Złoty narażony na spadki po RPP
Rada Polityki Pieniężnej wydaje się nieprzerwanie obstawać przy swoim i pomimo wyższej prognozowanej ścieżki inflacji oraz wzrostu gospodarczego w dalszym ciągu uważa, iż nie będzie konieczności podwyżek stóp jeszcze przez cały przyszły rok. Na domiar tego polityka monetarna właściwie została w pewnym sensie poluzowana, co znalazło swoje odzwierciedlenie na rynku długu.
Brak zmian bazowych stóp procentowych podczas zakończonego wczoraj posiedzenia RPP z pewnością nikogo nie zdziwił, niemniej jednak redukcja stopy rezerwy obowiązkowych już tak. Rada podjęła bowiem uchwałę o obniżce tejże stopy dla depozytów pozyskanych na okres ponad dwóch lat do poziomu 0 proc. Co ciekawe wniosek w tej sprawie złożył Łukasz Hardt, czyli jeden z czołowych jastrzębi. Choć ruch ten ma być podyktowany wyłącznie „chęcią zniesienia dyskryminacji” (do tej pory stopa od depozytów składanych przez polskich rezydentów była pobierana w przeciwieństwie do środków deponowanych przez banki zagraniczne), to de facto jest rodzajem luzowania polityki monetarnej, co nie idzie w parze z wyceną rynkową przyszłorocznej podwyżki stóp. Ponadto Rada pozostaje zgodna, że brak czynników pieniężnych wywierających wpływ na inflację, tym samym decyzja o obniżce stopy rezerw może przyjść poniekąd z pomocą wspierając odbicie inwestycji za pomocą akcji kredytowej. Tak więc można wnioskować, że dopiero pojawienie się inflacji kredytowej obok kosztowej mogłoby zachęcić członków Rady do rozważenia podwyżki kosztu pieniądza. Na ten momenty brak wyraźnych dysydentów, którzy mogliby przeciwstawić się prezesowi Glapińskiemu.
W reakcji na decyzję Rady złoty marginalnie się umocnił zaś rentowności 10-letnich obligacji spadły o około 4 punkty bazowe do poniżej 3,40 proc. Tego rodzaju ruch na rynku dłużnym oznacza ograniczenie oczekiwań odnośnie do narastającej presji inflacyjnej, co w kolejnych tygodniach może oznaczać również umiarkowaną deprecjację złotego. Trzeba również podkreślić, że rynek stawia poprzeczkę dosyć wysoko już teraz dyskontując w pełni pełną podwyżką do końca 2018 roku. Zatem z tego punktu widzenia większej przestrzeni do kontynuacji aprecjacji złotego nie ma, a ewentualne umacnianie się amerykańskiej waluty mogłoby tylko przyspieszyć trend spadkowy na rodzimej walucie.
Dzisiejsza sesja nie obfituje w istotne dane makroekonomiczne. Z polskiej gospodarki nie poznamy żadnych świeżych danych, z kolei z USA opublikowane zostaną finalne dane na temat zapasów hurtowników oraz cotygodniowy odczyt odnośnie do wniosków o zasiłek dla bezrobotnych. O godzinie 8:50 za dolara płacono 3,6470 złotego, za euro 4,2350 złotego, za funta 4,7960 złotego, zaś za franka 3,6550 złotego.