Informacje

Agnieszka Żołędziowska-Kulig / autor: Axa
Agnieszka Żołędziowska-Kulig / autor: Axa

Axa: Polisy dla firm zmieniły się, bo szkody są inne

Marek Siudaj

Marek Siudaj

Redaktor zarządzający wGospodarce.pl

  • Opublikowano: 28 stycznia 2019, 17:01

  • Powiększ tekst

Szkody na majątku firmy, spowodowane przez pożar czy powódź, mogą być jedynie niewielką częścią kosztów, związanych z całą katastrofą. Znacznie groźniejsze dla przedsiębiorstwa mogą okazać się np. kary związane z niewywiązaniem się z kontraktu, przerwy w działaniu czy konieczność wycofania z obiegu wadliwego produktu – mówi Agnieszka Żołędziowska-Kulig, wiceprezes Axa Ubezpieczenia, w rozmowie z Markiem Siudajem.

Axa jest firmą, której produkty coraz lepiej sprzedają się wśród firm za pośrednictwem brokerów. Niedawno wskoczyliście do pierwszej trójki firm najwyżej ocenianych przez brokerów pod względem jakości współpracy. Jak uzyskuje się tak wyraźną poprawę w niełatwym procesie sprzedaży poprzez pośredników?

Agnieszka Żołędziowska-Kulig Naszym głównym kanałem sprzedaży są brokerzy. Szczerze mówiąc bardzo zależy nam na ich opinii i na efektach współpracy, która wiąże się ściśle z wynikami naszej sprzedaży. I właśnie po to, aby tę współpracę zacieśnić, zdecydowaliśmy się na opracowanie specjalnego programu. Jego celem było oczywiście propagowanie marki, ale przede wszystkim pokazanie naszym partnerom, że jesteśmy ekspertami w dziedzinie ubezpieczeń korporacyjnych i, że chętnie będziemy wspierać brokerów pracując wspólnie nad rozwojem oferty ubezpieczeniowej.

Osobiście uważam, że brokerzy powinni ściślej współpracować z firmami ubezpieczeniowymi i pozwalać nam na bliższe, bezpośrednie relacje z klientami. Taki pomysł jest pewnie kontrowersyjny i budzi wiele obaw, ale sądzę, że bezpośrednia relacja w wielu przypadkach znajduje uzasadnienie i jest konieczna, aby właściwie ocenić zagrożenie i wspólnie opracować plan zabezpieczenia przedsiębiorstwa przed skutkami ryzyka, którego następstwa można ubezpieczyć. A w tej kwestii wciąż wiele się zmienia….

Na czym polegają te zmiany? Produkty dla korporacji się zmieniają, bo firmy są coraz bardziej zaawansowane technologicznie i coraz bardziej wyspecjalizowane. W konsekwencji, w gospodarce pojawia się łańcuch dostaw, którego gwałtowne przerwanie na jakimkolwiek etapie powoduje negatywne skutki finansowe dotyczące produktu końcowego i straty dla dostawców. Stąd też coraz większe znaczenie ma właściwe określenie ryzyka kontraktowego. Z punktu widzenia ubezpieczenia, coraz większą wartość mają szkody związane z następstwem zdarzenia, a nie z samym zdarzeniem. Biznes bardzo często koncentruje się na ubezpieczeniu majątku produkcyjnego czy budynków, a tymczasem to szkody związane np. z następstwami pożaru i koniecznością poniesienia kosztów wynikających z przerwy w produkcji są bardziej dotkliwe niż te związane z odtworzeniem spalonego mienia.

Na przykład mamy obecnie szkodę pożarową. Wartość strat, związanych z samym pożarem, wyniosła 6 mln zł, podczas gdy wartość łączna całej szkody została wyceniona na kwotę prawie 10 razy większą. Oznacza to, że wszystko poza owymi 6 mln zł, to szkody wynikające z przerwy w działaniu części zakładu produkcyjnego, która się spaliła. Firma, aby wywiązać się z kontraktów, musiała znaleźć podobny zakład, który będzie w stanie przejąć pracę i zapewnić produkcję. Musi oczywiście zapłacić za możliwość skorzystania z usług swojego podwykonawcy. W innym wypadku bowiem straci kontrakty, a nawet wypadnie z rynku.

