Wygraliśmy bitwę o przyszłość polskiej energetyki
Wygraliśmy bitwę, ale wojna trwa, bo Polsce może być narzucony haracz - ocenił europoseł Ryszard Czarnecki, komentując zablokowanie zapisu o dojściu UE do neutralności klimatycznej do 2050 r. Zauważył, że Niemcy wcale nie spieszą się z zamykaniem kopalni i radził, abyśmy brali z nich przykład.
Polska i sześć innych krajów Europy Wschodniej zablokowały podczas zakończonego w piątek szczytu UE w Brukseli zapis o dojściu do neutralności klimatycznej do roku 2050.
Stało się świetnie. To dobrze, że polski rząd i polski premier bronią polskich interesów ekonomicznych, bronią interesów polskich firm i polskich pracowników. Pokazaliśmy, że jesteśmy przeciwni haraczowi, który de facto mógłby być narzucony na Polskę i nie tylko Polskę, bo także na kraje „nowej Unii” - stwierdził Czarnecki.
Zaznaczył, że Polska nie była osamotniona, bo przeciwnych temu zapisowi było „nie parę krajów, jak niektórzy mówili, a sześć: dwa kraje z Grupy Wyszehradzkiej - Polska i Czechy, dwa bałtyckie - Litwa i Estonia, i dwa bałkańskie - Chorwacja i Rumunia”.
Startowaliśmy z dużo niższego pułapu. Przez 30 lat udało się Polsce masę zrobić, tylko że nie jest to uwzględniane przez naszych bliższych i dalszych sąsiadów z Europy Zachodniej. Mamy prawo oczekiwać bardzo konkretnych instrumentów kompensacyjnych, a na razie przedstawiają nam pewne „ramy obrazu”. Jest tam mowa o pewnej solidarności społecznej, ale ten obraz musi być dopiero „namalowany” - zaznaczył.
Według Czarneckiego Polski nie stać na ponoszenie kosztów „neutralności klimatycznej”.
Co prawda za tego rządu prześcignęliśmy Grecję, jeśli chodzi o PKB na głowę mieszkańca, a jesteśmy już bardzo blisko Portugalii, jednak jesteśmy jednym z siedmiu najbiedniejszych krajów Unii. Nie fair jest więc domaganie się od nas takiego finansowania tych celów, jakbyśmy byli bogatymi płatnikami netto do budżetu unijnego - ocenił.
Czarnecki zaznaczył, że Polska „jest za ekologią”, ale przy zachowaniu zdrowego rozsądku.
Nie chcemy wylewać dziecka z kąpielą. Tym dzieckiem jest polska gospodarka, która daje setkom tysięcy ludzi miejsca pracy, akurat w sektorze energetycznym. I nie uważamy, że należy to dziecko wylewać z powodów ideologicznych i swoistej arogancji starej Unii - dodał.
Pytany, jak długo Polska będzie mogła się przed tym bronić oraz jakie ma szanse na finansowanie kompensacyjne, ocenił, że „wygraliśmy bardzo ważną bitwę, ale trwa wojna o uczciwe i fair traktowanie polskiej gospodarki”.
Będą różne podchody. Za rozwiązaniami, które są kosztem Polski i naszego regionu Europy, są zwłaszcza liberałowie - prezydent Francji (Emmanuel Macron) i premier Holandii (Mark Rutte). Zwrócę też uwagę na „przesunięcie się” stanowiska Niemiec w tej sprawie, co ma wymiar wewnątrzpolityczny, niemiecki. Świetny wynik „Zielonych” w wyborach do europarlamentu w RFN (zajęli drugie miejsce z 20,5-procentowym poparciem), spowodował, że nagle kanclerz Angela Merkel „przesunęła się” w kierunku pozycji bardziej proekologicznych, walcząc z „Zielonymi” o elektorat. Tym samym podpisuje się pod żądaniami „przykręcenia śruby ekologicznej” wobec naszego regionu Europy - ocenił.
Jego zdaniem „będziemy musieli tworzyć koalicje zarówno na poziomie Rady Europejskiej, jak i w Parlamencie Europejskim”.
Kryterium nie będą podziały polityczne, tylko narodowe, bo można spodziewać się, że kraje naszego regionu Europy będą działać w dużym stopniu solidarnie. Nie oczekuję, że wszystkie, bo są wątpliwości na przykład, co do Bułgarii i Słowacji - stwierdził.
PAP zapytała także o polską Partię Zieloni, która przed jesiennymi wyborami parlamentarnymi pozostaje w koalicji wokół Platformy Obywatelskiej, proponując m.in. zamykanie polskich kopalni oraz przekwalifikowywanie pracowników do instalowania paneli fotowoltaicznych.
Według Czarneckiego, takie argumenty i opinie Zielonych są „natury ideologicznej”, jak dodał, „swoistych ultrasów ekologicznych”. Przekonywał, że „nie można postępować wbrew interesom ludzi zatrudnionych w tym sektorze, bo ludzie lepiej wiedzą i czują, co dla nich jest dobre”. Zwrócił uwagę, że władze RFN chętnie podnoszą kwestie proekologiczne, w tym OZE (odnawialnych źródeł energii), ale wcale się nie spieszą z zamykaniem kopalni.
Kopalnie w Niemczech przez 20 lat mają jeszcze funkcjonować i przemysł górniczy wcale się tam nie zwija. Więc na razie bierzmy przykład z pragmatycznych Niemców. Oni chcą grać na różnych fortepianach energetycznych, wcale nie zamykając wieka fortepianu kopalni - zauważył.
PAP, MS