdyby nie reszta zestawienia. Miejsca od 3 do 10 zajmują komiksy z DC. Bohaterowie Marvela są praktycznie nieobecni. Pełne zestawienie przedstawiamy poniżej:
1 - Dark Knight III: The Master Race #7
2 - Civil War II #8
3 - All Star Batman #5
4 - Justice League Suicide Squad #2
5 - Detective Comics #947
6 - Star Wars #26
7 - Flash #13
8 - Wonder Woman #13
9 - Titans #6
10 - Harley’s Little Black Book #5
Dane uzyskano od najważniejszych comic retailers (obracających komiksami sprzedawców) w USA: Fat Jack’s Comicrypt of Philadelphia, Pennsylvania, Famous Faces & Funnies of West Melbourne, Florida., Dr. No’s Comics & Games Superstore of Marietta, Georgia, Graham Crackers Comics – dysponujący 11 punktami obrotu w obszarze amerykańskiego Mid-Westu, Yesteryear Comics of San Diego, California, Rodman Comics of Ankeny, Iowa, Jesse James Comics of Glendale, Arizona, Ssalefish Comics of Winston-Salem, NC.
Porażka Marvela możę zaskakiwać, szczególnie jeśli weźmiemy pod uwagę sukces jakim rokrocznie są kolejne filmy kinowe eksplorujące uniwersum bohaterów Marvela - zyskują one zarówno aprobatę krytyków jak i uznanie szerokiej widowni, w odróżnieniu od serii porażek jaką są ostatnie filmy sygnowane logiem DC.
Komentatorzy spoza USA wskazują jednak, iż jedną z przyczyn porażki Marvela na polu komiksów może być nadmierne zaangażowanie fabuł tak w bieżące wydarzenia polityczno-społeczne jak i coraz bardziej dominującą w treściach polityczną poprawność. Bohaterowie Marvela bowiem zmieniali płeć (Thor), brali gejowskie śluby (X-Men), powszechna była też krytyka prawej strony amerykańskiej sceny politycznej a nawet pojawienie się czarnego charakteru wyraźnie nawiązującego do Donalda Trumpa lub pozytywny stosunek do paraliżującego intelektualnie uniwersytety ruchu tzw. safe space'ów.
Patrząc na komentarze pod rankingiem sprzedawalności nie sposób nie zauważyć, iż lewicowo-liberalny skręt, który tylko zaostrzył się w ostatnich latach zniechęcił wielu czytelników, pragnących ucieczki od rzeczywistości w świecie superbohaterów a nie wlewaniem się jej do ulubionych fabuł. Jednak jak komentuje dla wGospodarce.pl Michał Chudoliński, znawca komiksu i założyciel strony "Gotham w deszczu": "Ludzie nie chcą kupować zeszytówek kiedy mogą sobie otrzymać o wiele tańsze wersje cyfrowe a tak w ogóle to wolą wydania zbiorcze, bo mają komplet historii w jednym miejscu - i to właśnie segment kolekcji jako taki wzrasta obecnie w USA" - i dodaje - "Też starzy wyjadacze się wykruszają - jedni uznają że w komiksach nie mają czego szukać, drudzy są znużeni brakiem świeżości komiksu superbohaterskiego, odgrzewaniu kotletów i małej innowacyjności. A nowi są tak sobie zainteresowani bo są o wiele ciekawsze gry komputerowe".
Czy jest więc szansa na to aby Marvel odbił się sprzedażowo? Trudno to jednoznacznie oszacować, bez wątpienia jednak obecny kierunek pokazał, iż wydawnictwo idąc tą drogą traci. Czy z niej zawróci?
Marvel postanowił odpowiedzieć na nowe zapotrzebowania
Michał Chudoliński jest znawcą popkultury i krytykiem komiksowym, pomysłodawcą "Gotham w deszczu". Dla wGospodarce.pl komentuje sprawę kryzysu Marvel Comics.