Ale firmy mają także do czynienia z sytuacjami, w których szkody mogą być bardzo poważne mimo że w sumie nie doszło do żadnego pożaru czy zalania. Bardzo często powodem ich problemów są po prostu błędy, np. w produkcji.

To także można ubezpieczyć. Też przykład całkiem niedawny – polska firma była poddostawcą globalnego producenta i okazało się, że element części dostarczanej przez Polaków miał poważną wadę. W związku z tym cały ten produkt – a nie tylko część produkowaną przez firmą – trzeba było wycofać, co jest bardzo kosztownym działaniem, zwłaszcza że zasięg produktu finalnego jest bardzo szeroki. Na dodatek na samym wycofaniu sprawa się nie kończy, bo przecież pozostaje produkt, który albo trzeba zutylizować, albo przebadać i sprawdzić, czy cała partia nadaje się do utylizacji, czy może da się część uratować.

Przy tego typu problemach często powstają szkody wizerunkowe, których naprawa także bywa kosztowna. Czy to można ubezpieczyć?

Owszem, niedawno mieliśmy na rynku przykład firmy z branży spożywczej, która musiała wycofać wadliwy produkt i która z polisy pokryła koszt poprawy wizerunku, nadszarpniętego przez problem z jakością.

Przyznaję, że nie zdawałem sobie sprawy z tego, że tak kosztowne mogą być konsekwencje przerwy w produkcji czy problemów z wizerunkiem. A czy ze skali ryzyka zdają sobie przedstawiciele firm, które szukają ubezpieczenia?

Myślę, że firmy nie do końca zdają sobie sprawę ze skali ryzyka. Widać to choćby po tym, jak niewiele przedsiębiorstw w Polsce zatrudnia risk managerów, a więc ludzi, których zadaniem jest właśnie zarządzaniem ryzykiem i jego ograniczaniem poprzez odpowiednie polisy. Niestety, w Polsce sprawami związanymi z ubezpieczeniami zajmują się głównie pracownicy administracyjni, księgowi albo członkowie zarządów. Zwykle takie osoby koncentrują się na szkodach majątkowych, związanych z pożarem czy np. zalaniem, nie doceniając ryzyka wynikającego ze szkód następczych.

Lepiej jest, jeśli firma zatrudnia doświadczonych pośredników ubezpieczeniowych, a więc np. współpracuje z brokerem. Tacy ludzie mają na ogół znacznie szerszą wiedzę i doświadczenie na temat różnych rodzajów ryzyka niż pracownicy firm. Sądzę jednak, że nadal jeszcze jest wiele do poprawy w kwestii tego, co powinna zapewniać dobra polisa ubezpieczeniowa. Na przykład obecnie dużo się mówi o ubezpieczeniach dla członków zarządów firm, związanych nawet nie tyle z błędami, co w ogóle z konsekwencjami decyzji biznesowych, jakie członkowie zarządów podejmują. Ważne zagadnienie, bo polisy dotyczące odpowiedzialności członków zarządów mogą pokryć roszczenia, które pojawiają się w firmie także po upływie ich kadencji, a wiec czasami lata po tym, kiedy dana decyzja została podjęta.

Dlatego sądzę, że choć współpraca firm z brokerami jest bardzo ważna, to jednak najlepszym rozwiązaniem byłoby, gdyby w procesie tworzenia programu ubezpieczeniowego udział brali również ubezpieczyciele, którzy przecież wnoszą ogromną wiedzę, związaną np. z oceną rozwiązań inżynieryjnych czy całego procesu produktu i z możliwymi skutkami, związanymi np. z przerwami w produkcji. Tu warto dodać, że firmy ubezpieczeniowe na ogół nie chcą przy takich ocenach opierać się na zewnętrznych źródłach, bo tylko bezpośredni kontakt umożliwia najdokładniejszą wycenę ryzyka.

