BIEC: Inflacja może się nasilać do pierwszej połowy roku
W pierwszej połowie br. inflacja może się nasilać - wynika z badań Biura Inwestycji i Cykli Ekonomicznych (BIEC). Wskaźnik Przyszłej Inflacji (WPI), prognozujący z kilkumiesięcznym wyprzedzeniem kierunek zmian cen, w marcu br. wzrósł o 0,8 punktu wobec lutego 2017 r.
"To już 17. miesiąc nieprzerwanych wzrostów wskaźnika, zaś od grudnia 2016 przyrosty te były znacznie silniejsze niż w miesiącach poprzednich" - napisano w komunikacie BIEC. "Tym samym spodziewać się można, że przynajmniej w pierwszej połowie tego roku towarzyszyć nam będzie nasilająca się inflacja" - dodano.
BIEC wyjaśniło, że w kierunku wzrostu cen działają nie tylko czynniki o charakterze krótkookresowym, pochodzące spoza polskiej gospodarki, takie jak ceny surowców czy kurs złotego, ale również czynniki krajowe związane głównie z rosnącym spożyciem indywidualnym. Wyższej inflacji sprzyjają też w dłuższym okresie takie czynniki jak rosnące koszty obsługi zaciąganego przez rząd długu.
"Obecnie wszystkie kraje Unii Europejskiej weszły w fazę wzrostu cen. Zharmonizowany wskaźnik cen HCPI dla krajów członkowskich UE w styczniu br. (ostatnie dostępne dane) wyniósł 1,7 proc., najwyższy był w Belgii, Norwegii i Estonii (ok. 3 proc.)" - napisano w komunikacie BIEC.
Instytut wyjaśnił, że spośród sześciu składowych WPI w marcu cztery działały w kierunku przyspieszonego wzrostu cen, a dwie w kierunku wolniejszego ich wzrostu.
Najsilniej w kierunku wzrostu cen działała w ostatnim czasie cena emitowanego przez rząd długu. Wyjaśniono, że wzrost zadłużenia publicznego zwykle jest źródłem przyspieszonej inflacji, choć skutek ten jest nieco odroczony. "Jeśli pieniądze uzyskane z emisji papierów dłużnych przeznaczane są na inwestycje, odroczenie to zazwyczaj jest dłuższe i istnieją szanse, że może być zneutralizowane przez inne czynniki. Dług zaciągany na poczet transferów socjalnych, które bezpośrednio zwiększają wielkość spożycia indywidualnego, w znacznie krótszym czasie przyczynia się do wzrostu inflacji" - wyjaśniło BIEC.
Według BIEC równie silnie w kierunku przyspieszenia inflacji działały ostatnio ceny surowców na światowych rynkach. Indeks ich cen, publikowany przez IMF (Międzynarodowy Fundusz Walutowy), obejmujący zarówno surowce przemysłowe jak i żywnościowe, w lutym 2017 r. wzrósł o ponad 42 proc. w stosunku do sytuacji sprzed roku. Najbardziej zdrożały surowce energetyczne - o blisko 70 proc., żywność o ok. 12 proc. w skali roku, choć ponadprzeciętnie zdrożał cukier, oleje roślinne i produkty mleczarskie.
"Stabilizująco na wzrost cen surowców importowanych przez rodzimych producentów oddziaływał ostatnio kurs złotego, który pomimo znacznej zmienności, przestał tracić w relacji do innych walut" - napisano.
Z badania BIEC wynika, że wśród menedżerów firm w ostatnim miesiącu nie nasiliły się oczekiwania wzrostu cen na oferowane przez nich towary. Wskaźnik tych oczekiwań utrzymał się na poziomie miesiąca poprzedniego, z około 8-proc. przewagą firm planujących podwyżki nad tymi, które zamierzają ceny obniżać. Podobnie jak przed miesiącem, największą skłonność do podwyżek wyrażają przedstawiciele przemysłu paliwowego, chemicznego i odzieżowego.
"O ile w poprzednich miesiącach najwyższą skłonność do podnoszenia cen wykazywały głównie przedsiębiorstwa duże - zatrudniające powyżej 250 pracowników, to obecnie tendencja do podnoszenia cen z równą siłą występuje w pozostałych grupach wielkości" - czytamy w komunikacie.
Zdaniem BIEC ustabilizowały się oczekiwania inflacyjne konsumentów, choć pozostają one na podwyższonym poziomie w stosunku do notowań z pierwszej połowy ubiegłego roku. "W ostatnim czasie zmniejszył się nieco odsetek tych konsumentów, którzy spodziewają się przyspieszonego wzrostu cen, przybyło natomiast tych, którzy spodziewają się wzrostu cen w tempie obserwowanym dotychczas" - poinformowano.
Analitycy instytutu zwrócili uwagę na wysoki odsetek wykorzystania mocy produkcyjnych, sięgający w sektorze przetwórstwa przemysłowego średnio 80 proc., co oznacza wzrost kosztów eksploatacji, remontów i napraw.
"Wyzwala to zwiększoną skłonność do podnoszenia cen. W sytuacji, gdy głównym motorem wzrostu gospodarczego jest i prawdopodobnie będzie w najbliższym czasie konsumpcja, pojawiają się dogodne warunki do podwyżek" - dodano.
PAP/ as/