Według danych strony BleedingCool w styczniu Marvel Comis nie może pochwalić się dużą sprzedażą komiksów - przegrywa niemal na każdym polu z DC i to mimo sukcesów filmów. Jaka jest, według Pana, tego przyczyna?
Michał Chudoliński: Kwestia wydaje się być bardzo złożona. Z początku zdawać by się mogło, że Marvel odpokutowuje winy związane z restartem uniwersum, zbyt wieloma seriami z nierzadko trzecioligowymi postaciami w roli głównej oraz zamieszaniem wywołanym prawami autorskimi do X-Menów. Ale to tylko pozory. Nakłada się tutaj wiele warstw – społeczna w postaci zmian w demografii czytelników amerykańskiego komiksu, ale też rewolucja w sposobie odbioru i dystrybucji kultury, nie wspominając już o podejściu do niej wraz z wojną cywilizacji dokonywanej przez ledwo dyszące media. Tak wiele „reguł gry” na wielu polach ludzkiej działalności traci na znaczeniu w tak krótkim czasie a nowe wciąż nie są nakreślone. Wracając jednak do sedna – Marvel widząc zmiany w czytelniczych niszach – zwłaszcza wzrost zainteresowania komiksem wśród dziewcząt i kobiet, i to niekoniecznie o białym odcieniu skóry – postanowił odpowiedzieć na nowe zapotrzebowania, chcąc jednocześnie w sposób schematyczny i skostniały powtórzyć marketingowy sukces pierwszej „Wojny Domowej” Marka Millara. Włodarze Domu Pomysłów wspominają z rozrzewnieniem ten konkretny event, zwłaszcza zyski i rozgłos jaki dzięki niemu zaskarbili te kilka lat temu. Chcą przy tym mieć ciastko i zjeść ciastko. Niby starają się zaskarbić uwagę nowych, młodych grup czytelniczych aby po pewnym czasie przeskoczyli do miesięcznych serii ale jednocześnie bazują na nostalgii w sposobie planowania epickich historii znanych jako crossovery, eventy i co rusz „odpakowują” stare idee, nadając im często wydźwięk nafaszerowany poprawnością polityczną i atrybutami godnymi liberalno-lewicowego nadczłowieka. W efekcie czytelnik odczuwa jedynie zawrót głowy, zmęczenie i irytacje. Konfuzja, gdyż Marvel zdecydował się na restart uniwersum, które potem musiało zostać jeszcze raz w sumie reaktywowane – wcześniej to była domena wyłącznie DC i to oni zbierali przeróżnego rodzaju kpiny z tego powodu. Zmęczenie, albowiem serii jest za dużo! Nawet zatwardziali fani nie ogarniają chronologii wydarzeń a niektóre z nich nie są nawet warte wspomnienia ponieważ stanowią zwyczajny skok na kasę biednego entuzjasty rozradowanego po wyjściu z kina. A irytacja bo zamiast dobrych historii które po latach można by było wspominać z uśmiechem otrzymujemy ramoty odgrzewające wciąż te same motywy (Civil War 2), bazujące na taniej sensacji (Kapitan Ameryka jako agent nazistowskiej Hydry) lub na przekazie ideologicznym aniżeli na ciekawie poprowadzonej historii, przemyślanej od początku do końca. Trzeba jednak pamiętać, że w epoce Netflixa Comixology i Spotify konkurencja na rynku rozrywki i sztuki z dużej przeistoczyła się w ogromną. Filmów, seriali, serii jak i płyt wychodzi bez liku i niemożliwym jest ogarnięcie wszystkiego, co jest publikowane w poszczególnych latach. Tym samym Marvel przegrywa walkę o odbiorcę na polu komiksowym, ponieważ jest zbyt mało innowacyjny w kwestii storytellingu i zbyt napastliwy w kontekście propagowanego dyskursu. Czytelników to odstręcza, wolą zaufać mniej nachalnym twórcom. A mają w czym przebierać.
Marvel w ostatnich latach wyruszył na pewną krucjatę na rzecz politycznej poprawności - bohaterowie komiksów zmieniają płcie, a ostatnio w komiksach Marvela pojawiają się szyderstwa z takich postaci jak Donald Trump albo pochwała obecnej na uniwersytetach kultury PC (political corectness) czy tzw. safe space. Czy nie uważa Pan iż tak wyraźne zaangażowanie po jednej ze stron sporu ideowego trwającego w USA mogło wpłynąć na spadki sprzedaży?
To nie tylko problem Marvela. W siódmym zeszycie „Mrocznego Rycerza III: Rasy Panów” Azzarello, Millera i Kuberta możemy przeczytać humoreskę tweeta Donalda Trumpa związanego z budową muru na granicy z Meksykiem: „Sprawimy, że Kryptonijczycy odbudują Gotham City. Pokochacie to”. Świat kultury amerykańskiej nie może się pogodzić z triumfem Republikanów i Trumpa tak samo, jak dotychczasowy establishment w Polsce nie uświadomił sobie zwycięstwa PiSu. Tegoroczne rozdanie Nagród Złotego Globu i przemówienie Meryl Streep nasuwają się tutaj same. Tworzenie, kreatywność i realizacja historii przeistoczyły się w akt polityczny, podobnie jak nauczanie na uniwersytetach i inne formy działalności – cokolwiek ma wpływ na człowieka to jest już z miejsca polityczne albowiem osoba nadająca przekaz ma swoje przemyślenia i nadaje swoje wartości, które to następnie społecznie są przydzielane do konkretnego plemienia. Gdy na to patrzę to jest mi autentycznie przykro bo jest to w jakiejś mierze konsekwencja zawłaszczenia komiksowego mainstreamu przez środowisko filmowe. Nie od dzisiaj wiadomo, że twórcy komiksów superbohaterskich nie mają często luksusu wykorzystania pełnego potencjału komiksowego języka. Od początku prac nad nowym projektem o Supermanie czy o Batmanie autorom sugeruje się by tworzyli wręcz storyboardy do filmu który być może zostanie stworzony za kilka lat, zamiast motywować ich do wyjścia z twórczej sfery komfortu, nie mówiąc już o topornej sferze wydawniczej. Nie ulega wątpliwości, że otoczka filmowa ma ogromny wpływ na osoby zarządzające światem komiksu i narzuca im swoje zasady gry, co zresztą można zauważyć na sposobie organizacji takich imprez jak Comic-Cony za granicą. Wystarczy popatrzeć kto tam jest rzeczywistą gwiazdą (aktorzy) a kto przystawką do głównego menu (autorzy komiksów i animacji niestety). Z drugiej strony przy tak ogromnie zmieniającym się świecie, przeobrażającym się, na czym ma bazować świat superbohaterów aniżeli nie na nostalgii, zwłaszcza że obecnie jest tak wiele opowiadanych historii i tak łatwo się zatracić w tym kulturalnym przesycie? Ale znów, nie wychodząc z bezpiecznej przystani być może nie przeczytamy już kolejnego wybitnej opowieści o „Daredevilu”, „Punisherze” czy mutantach – a te wynikały zazwyczaj z ryzyka ponoszonego przez autorów i redaktorów. Komu jednak chce się ryzykować w dobie Internetów, gdzie wszystko powinno być za darmo, a najlepiej to książki teatry i płyty? Co mnie pociesza w tej sytuacji to w sumie fakt, że Marvel już raz ogłosił bankructwo i to było następnie do zatrudnienia takich ludzi jak Joe Quesada i Jimmy Pallmiotti, którzy poprzez taki imprint „Marvel Knights” potwierdził żywotność świata i ruszył machinę finansową na nowo. Kto wie, być może Marvel musi upaść po raz drugi, mocniej, by znów odbić się z jeszcze większym impetem? Zapewne tak będzie. A na pewno będzie ciekawie.