Raty kredytów mieszkaniowych mogą wzrosnąć
O 29 mln złotych miesięcznie mogą w tym roku wzrosnąć odsetki od kredytów mieszkaniowych płacone przez posiadaczy złotowych kredytów hipotecznych - uważa Bartosz Turek, analityk Open Finance.
Z aktualnych prognoz rynkowych wynika, że posiadacze złotowych kredytów mieszkaniowych mogą oczekiwać podwyżek rat w związku ze spodziewanym wzrostem trzymiesięcznej stawki WIBOR.
Pod koniec roku stawka ta, w wersji trzymiesięcznej może być na poziomie około 1,88% - o 0,15 pkt. proc. wyżej niż dziś – wynika z notowań kontraktów terminowych na stawkę WIBOR – ocenia Bartosz Turek, analityk Open Finance.
WIBOR będzie wzrastał wyprzedzająco wobec zapowiedzi decyzji RPP o ewentualnej podwyżce stóp procentowych.
Rynek reaguje zawsze z dużym wyprzedzeniem i jeżeli RPP już mówi o tym, że należy raczej spodziewać się – być może w I kw. przyszłego roku - podwyżki stóp procentowych, to spodziewam się, że WIBOR 3 miesięczny, a w przypadku kredytów mieszkaniowych właśnie o niego chodzi, pod koniec roku może przekroczyć 1,8 proc. - mówi dla wgospodarce.pl Monika Kurtek, główna ekonomistka Banku Pocztowego.
Jak wylicza Bartosz Turek, dziś zadłużając się na 30 lat i 300 tys. zł, trzeba się liczyć z miesięczną ratą na poziomie 1508 zł. Pod koniec roku może to być o około 26 zł więcej.
Niby różnica niewysoka, ale gdyby wziąć pod uwagę całkowite zadłużenie Polaków z tytułu złotowych kredytów mieszkaniowych, to okaże się, że podwyżka WIBOR-u o 0,15 pkt. proc. oznacza, że z kieszeni wszystkich kredytobiorców wypłynie tytułem wyższych odsetek łącznie ponad 29 mln zł w ciągu zaledwie miesiąca – komentuje Turek.
Dodaje przy tym, że prawie 31 tysięcy osób, które skorzystało z programu „Rodzina na swoim”, musi przygotować się na skokowy wzrost rat w związku z ustaniem dopłat do kredytów w ramach wspomnianego programu. Był to program, dzięki któremu przy zakupie mieszkania można było liczyć na dofinansowanie około połowy odsetek.
Dla przeciętnego kredytobiorcy, który zadłużał się 8 lat temu, zakończenie okresu dopłat oznacza wzrost raty około 30-35 proc. Spójrzmy na konkretny przykład. Przeciętny kredyt z dofinansowaniem udzielany w 2009 roku opiewał na 175 tys. zł. Co by się stało, gdyby taki dług zaciągnąć dokładnie 8 lat temu – w lutym 2009 roku? Przyjmijmy, że o taki dług ubiegała się rodzina, która chciałaby kupić 50-metrowe mieszkanie z pomocą 30-letniego długu. W takim modelowym przypadku sytuacja wyglądałaby następująco:
1. w dniu zadłużania się rodzina musiała przygotować się na ratę w kwocie 680 zł miesięcznie (tradycyjny kredyt bez dopłaty wiązałby się z miesięczną ratą na poziomie 1310 zł),
2. w trakcie 8 lat otrzymywania dopłat rata fluktuowała w okolicach 600-800 zł,
3. ostatnia rata z dopłatą opiewała na niecałe 630 zł, pierwsza rata bez dopłaty wyniosła niecałe 830 zł.
Jak wylicza analityk Open Finance, przez 8 lat otrzymywania dopłat rodzina zainkasowałaby łącznie ponad 33 tys. zł. Po tym okresie w modelowym przypadku rata powinna wzrosnąć o 200 zł. Tak niska podwyżka jest zasługą panujących obecnie rekordowo niskich stóp procentowych. Dzisiaj Rada Polityki Pieniężnej pozostawiła stopy na niezmienionym poziomie.
Czytaj: RPP nie zmieniła stóp procentowych
To dzięki nim podwyżka raty, którą rodzina odczuje, nie powinna być nadmiernie trudna do sfinansowania. Pamiętajmy, że w międzyczasie wyraźnie wzrosły w Polsce wynagrodzenia. Z danych Eurostatu wynika, że przeciętny dochód na osobę (mediana) był w 2015 roku o prawie 30% wyższy niż w 2009 roku. Dane za cały 2016 rok nie są jeszcze dostępne, ale wszystko wskazuje na to, że dochody ludności i w tym okresie wzrosły. Wyższe wynagrodzenia powinny więc z nawiązką pokryć podwyżkę raty statystycznego kredytobiorcy korzystającego z programu „Rodzina na swoim”. – pisze Bartosz Turek w komentarzu.
Jako ciekawostkę podaje, że najbardziej zapobiegliwi kredytobiorcy, którzy zaoszczędzone dzięki dopłacie pieniądze odkładaliby na koncie i przeznaczyli je na nadpłatę kredytu, sprowadziliby miesięczną ratę do poziomu zaledwie 600 - 610 zł miesięcznie.