BIEC: Z początkiem 2024 r. nastąpi kumulacja czynników proinflacyjnych
Wskaźnik Przyszłej Inflacji, prognozujący kierunek zmian cen towarów i usług, wzrósł we wrześniu br. o 0,9 pkt. - podało Biuro Inwestycji i Cykli Ekonomicznych (BIEC). Dodało, że spada odsetek osób spodziewających się wzrostu cen w tempie dotychczasowym lub szybszym.
Analitycy Biura zwrócili uwagę, że od kwietnia tego roku spadki wskaźnika były coraz wolniejsze, „co już wówczas świadczyło o wyczerpywaniu się czynników działających w kierunku dezinflacji”. Zdecydowana większość składowych wskaźnika, jak zastrzegli, nie uwzględnia jeszcze ostatniej decyzji RPP o obniżce podstawowych stóp procentowych.
„Z całą pewnością skutki tej decyzji, znajdą swe odzwierciedlenie w kolejnych danych statystycznych i będą działały w perspektywie najbliższych kilku miesięcy w kierunku ponownego przyspieszonego tempa wzrostu cen” - podkreślili.
W opinii BIEC, niższe raty od zaciągniętych kredytów, wyższa zdolność kredytowa oraz niższe oprocentowanie depozytów zwiększą popyt konsumpcyjny i jednocześnie presję na wzrost cen.
„Słabnący złoty wraz z drożejącymi surowcami podniesie ceny importu, a dla krajowych producentów stworzy zachętę do podnoszenia cen na towary substytucyjne” - stwierdzili.
Zdaniem ekonomistów Biura, kumulacja czynników proinflacyjnych nastąpi wraz z początkiem 2024 r., kiedy to najprawdopodobniej zostaną odmrożone ceny prądu i powróci 5 proc. stawka VAT na żywność.
„Przed powrotem wyższej inflacji będzie bardzo trudno się uchronić, zaś jej utrwalenie, które już w tej chwili występuje, skazuje polskie społeczeństwo na życie z uporczywie wysoką inflacją przez co najmniej kilka kolejnych lat” - ocenili.
Jak zaznaczyli, indeksy oczekiwań inflacyjnych konsumentów i menadżerów przedsiębiorstw produkcyjnych jeszcze się obniżają, choć - jak wskazali - tempo ich spadku w ostatnich miesiącach zostało ograniczone.
„Jest to szczególnie widoczne w przypadku zamiarów producentów w kwestii kształtowania cen na wytwarzane przez nich wyroby” - zauważyli.
Słabnąca tendencja do obniżania cen, oznacza - jak wyjaśnili - że zbliżyły się one do minimum, które wyznaczają koszty i marża. Dodali, że w ślad za oczekiwaniami producentów podąża tzw. inflacja producencka, wyrażona wskaźnikiem PPI.
„Wskaźnik ten najszybciej obniżał się w pierwszym kwartale br., zaś w kolejnych miesiącach tego roku tempo jego spadku uległo wyraźnemu ograniczeniu” - zauważyli.
Eksperci BIEC zwrócili uwagę, że zmniejsza się odsetek osób spodziewających się wzrostu cen w tempie dotychczasowym lub szybszym.
„Charakterystyczny w ostatnich badaniach jest najwyższy w historii tych badań odsetek osób spodziewających się spadku cen (5 proc. ankietowanych)” - stwierdzili.
Oznacza to, że najprawdopodobniej osoby wybierające ten wariant odpowiedzi utożsamiają spadek inflacji ze spadkiem cen.
W ostatnim miesiącu, jak zauważyli analitycy, najbardziej podrożały surowce energetyczne (ropa, gaz i węgiel), a wśród surowców żywnościowych najszybciej drożał ryż.
„Przy słabnącym złotym oznacza to wyższe ceny importu, a w konsekwencji wyższe ceny detaliczne oraz większą skłonność do podnoszenia cen wśród krajowych producentów” - podsumowali.
Komisja Europejska obniżyła w poniedziałek prognozy inflacji dla Polski na 2023 r. z 11,7 proc. na 11,4 proc. i podwyższyła prognozy inflacji na 2024 r. z 6 proc. na 6,1 proc.
W ubiegłym tygodniu prezes Narodowego Banku Polskiego Adam Glapiński poinformował, że inflacja za wrzesień br. wyniesie nieco powyżej 8,5 proc., w październiku br. będzie na poziomie 7,4 proc., a na koniec roku - między 6 proc. a 7 proc. W projekcie budżetu na 2024 r. założono natomiast, że inflacja spadnie do 6,6 proc. średniorocznie z 12 proc. w roku 2023.
GUS pod koniec sierpnia podał szybki szacunek inflacji w sierpniu; inflacja liczona rok do roku spadła do 10,1 proc. z 10,8 proc. w czerwcu, a wobec lipca nie zmieniła się.
Czytaj także: Premier: UE musi się liczyć z naszym zdaniem
PAP/rb