Ważne zadanie: oszczędzanie!
Zaledwie 12,5 proc. płacących składkę ubezpieczenia społecznego Polaków odkłada dobrowolnie na przyszłą emeryturę. Ten odsetek musi radykalnie wzrosnąć, jeśli mają otrzymać godziwe świadczenie. Jest już na to rozwiązanie.
Nie tylko Polska, lecz wiele krajów w latach 80. XX w. stanęło wobec coraz bardziej niepokojących realiów społecznych: starzenia się populacji, wzrostu bezrobocia, a w konsekwencji pogarszającej się proporcji liczby osób pracujących do liczby pobierających emerytury z powszechnego systemu. Dlatego wobec wizji bankructwa państwowych systemów emerytalnych w latach 90. XX w. wdrożono m.in. w Ameryce Łacińskiej (Chile, Argentyna) radykalne zmiany mające na celu zwiększenie udziału samych ubezpieczonych w oszczędzaniu.
Aby było dostatniej
I właśnie z inspiracji rozwiązaniami Chile w końcu lat 90. narodziła się wizja reformy systemu emerytalnego w Polsce. W 1999 r. rozpoczął swój żywot nowy repartycyjno-kapitałowy system emerytalny, wprowadzony przez rząd AWS premiera Jerzego Buzka jako część pakietu czterech wielkich reform państwa: administracji, szkolnictwa, służby zdrowia i emerytur.
Nowy system miał za cel powiązanie pobieranej emerytury z realnym wkładem pieniędzy, z osobistym odkładaniem kapitału i jego pomnażaniem. Składał się z trzech tzw. filarów. Łączył on w sobie cechy starego repartycyjnego systemu (aktualnie pracujący składali się na świadczenia emerytów), tzw. I filar – Fundusz Ubezpieczeń Społecznych zarządzany przez ZUS, oraz tzw. II filar – kapitałowy, otwarte fundusze emerytalne (OFE) zarządzane przez prywatne spółki (powszechne towarzystwa emerytalne – PPE). Oba te filary czerpały korzyści z innej koniunktury – FUS ze wzrostu płac, czyli rynku pracy, a OFE ze wzrostów akcji notowanych na Giełdzie Papierów Wartościowych, czyli rynku kapitałowego. Na tzw. III filar składały się różne dobrowolne formy oszczędzania: Indywidualne Konta Emerytalne (IKE), Pracownicze Programy Emerytalne (PPE), a później dołączyły do nich Indywidualne Konta Zabezpieczenia Emerytalnego (IKZE).
Trójfilarowy system według twórców reformy powinien zapewnić z każdego tzw. filaru (mimo różnej wysokości wpłacanej składki) po ok. 30 proc. świadczenia emerytalnego.
Pomysł na demontaż
Od początku było wiadomo, że ten system będzie wymagał korekt, że nie jest doskonały. I jak to bywa z eksperymentami, ten emerytalny również miał wady, które ujawniały się podczas jego funkcjonowania.
Rządy koalicji PO-PSL (2007–2014) z premierem Donaldem Tuskiem borykały się z coraz większym deficytem budżetowym, do systemu ubezpieczeń społecznych transferowano więcej pieniędzy. Był to nie tylko efekt zmian na rynku pracy (spadającej liczby osób odprowadzających składki), lecz i nieroztropnego zarządzania finansami publicznymi. Jolanta Fedak, minister w MPiPS, mająca sojusznika w ministrze finansów (Jan V. Rostowski), postanowiła więc dokonać pierwszego demontażu systemu emerytalnego.
Od 1 maja 2011 r. została radykalnie zmniejszona składka przekazywana do tzw. II filaru – z 7,3 do 2,3 proc. wynagrodzenia brutto ubezpieczonego (obecnie to 2,92 proc.). Rząd Donalda Tuska tą decyzją położył łapę na pieniądzach uczestników OFE, dokonując przekształcenia prawa majątkowego w prawo polityczne – tym samym czyniąc zamach na nabyte prawa Polaków.
Koło ratunkowe
Z wielu ówczesnych prognoz wynikało, że zdolność do samofinansowania systemu emerytalnego zacznie spadać od 2015 r. do 40–60 proc. w latach 2020–2030, by następnie powoli rosnąć. Dlatego twórcy reformy emerytalnej z 1999 r. zaopatrzyli system emerytalny w „koło ratunkowe”. Miał nim być Fundusz Rezerwy Demograficznej (FRD) powołany w 1998 r., a uruchomiony w 2002 r.
Rząd Donalda Tuska sięgnął po środki z FRD już w pierwszym możliwym terminie i wytransferował na wypłatę bieżących emerytur prawie cały dochód z prywatyzacji spółek mienia skarbu państwa. Ustawodawca określił, że będzie można sięgnąć po środki z FRD w sytuacji braków w systemie emerytalnym z powodu luki demograficznej. Twórcy reformy emerytalnej prognozowali, że taki moment może nastąpić po 20–30 latach funkcjonowania nowego systemu emerytalnego.
W 2010 r. wytransferowano z FRD 7,5 mld zł na wsparcie systemu emerytalnego – dotacje dla FUS na wypłatę bieżących świadczeń emerytalnych. W następnym roku zaczerpnięto z FRD 4 mld zł, w 2012 r. – niemal 3 mld zł, a w 2013 r. minister Rostowski wytransferował z funduszu wsparcia emerytalnego kolejne 2,5 mld zł. Łączna wartość aktywów FRD na koniec października 2015 r. wyniosła 19 353,25 mln zł (po wytransferowaniu części kapitału do FUS). Jak wyliczyli eksperci, do końca 2013 r. powinno być w FRD ponad 33 mld zł (łącznie w latach 2009–2012 do FRD z tytułu prywatyzacji mienia spółek SP wpłacono 18,2 mld zł).
Demografia się kłania
Przez kolejne lata zmieniała się nie tylko sytuacja na rynku pracy, lecz także demograficzna. Na fali wyjazdów za pracą tuż przed wejściem Polski do Unii Europejskiej i już po nim ponad 2 mln Polaków zaczęło przysparzać dochód narodowy innym krajom, głównie Europy. Nie dokonując głębszej analizy braków systemu emerytalnego, w ramach działań zaradczych zdecydowano pójść na łatwiznę i wydłużyć wiek kończenia aktywności zawodowej. Od 2013 r. rząd PO-PSL wprowadził, wbrew woli większości społeczeństwa, jednolity dla obu płci ustawowy wiek emerytalny – 67 lat, który w pełni miał obowiązywać w 2020 r. mężczyzn i w 2040 r. kobiety.
W Polsce mimo korzystnych zmian umieralności obserwowanych od 1992 r. występuje duże zróżnicowanie regionalne długości trwania życia. Najdłużej żyją mężczyźni w województwach podkarpackim (75,1 lat) i małopolskim (75,3 lat), najkrócej zaś w łódzkim (71,7 lat). Najkorzystniejsze parametry trwania życia dla kobiet notujemy w województwach podlaskim oraz podkarpackim, gdzie kobiety dożywają 82,8 lat. Najkrócej, bo poniżej 81 lat, żyją średnio mieszkanki województw śląskiego, lubuskiego, łódzkiego oraz zachodniopomorskiego („Trwanie życia w 2014 r.”, GUS 2015).
Skok na kasę
Kiedy na kontach członków OFE było coraz więcej pieniędzy, a budżetowi za rządu Donalda Tuska zaglądał w oczy deficyt, z rosnącymi dotacjami do FUS, doradcy proponowali ówczesnemu premierowi oryginalne rozwiązanie nabrzmiewającego kryzysu. 3 lutego 2014 r. z kapitałowego filaru systemu emerytalnego wytransferowano do ZUS ponad 153 mld zł. Z kont ponad 16,5 mln członków otwartych funduszy emerytalnych (każdego uczestnika) wyparowała ponad połowa oszczędności, które były ulokowane w obligacjach gwarantowanych przez Skarb Państwa. Było to 51,5 proc. jednostek rozrachunkowych zapisanych na rachunku każdego członka OFE na 31 stycznia 2014 r. – statystycznie ponad 10 tys. zł. Pieniądze te zostały zapisane na subkoncie ubezpieczonych w tzw. I filarze (FUS).
W ten sposób rząd Donalda Tuska faktycznie dokonał dalszego demontażu systemu emerytalnego z 1999 r. Co więcej, wytransferowany z kont w OFE kapitał oraz przekazywane składki na subkonta w ZUS widnieją w formie zapisu papierowego, ponieważ wszystkie pieniądze przekazywane do Zakładu na ubezpieczenia emerytalno-rentowe są od razu wydawane na bieżące świadczenia. Owe 153 mld zł (zwaloryzowane!) są i będą zobowiązaniem naszych dzieci do spłacenia swoim rodzicom i dziadkom. Warto o tym pamiętać.
Reanimacja III filaru
Jakby tego było mało, nie napawa też optymizmem opieszałość Polaków w dodatkowym oszczędzaniu na emeryturę. Jak informuje Polski Fundusz Rozwoju, do końca 2017 r. funkcjonowały 1 053 programy PPE, obejmujące 395 tys. osób, co stanowiło 2,41 proc. liczby pracujących. Obecnie funkcjonuje 1 140 programów PPE (na 24 września 2018 r.). Natomiast na koniec 2017 r. IKE posiadało 951 tys. osób, co stanowiło 5,8 proc. pracujących. A IKZE w tym czasie miało 691 tys. osób, co stanowiło 4,2 proc. pracujących.
Zatem niecałe 12,5 proc. płacących składkę ubezpieczenia społecznego Polaków odkłada dobrowolnie na przyszłą emeryturę. Młodzi powiedzieliby, że to słabo, bardzo słabo – brak wyobraźni, poczucia odpowiedzialności. Na szczęście mamy pierwszy krok wyjścia z impasu emerytalnego – od 2019 r. zaczną działać Pracownicze Plany Kapitałowe, powszechny, prywatny i dobrowolny system, który rozłoży ciężar oszczędzania na trzech graczy – pracodawcę, pracownika i państwo.
Za tydzień kolejny odcinek cyklu o Pracowniczych Planach Kapitałowych