Informacje

Już 40 proc. firm planuje zatrudniać pracowników z Ukrainy

Szymon Szadkowski

  • Opublikowano: 16 lutego 2017, 09:16

    Aktualizacja: 16 lutego 2017, 09:17

  • 12
  • Powiększ tekst

Pomimo napływu ponad 1,3 mln cudzoziemców w 2016 rok, nadal 33% przedsiębiorstw w Polsce ma problemy ze znalezieniem pracowników. Z najnowszego raportu Work Service „Barometru Rynku Pracy VII”, który w całości zostanie opublikowany 2 marca br. wynika, że już 4 na 10 firm, chcąc obsadzić zalegające wakaty, będzie sięgać po kandydatów z Ukrainy. Pracodawcy wykazują coraz większe zapotrzebowanie na wykwalifikowane kadry, ale muszą pamiętać, że legalne zatrudnienie pracowników zza Buga wcale nie jest tańsze.

Po raz pierwszy, od przemian wolnorynkowych, Polska tak wyraźnie odczuwa niedobory kadrowe. Już dziś możemy wyszczególnić całe sektory gospodarki, które miałyby duże trudności z ciągłością realizacji zamówień, bez udziału pracowników zza granicy.

Z naszych najnowszych badań wynika, że aż 39% firm planuje rekrutacje Ukraińców, ze względu na braki kandydatów na rodzimym rynku pracy – mówi Maciej Witucki, prezes Work Service. Pomimo ubiegłorocznego, rekordowego napływu cudzoziemców, polski rynek nie został nasycony, a zapotrzebowanie na pracowników będzie nadal rosnąć. W tym roku zapowiadane jest uruchomienie nowych procesów inwestycyjnych, a biorąc pod uwagę prognozowaną kontynuację spadków bezrobocia, możemy spodziewać się dalszego wzrostu imigracji do Polski – dodaje Witucki.

Ukraińcy poszukiwani do dużych firm i produkcji

Z najnowszego „Barometru Rynku Pracy VII” wynika, że pracowników z Ukrainy najczęściej poszukują duże przedsiębiorstwa, zatrudniające ponad 250 osób, które prowadzą masowe rekrutacje. W tej grupie niemal co druga firma (49,1%) zgłasza chęć wypełnienia wakatów, dzięki imigracji, stawiając głównie na pracowników niższego szczebla. Wyraźne niedobory kadrowe są widoczne również w branży produkcyjnej, w której niemal 56% pracodawców deklaruje chęć zatrudniania cudzoziemców. Pracodawcy z branży handlowej i usługowej rozważają rekrutacje pracowników z Ukrainy odpowiednio w 38,9% i 33,8% przypadków. Wyraźnie od trendów rynkowych odbiega sektor publiczny, który zaniża zbiorczą statystykę (39%) z wynikiem na poziomie 5% wskazań.

tytuł

W ostatnich miesiącach obserwujemy nowy trend związany z chęcią zatrudniania pracowników z Ukrainy na stanowiska wymagające kwalifikacji.

Z naszych badań wynika, że rekrutacje na pracowników średniego szczebla stanowią już dziś ponad 28% zgłaszanego zapotrzebowania na kandydatów zza granicy – podkreśla Marek Śliwiński, dyrektor linii biznesowej Ukraina w Work Service .

Biorąc pod uwagę, że znacząca większość pracowników ze wschodu przyjeżdża na podstawie uproszczonej procedury oświadczeń, na okres 6-miesięczny, to wypełnienie tych wykwalifikowanych wakatów będzie wyraźnie trudniejsze. W wielu przypadkach jest to zbyt krótki czas zatrudnienia, aby wejść na specjalistyczne stanowisko, a możliwości przedłużenia zatrudnienia na podstawie zezwolenia na pracę są dość ograniczone ze względów biurokratycznych – dodaje Marek Śliwiński.

Zza Buga znaczy taniej? Przy legalnym zatrudnieniu to mit

Z opublikowanego w grudniu 2016 roku raportu Narodowego Banku Polskiego wynika, że 53,1% pracowników z Ukrainy otrzymuje świadczenia pozapłacowe, które pozwalają im obniżyć koszty życia w Polsce. Do najpopularniejszych należą: zapewnienie zakwaterowania, wyżywienia czy transportu do pracy. Jednocześnie od początku 2017 roku obowiązują w Polsce dwa progi minimalnego wynagrodzenia. W przypadku zatrudnienia na umowę o pracę najniższa płaca wynosi 2000 zł brutto, a w ramach umowy zlecenie 13 zł brutto za godzinę pracy.

W Polsce mamy do czynienia z modelem imigracji komplementarnej, a więc wchodzeniem pracowników zza granicy na nieobsadzone miejsca pracy. W przypadku legalnego zatrudnienia, Ukraińcy uzyskują co najmniej minimalne wynagrodzenie, czyli takie, jakie jest przewidziane dla Polaków. Co ważne, w większości mają również zapewnione pozapłacowe świadczenia, które stanowią dla pracodawców dodatkowe wydatki. Oznacza to, że zatrudnienie obcokrajowców przestaje być optymalizacją kosztową, a staje się koniecznością wynikającą z niedoborów kadrowych wśród Polaków – podsumowuje Marek Śliwiński.

Powiązane tematy

Komentarze