Informacje

autor: www.sxc.hu
autor: www.sxc.hu

Orban ostro o tym kogo poprze V4

Zespół wGospodarce

Zespół wGospodarce

Portal informacji i opinii o stanie gospodarki

  • Opublikowano: 14 czerwca 2019, 11:42

  • 3
  • Powiększ tekst

Grupa Wyszehradzka będzie mogła poprzeć tylko takich przywódców na stanowiska kierownicze w UE, którzy szanują Europę Środkową - oznajmił w piątek premier Węgier Viktor Orban po czwartkowym szczycie szefów rządów V4 w Budapeszcie.

Będziemy mogli poprzeć tylko takich przywódców spoza Europy Środkowej, którzy szanują Europę Środkową, nie patrzą na nas z góry, nie mówią, że nie potrzebują naszych głosów, żeby zostać przywódcami. I generalnie darzą Czechów, Polaków, Słowaków i Węgrów takim szacunkiem, na jaki zasługują” - oznajmił Orban w Radiu Kossuth.

Podkreślił, że Europa Środkowa jest motorem europejskiego wzrostu gospodarczego, ma swoje cele i interesy, i będzie je realizować.

Będziemy rozmawiać jak równi z Francuzami czy Niemcami, co musi się wyrażać także w kwestiach personalnych. Musi być także na szczeblu europejskim taki przywódca z Europy Środkowej, który ucieleśni tę pewność siebie, siłę i tę optymistyczną wizję przyszłości” - oznajmił.

Pytany o to, kogo może poprzeć Grupa Wyszehradzka na stanowisko szefa Komisji Europejskiej, odparł, że trzeba sporządzić „listę negatywną i listę pozytywną” i skreślić spośród kandydatów tych, którzy nie mogą wchodzić w grę, bo z jakiegoś względu są nie do przyjęcia.

Na przykład na kierownicze stanowisko w Europie nigdy nie wolno popierać człowieka, który uczestniczył wcześniej w ataku na państwo członkowskie, a tym bardziej nim kierował, (…) bo zadaniem europejskiego przywódcy jest jednoczenie Unii Europejskiej” - zaznaczył Orban.

Przedstawiciele władz Węgier mówili wcześniej, że nie poprą kandydata wiodącego Europejskiej Partii Ludowej Manfreda Webera na stanowisko szefa KE. Argumentowano to m.in. tym, że Weber powiedział w marcu, iż nie chce zostać szefem KE dzięki węgierskim głosom.

Ponieważ nie tylko my z Europy Środkowej będziemy decydować (…), należy sporządzić szeroką listę, żebyśmy mogli potem się porozumieć. Widzę szansę na to, że za tydzień-dwa takie porozumienie się zrodzi” - oznajmił Orban.

Odmówił jednak podania nazwisk. „Wszystko ma swoją kolej, w tym także rytm politycznych negocjacji. (…) Teraz wymienienie jakiegokolwiek nazwiska, wyznaczenie kogokolwiek raczej by osłabiło jego szanse niż wzmocniło” - ocenił.

Orbana zapytano też o przyszłość rządzącego na Węgrzech Fideszu w Europejskiej Partii Ludowej (EPL), gdzie 20 marca jego członkostwo zostało zawieszone. Jednym z powodów była kampania plakatowa Fideszu, w której zarzucano szefowi KE Jean-Claude’owi Junckerowi plany zwiększenia imigracji do Europy.

Jeśli EPL stanie się proimigracyjna, zapomni o swoich chrześcijańskich korzeniach, nie będzie szanować narodów, stanie się zakładnikiem brukselskich biurokratów - bo czasem brukselscy biurokraci biorą zakładników i zwabiają w pułapkę przywódców politycznych - to w takiej wspólnocie nie ma dla nas miejsca. Ale nie to jest ważne, gdzie należymy, tylko to, kim jesteśmy i czego chcemy. Na tej podstawie musimy podejmować decyzje” - powiedział węgierski premier.

Według niego Fidesz został zaatakowany w EPL przez „partie skandynawskie i luksemburskie, generalnie wyznające liberalny system wartości”. „Przypuścili na nas bardzo brutalny atak, w dodatku na początku kampanii wyborczej do Parlamentu Europejskiego, co było głupotą, żeby nie powiedzieć mocniej” - ocenił Orban. Dodał, że skutek był taki, iż EPL wypadła na wyborach do PE gorzej niż wcześniej i gorzej, niż by mogła.

Szef węgierskiego rządu odniósł się też to listu, który wystosował do grupy „mędrców” EPL. Grupa ta składa się z b. kanclerza Austrii Wolfganga Schuessela, b. przewodniczący Rady Europejskiej Hermana Van Rompuya i b. szefa Parlamentu Europejskiego Hansa-Gerta Poetteringa. Ma ona monitorować wdrażanie przez Fidesz przedstawionych warunków oraz oceniać poszanowanie praworządności i wartości EPL.

Według lewicowego dziennika „Nepszava”, który uzyskał dostęp do treści listu, Orban bronił w nim polityki swego rządu. Pisał m.in., że niezawisłość węgierskich sądów jest zagwarantowana w konstytucji i nie należy się niepokoić stanem wolności słowa na Węgrzech. O kampanii plakatowej napisał zaś, że rząd chce tylko otwartego dialogu na kluczowe tematy.

Orban powiedział w Radiu Kossuth, że w celu rozwiązania konfliktu w EPL poproszono „takich cieszących się autorytetem ludzi w EPL, którzy mogą ten spór zamknąć”.

Nie akceptuję takiego nastawienia, że tu przyjadą jako nauczyciele czy profesorowie, zrobią uczniom egzamin, sprawdzą, jak wyglądają, obejrzą im zęby, jak na końskim targu. (…) Węgry to kraj, żyją tu ludzie, Europejczycy, których trzeba szanować. Takie egzaminy są nie do wyobrażenia. Będziemy mówić o tym, czego chce EPL, czego chce Fidesz, czego chcemy my i będziemy mogli uzgodnić nasze cele. Nie traktuję Węgier, Fideszu i siebie jako egzaminowanego ucznia, tylko jako równego partnera” - podkreślił.

PAP/ as/

Powiązane tematy

Komentarze