Informacje

autor: fot. Pixabay
autor: fot. Pixabay

Uczony dumny z zabawy genami

Zespół wGospodarce

Zespół wGospodarce

Portal informacji i opinii o stanie gospodarki

  • Opublikowano: 28 listopada 2018, 20:21

  • Powiększ tekst

Chiński naukowiec He Jiankui, który wywołał kontrowersje twierdzeniem, że zmodyfikował geny urodzonych niedawno bliźniaczek, wyraził dumę ze swojej pracy, przemawiając w środę do ok. 700 osób na konferencji w Hongkongu poświęconej inżynierii genetycznej.

W związku z tą sprawą czuję się dumny, najbardziej dumny” - powiedział He w czasie konferencji na temat edycji genów ludzkich. Wspomniał o „potencjalnej” drugiej ciąży w ramach prowadzonego przez siebie badania, wyjaśniając, że jest ona w bardzo wczesnym stadium i nie wiadomo, czy się utrzyma.

Badanie zostało zgłoszone do czasopisma naukowego do oceny” - oświadczył, nie precyzując, jakie to czasopismo. Zaznaczył również, że uczestnicy jego badań wyrazili na to świadomą zgodę.

He potwierdził, że Południowy Uniwersytet Nauki i Technologii w Shenzhen, gdzie jest zatrudniony, nie wiedział o jego pracy. Uczelnia opublikowała niedawno komunikat, w którym odcięła się od działalności He, określając ją jako „poważne naruszenie etyki i standardów akademickich”.

W tym tygodniu w filmie opublikowanym w internecie He poinformował, że w Chinach urodziły się pierwsze na świecie dzieci, których geny zmodyfikowano przy użyciu metody CRISPR/Cas9. Urodzone w listopadzie bliźniaczki określił pseudonimami Lulu i Nana. Zmiana miała polegać na usunięciu genu CCR5, co w założeniu ma im zapewnić odporność na zakażenie wirusem HIV.

Twierdzenia He wywołały poruszenie w środowisku akademickim, a część uczonych określała jego działania jako eksperymenty na ludziach lub nową formę eugeniki. Wątpliwości wynikają m.in. z tego, że modyfikacja miała być dokonana w embrionach, w związku z czym wszelkie zmiany i ewentualne uszkodzenia mogłyby być przekazywane potomstwu.

Na konferencji He przeprosił za to, że informacje o jego badaniach „nieoczekiwanie wyciekły”, zanim mogły zostać zaprezentowane naukowcom i przez nich zweryfikowane. Odrzucił również oskarżenia o prowadzenie tych badań w tajemnicy, mówiąc, że utrzymywał kontakty ze światem naukowym przez ostatnie trzy lata.

Moderator konferencji w Hongkongu Robin Lovell-Badge poinformował, że organizatorzy imprezy nie wiedzieli o sprawie, zanim została ona w tym tygodniu nagłośniona.

Po ogłoszeniu informacji o narodzinach bliźniaczek chińskie władze medyczne wyraziły „głębokie zaniepokojenie” i wszczęły dochodzenie w sprawie badań He. Wiceminister nauki i technologii Xu Nanping powiedział dziennikarzom, że jest „bardzo zszokowany” twierdzeniami He i dodał, że tego rodzaju eksperymenty są w Chinach nielegalne od 2003 roku.

Wciąż nie wiemy, czy (informacja o) tych badaniach jest prawdziwa, czy nie. Jeśli jest prawdziwa, z całą pewnością są one w Chinach zakazane” - powiedział.

Działalność He potępiła w liście otwartym grupa blisko 120 naukowców, w większości z Chin. „Prowadzenie eksperymentów bezpośrednio na ludziach można tylko określić jako szalone. (…) Puszka Pandory została otwarta” - napisano w dokumencie opublikowanym przez chiński portal Pengpai Xinwen.

Podobne zastrzeżenia zgłaszali również naukowcy zagraniczni. „Jeśli to prawda, ten eksperyment jest potworny” - ocenił specjalista w dziedzinie etyki medycznej z Uniwersytetu Oksfordzkiego. To „eksperyment na ludziach, którego nie da się obronić moralnie ani etycznie” - wskazał ekspert z zakresu inżynierii genetycznej z Uniwersytetu Pensylwanii i redaktor czasopisma genetycznego Kiran Musunuru.

Na filmie zamieszczonym w internecie He oświadczył, że jego zdaniem inżynieria genetyczna „jest i powinna pozostać technologią leczniczą”. „Podnoszenie ilorazu inteligencji czy wybieranie koloru włosów albo oczu nie jest czymś, co robi kochający rodzic. To powinno być zakazane” - zaznaczył.

Naukowiec twierdzi, że wyniki jego badań mogą pomóc milionom osób obarczonych chorobami genetycznymi. Ogłosił, że zamierza monitorować dzieci przez 18 lat, a także później, jeśli wyrażą na to zgodę.

PAP/ as/

Powiązane tematy

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych