Marcin Chludziński: Polskie firmy mają ogromny potencjał do rozwoju innowacji
Polskie firmy na targach w Hanowerze pojawiły się z ofertą w branżach, które wcześniej nie były domeną polskiego przemysłu. Ale właśnie przystąpienie do konkurencji w momencie, kiedy rynki się dopiero tworzą, daje polskim przedsiębiorstwom szanse na sukces. Jedną z branż, gdzie taki sukces możemy odnieść, jest elektromobilność – mówi Marcin Chludziński, prezes Agencji Rozwoju Przemysłu
ARP wcześniej była postrzegana głównie jako instytucja ostatniej szansy, która zajmuje się ratowaniem upadających firm. Teraz punkt ciężkości przesuwa się na wspieranie firm w rozwoju, również pod względem innowacyjności. Skąd ta zmiana?
Marcin Chludziński, prezes ARP: Wsparcie rozwoju firm, zwłaszcza innowacyjnych to obecnie ważny obszar naszej działalności, ale ARP jest nadal instytucją, która zajmuje się przedsiębiorstwami w trudnej kondycji, którym grozi upadłość. Realizując projekty restrukturyzacyjne stawiamy sobie jednak dwa cele: odzyskanie przez nie stabilności finansowej, a następnie ich rozwój. Dobrym przykładem są Przewozy Regionalne, spółka w której pod koniec 2015 roku ARP objęła większość udziałów i zabrała się poważnie za jej naprawę. Został przeprowadzony kompleksowy program restrukturyzacji i w 2016 roku PR osiągnęły ponad 50 mln zysku. To niewątpliwie duży sukces, bo firma ta od początku powstania generowała co roku jedynie długi. Dziś dzięki determinacji ARP i władz Przewozów Regionalnych spółka ma szanse na rozwój. Już realizowany jest projekt zakupu taboru za 630 mln zł. Kilka dni temu została sfinalizowana transakcja zakupu pociągu PESA Link, pierwszego z 5 nowoczesnych pociągów bydgoskiej PESY, które w tym roku zasilą tabor POLREGIO. Ale faktycznie ARP, angażuje się również w branże innowacyjne, w których wartość dodaną buduje się m.in. na dobrym oprogramowaniu, nowych technologiach. Tu do rozpoczęcia działalności nie trzeba linii produkcyjnej czy maszyn – wystarczy zespół ludzi potrafiących myśleć kreatywnie. A Polacy są w tym naprawdę świetni. Dlatego ARP wspiera zarówno technologie kosmiczne, jak i rozwój branży gier wideo. Z naszej inicjatywy powstał akcelerator ARP Games w Cieszynie. Dotychczas wybrano 25 bardzo dobrych projektów, przygotowanych przez młode zespoły na wstępnym etapie rozwoju firmy. Akceleracja to także sposób na to, aby takie podmioty zostawały w Polsce. Dzięki temu, kiedy już będą sprzedawać swoje produkty na skalę masową, ich centrum podatkowe pozostanie w Polsce, a gospodarka na tym skorzysta. Dlatego takie modele są popularne i stosowane w innych krajach, np. w Estonii czy w Wielkiej Brytanii.
Jakie projekty spółki wspierane przez Agencję Rozwoju Przemysłu zaprezentowały się na tegorocznych targach w Hanowerze?
Byliśmy jedną ze spółek z Grupy Polskiego Funduszu Rozwoju, które uczestniczyły w targach. Oprócz PFR i ARP bardzo aktywny był Bank Gospodarstwa Krajowego, a także Polska Agencja Rozwoju Przedsiębiorczości i Polska Agencja Handlu i Inwestycji, czyli dawna PAIiIZ. Właśnie PARP i PAIH odpowiadały za organizację całego polskiego stoiska oraz ceremonię otwarcia, która zrobiła ogromne wrażenie na międzynarodowej publiczności. Inauguracja była bardzo nowatorska, w nowoczesny i dynamiczny sposób prezentowała zarówno polskie firmy, jak i nasze dokonania naukowe. Jako ARP promowaliśmy przede wszystkim ofertę naszych specjalnych stref ekonomicznych. Zarówno SSE EURO-PARK MIELEC jak i TSSE EURO-PARK WISŁOSAN mają liczne relacje biznesowe z kontrahentami zagranicznymi. Wśród inwestorów są firmy niemieckie, francuskie czy amerykańskie. Liczę że nasz pobyt w Hanowerze przełoży się na nowe inwestycje, bo oferta przygotowana przez strefy cieszyła się dużym zainteresowaniem. Bardzo pozytywne recenzje zdobył też przygotowany przez Ministerstwo Rozwoju i ARP spot promujący innowacyjne produkty polskich firm, zarówno tych mniejszych, jak i dużych np. Solaris, Orlen czy Ursus, który w Hanowerze zaprezentował elektryczny samochód dostawczy. Dla ARP to powód do dumy, bo projekt w większości, jeśli chodzi o bryłę i elementy karoserii, został wykonany na drukarce należącej do Centrum Druku 3D w Radomiu, czyli naszej spółki portfelowej.
Czyli mamy samochód z drukarki?
Przy obecnych technologiach wydruk takiego prototypu jest całkowicie naturalny. Podobnie jak krótkie serie produktów, liczące po 100-200 sztuk. Centrum Druku Infinitech 3D, należące w stu procentach do ARP to wyjątkowa firma nie tylko na polskim rynku. Wyposażyliśmy ją w bardzo nowoczesny sprzęt, między innymi w drukarki wielkogabarytowe. Ta, na której drukowane były elementy dla Ursusa to najwyższej jakości sprzęt, unikalny na skalę europejską. Warto też zwrócić uwagę na skalę obecności polskich firm w Hanowerze. Na tegorocznych targach pojawiło się 200 firm, czyli dwa razy więcej niż rok wcześniej. To, że Polska została partnerem targów, zmotywowało nasze przedsiębiorstwa. Dzięki temu wzięły w nich udział firmy z różnych sektorów przemysłu: od branży automotive, poprzez informatykę i automatykę przemysłową, aż po zieloną energię i fotowoltaikę. Były również start-upy, czyli firmy we wstępnej fazie rozwoju. Z kolei na stoisku naukowym zaprezentowano projekty, które są w fazie prototypów czy badań.
To wszystko, o czym Pan mówi, to przedsięwzięcia innowacyjne, mocno wybiegające w przyszłość, jak choćby elektromobilność. Do tej pory to nie była nasza domena…
Polskie firmy mają bardzo duży potencjał, jeśli chodzi o rozwój innowacji. To ważne, że pokazaliśmy go w Hanowerze. I faktycznie pojawiały się komentarze, że wystąpiliśmy z ofertą w branżach, które wcześniej nie były domeną polskiego przemysłu. Na tym właśnie polegają możliwości nowoczesnych technologii, że mamy równe szanse i możemy być konkurencyjni w nowych dziedzinach. To doskonały moment, by przystąpić do rywalizacji w tych branżach, których rynki zaczynają się rozwijać. Jedną z takich dziedzin jest właśnie elektromobilność. Podobnie jest w innych branżach. Przykładem może być automatyka przemysłowa. Polska do 1989 roku była potęgą w tej branży, mieliśmy firmy takie jak Mera, które tworzyły linie produkcyjne, czujniki czy systemy pomiarowe. Jednak przez ostatnie 27 lat wiele z tych podmiotów – i to nie zawsze w sposób racjonalny – przestało istnieć. Te firmy miały potencjał, aby przejść przez trudny okres. Dobrym przykładem jest tu jedna ze spółek portfelowych ARP – Rafamet, która produkuje wielkogabarytowe obrabiarki. Jej sprzęt służy do toczenia kół kolejowych czy dużych elementów maszyn, jak choćby rakiet czy samolotów. Firma powstała w 1946 r. w Kuźni Raciborskiej. Obecnie 80 proc. jej produkcji to eksport do wielu krajów świata, przez co marka firmy jest rozpoznawalna i ceniona w branży. Dlaczego ta firma przetrwała? Przede wszystkim jakimś cudem nie trafiła do programu Narodowych Funduszy Inwestycyjnych, bazowała na menedżerach z wewnątrz firmy, którzy wzięli za nią odpowiedzialność i zdecydowali się ją uratować. Obecnie Rafamet kupuje inne marki, takie jak Poręba, które produkowały mniejsze obrabiarki. Ten przykład pokazuje, że firmy z długą historią mogą nie tylko przetrwać, ale również dobrze się rozwijać, wchodząc w nowe, innowacyjne branże.
Wróćmy jeszcze na chwilę do specjalnych stref ekonomicznych. Do niedawna pokutowała wizja, że SSE są tworzone po to, aby ściągnąć inwestorów zagranicznych i zbudować im warunki do rozwoju biznesu. Tymczasem ta tendencja chyba się odwraca, skoro w strefach, którymi ARP zarządza, więcej zezwoleń dostają polskie firmy.
W pierwszym kwartale tego roku wydaliśmy 16 zezwoleń na działalność w strefach, z czego 12 dotyczy strefy mieleckiej. Z tych 12 zezwoleń aż 9 otrzymały firmy polskie. Podobnie wyglądało to w ubiegłym roku. W obu naszych strefach – mieleckiej i tarnobrzeskiej – wydaliśmy 64 zezwolenia, z czego 75% dla polskich inwestorów, które przełożyły się na ponad 2,5 mld zł inwestycji oraz 2,5 tys. nowych miejsc pracy. Warto przypomnieć genezę SSE w Mielcu. Powstała ona w 1995 r., kiedy upadł tam przemysł lotniczy zatrudniający kilkanaście tysięcy osób Wtedy pojawił się pomysł, aby otworzyć tam specjalną strefę ekonomiczną. Na początku dominowali inwestorzy zagraniczni, ale ta tendencja uległa zmianie. W tym okresie, który ja obserwuję, a trwa on mniej więcej dwa lata, więcej jest już firm polskich. To jest dobry znak, bo oznacza, że akumuluje się kapitał i że nasi przedsiębiorcy chcą inwestować.
I dzięki temu mamy z czym pojechać do Hanoweru.
Dokładnie tak. W strefach mamy firmy z różnych branż. Są takie, które zajmują się prostym przetwórstwem metali, ale i takie, które robią skomplikowane systemy kierowania samochodami czy systemy audio-wideo do nawigacji dla wielu renomowanych marek, jak Porsche czy BMW. Coraz częściej do Polski przyjeżdżają chińscy inwestorzy i chcą te firmy kupować. I to nie po to, aby przenosić je do siebie. Oni wiedzą, że nasze produkty spotykają się z dużym uznaniem końcowego odbiorcy, więc po prostu chcą je mieć.
Dziękujemy za rozmowę
Rozmawiali Maciej Wośko i Marek Siudaj