Tak z ciekawości – kto dokonuje tej oceny procesów inżynieryjnych czy procesu produkcji i ewentualnych skutków przerw w produkcji?

Inżynierowie, oczywiście. Zatrudniamy inżynierów oceniających ryzyko. Ich zadaniem jest sprawdzenie tego, jak działa zakład i przebiega cały proces produkcji. Do tego dochodzi jeszcze audyt, którego celem jest sprawdzenie, czy przedsiębiorca stosuje procedury, chroniące zakład.

Chciałabym zwrócić uwagę właśnie na ten audyt. Sprawia on, że jesteśmy w stanie wychwycić błędy czy jakieś problemy i wskazać przedsiębiorcy, co pozwala mu na ich usunięcie. Naszym celem nie jest przecież, aby odmówić takiemu przedsiębiorcy polisy, tylko aby dzięki współpracy z nim usunąć zagrożenia.

Axa to firma międzynarodowa, z wiedzą na temat wymogów, związanych z działalnością biznesową na różnych rynkach. Czy jesteście w stanie pomóc np. polskiej firmie, która chce wyjść za granicę, w osiągnięciu tego celu?

Oczywiście. I chodzi nie tylko o kwestie i naszą wiedzę o ubezpieczeniach, wymogach prawnych i finansowych, ale także doświadczenia związane z zachowaniami społecznymi czy zwyczajami biznesowymi. Na przykład w Hiszpanii istnieje obowiązek ubezpieczenia OC środowiskowego, czego w Polsce, ani w żadnym kraju europejskim, nie ma. W niektórych krajach europejskich dystrybutor produktu wymaga od producenta posiadania polisy od odpowiedzialności cywilnej za ten produkt z bardzo wysoką sumą ubezpieczenia. To nie jest wymóg prawny, a standard rynkowy. We Francji jest obowiązek ubezpieczenia się od ryzyka terroryzmu. W Chinach dopiero wprowadzany jest kodeks cywilny, dotychczas wszelkie spory były załatwiane polubownie. Dla firmy, która wychodzi na zagraniczne rynki tworzymy optymalny program zapewniający odporność biznesu. Taki program powstaje we współpracy spółki lokalnej, spółki matki w Polsce, często brokera ubezpieczeniowego i nas jako ubezpieczyciela, a efektem są zidentyfikowane różne rodzaje ryzyka i decyzja, co z tym ryzykiem można zrobić. Nie każde można i trzeba ubezpieczyć, ale trzeba mieć ich świadomość i ciągle je monitorować.

Wygląda na to, że proces ubezpieczania się zrobił się naprawdę skomplikowany. Myślę, że wielu przedsiębiorców może nie zdawać sobie z tego sprawy. Czy mogłaby Pani podpowiedzieć, jak ten proces powinien wyglądać?

Uważam, że przedsiębiorcy powinni usiąść ze swoim brokerem, zaprosić do stołu ubezpieczyciela i zastanowić się, jakie ryzyko jest związane z działalnością firmy i jakie mogą być konsekwencje. Powinni rozważyć, co można i należy lepiej ubezpieczyć. Mamy odpowiednią infrastrukturę, służącą szacowaniu ryzyka przy różnego rodzaju działalności. Im lepiej poznamy proces, dokładniej opiszemy ryzyko, tym łatwiej potem będzie nam zlikwidować ewentualne szkody. Dzięki temu nie ma problemu niezrozumienia czy niezadowolenia po którejś ze stron. Jesteśmy w stanie i firmom i ich reprezentantom pomóc w wyborze odpowiednich rozwiązań czy też w ocenie skutków wydarzeń, jakie mogą nastąpić. A naprawdę – konsekwencje nawet niewielkich zdarzeń mogą być ogromne.

Dziękuję za rozmowę

Powiązane tematy

Dotychczasowy system zamieszczania komentarzy na portalu został wyłączony

Przeczytaj więcej

Dziękujemy za wszystkie dotychczasowe komentarze i dyskusje.

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych.