Wartość amerykańskich inwestycji w Polsce to 20-30 mld dol.
Wartość amerykańskich inwestycji w Polsce szacowana jest między 20 mld a 30 mld dolarów - mówi PAP prezes Polskiej Agencji Inwestycji i Handlu (PAIH) Tomasz Pisula. Najwięcej inwestują firmy związane z branżą motoryzacyjną, lotniczą i spożywczą.
PAP: Jak wyglądają relacje biznesowe Polski i Stanów Zjednoczonych?
Tomasz Pisula: Są dobre. Amerykanie dali pewien impuls rozwojowy dla polskiego przemysłu po 1989 roku i zostali głównym inwestorem na polskim rynku. Widać to także w portfelu firm, jakie ma PAIH. Amerykanie wiodą w nim prym.
Amerykanie mają lepszy dostęp do polskiego rynku niż my do amerykańskiego. Amerykanom jest łatwo wejść na rynek europejski, w tym na polski. W zasadzie firmy amerykańskie mogą sprzedawać wszystko na wspólnych zasadach; natomiast nam jest dość trudno wejść na rynek amerykański. Sprzedaż polskiej żywności na rynku amerykańskim jest bardzo trudna. To duży rynek i dość często pojawiają się problemy związane z odpowiednim wolumenem dostaw. Ponadto istnieją tam trochę odmienne uwarunkowania prawne; certyfikacja towarów i usług - to bardzo utrudnia sprzedaż.
Przedsiębiorcy amerykańscy mogą brać udział w przetargach w UE; firmy polskie i europejskie mają ograniczone możliwości w USA. Negocjowana obecnie umowa między UE a USA o wolnym handlu (TTIP) może pomóc polskim firmom - może ułatwić dostęp do amerykańskiego rynku.
PAP: Jaka jest wartość inwestycji amerykańskich firm w Polsce?
T.P.: Szacowana między 20 a 30 mld dolarów. W samym roku 2016 zainwestowało u nas siedemnaście firm, zatrudniając ponad 5 tys. pracowników; w tym roku mamy dziewięć firm, które zatrudniają 3 tys. osób.
PAP: W jakich branżach inwestują Amerykanie?
T.P: Inwestycje są różnorodne, począwszy od obsługi procesów biznesowych, poprzez zakłady przemysłowe. Prym wiedzie branża motoryzacyjna - tutaj firmy amerykańskie są obecne m.in. w Tychach, Gliwicach, Opolu, czy Czechowicach. Aktywność widać także branży lotniczej: Środa Śląska, Jasionka, Krosno, i spożywczej - Sochaczew, Pudliszki, czy chemicznej - Wrocław.
PAP: Na co narzekają amerykańscy inwestorzy w Polsce, a co doceniają?
T.P.: To są albo sprawy dość drobne związane np. z lokalnymi problemami - np. że władze miasta nie zgadzają się na zmianę planu zagospodarowania przestrzennego, albo z nagłą zmianą przepisów prawnych - tę kwestię podnoszą nie tylko amerykańscy inwestorzy. Jeśli zmienia się prawo z dnia na dzień, dotyczyło to np. zasad finansowania sieci aptecznych albo elektrowni wiatrowych, to dla biznesmenów oznaczać może, że z dnia na dzień, albo w przeciągu 2-3 lat, ich firmy mogą stać się nierentowne.
Za tym, żeby u nas inwestować, przemawia fakt, że jesteśmy bardzo atrakcyjnym biznesowo rynkiem, który liczy 38 mln mieszkańców, leżącym nieopodal rynku jeszcze większego, a zarazem wewnątrz wspólnego rynku, który liczy 500 mln mieszkańców. Mamy rozsądne koszty pracy i w miarę przewidywalne otoczenie biznesowe.
PAP: Czy polscy inwestorzy są zainteresowani amerykańskim rynkiem?
T.P.: Jak najbardziej. Znam firmy, które inwestują w USA w bardzo zróżnicowanych branżach, np. chemicznej, badaniach i rozwoju, czy eksportującej polską żywność. Nie jest to łatwe, to stosunkowo drogi rynek, koszty pracy są dużo wyższe niż w Polsce. Z drugiej strony, żaden inny kraj nie stwarza takich możliwości dla komercjalizacji badań naukowych jak aktualnie USA. To samo dotyczy start-upów. W ciągu roku można zmienić pomysł na konkretny biznes, zbierając od inwestorów VC 15-20 mln dolarów, a następnie te kwoty mogą iść w setki milionów. Dostępność do tego rynku start-upowego jest dla nas bardzo istotna. My, jako PAIH, staramy się pomagać wchodzić naszym firmom na tamten rynek.
PAP: Czego polscy przedsiębiorcy mogą oczekiwać po wizycie w naszym kraju prezydenta USA Donalda Trumpa?
T.P.: Jednym z elementów wizyty prezydenta Trumpa będą przede wszystkim kwestie związane z zamówieniami w sektorze zbrojeniowym. Amerykanie wiedzą, że Polska armia się modernizuje i bardzo liczą na to, że część kontraktów zostanie wygranych przez firmy amerykańskie. Firmy te mają dobrą pozycję, bo Amerykanie są jednym z naszych głównych sojuszników w ramach NATO, a sprzęt który produkują spełnia standardy NATO, które to przecież m.in. Ameryka określa.
Prezydent Trump może też mówić o dostawach gazu LNG do Polski. W Ameryce ciągle zwiększa się wydobycie LNG, a jego koszty idą w dół. Amerykanie wiedzą, że mamy wprawdzie podpisaną umowę z Katarem, jednak podejrzewają, że Katar ze względu na trudności polityczne może mieć teraz problemy z tankowaniem swoich statków i skuteczną obsługą kontraktu. Amerykański przemysł wydobywczy prawdopodobnie liczy także na dodatkowe zamówienia z Polski, niezależne od możliwych turbulencji wokół kontraktu katarskiego.
Ze swojej strony bardzo bym chciał, żeby inwestorzy amerykańscy zainteresowali się inwestycjami wokół Centralnego Portu Komunikacyjnego. To jest gigantyczny projekt, który zyskałby przez zaangażowanie międzynarodowych inwestorów. Od samego początku tematem tym interesują się Chińczycy. Jest im to na rękę, bo nowy port mógłby przysłużyć się otwarciu rynku europejskiego na towary z Chin. Z drugiej strony, gdyby te towary rzeczywiście trafiały do UE przez CPK, mielibyśmy okazję, żeby zarabiać na wymianie handlowej. Pojawienie się konkurencji pomiędzy inwestorami pomoże nam uzyskać lepsze warunki dla strony polskiej.
Na podst. PAP