„Lichwiarz oraz lichwa”. To za te określenia Credit Agricole pozwał bankruta protestującego przed bankiem?
Kredytobiorcę pozwano w procesie cywilnym o ochronę dóbr osobistych prezesa banku. Z oskarżenia prywatnego toczy się też proces karny o zniesławienie banku i prezesa. Oskarżony prowadził w 2016 r. pikietę przez bankiem i m.in. nazwał prezesa lichwiarzem
Andrzej Stępkowski w 2016 r. pod siedzibą banku Credite Agricole we Wrocławiu prowadził regularnie wielodniowe pikiety protestacyjne. Jego zdaniem został poszkodowany przez bank, w którym wziął 300 tys. zł kredytu. Na plakatach prezentował fotografię prezesa i m.in. używał określeń "lichwiarz oraz lichwa".
Stępkowski został pozwany w procesie cywilnym o ochronę dóbr osobistych prezesa banku i samej instytucji. Z oskarżenia prywatnego wobec Stępkowskiego toczy się również proces karny o zniesławienie.
We wtorek w procesie cywilnym sąd dopuścił wnioski pozwanego, by przesłuchać w sprawie kilkanaście osób m.in. bliskich Stępkowskiego oraz pracowników banku, którzy uczestniczyli w pracach związanych z przyznaniem i zabezpieczeniem kredytu.
Zeznania moich bliskich, moich byłych pracowników i osób z banku pozwolą mi udowodnić, że zostałem doprowadzony do bankructwa nie tylko materialnego, ale do bankructwa życiowego, rodzinnego i osobistego - uzasadniał swe wnioski pozwany.
Stępkowski powiedział, że w toczącym się procesie karnym o zniesławienie złożony został wniosek "o jego uwięzienie, czyli zamianę kary grzywny na pozbawienie wolności z powodu bankructwa".
Pełnomocnik prawny banku w obu procesach pytany o ten wniosek wyjaśnił, że to nieprawda i proces jest dopiero na początkowym etapie przesłuchania oskarżonego.
Dodał, że to w procesie cywilnym na wniosek powoda sąd wydał postanowienie wobec pozwanego o zabezpieczeniu powództwa, czyli zakazał upubliczniania treści, które godzą w dobra osobiste powoda.
W naszej ocenie pozwany nie wykonuje tego postanowienia, dlatego zwróciliśmy się do sądu, by zbadał tę kwestię. Nie było wniosku o jakąkolwiek grzywnę czy pozbawienie wolności, bo to prawnie niemożliwe. O wszystkim decyduje sąd, który zbada kwestię wykonania postanowienia o zabezpieczeniu powództwa - powiedział prawnik.
Za zniesławienie grozi grzywna, kara ograniczenia wolności lub więzienia do roku.
PAP, MS