Pracodawca nie musi dać pracownikowi płatnego zwolnienia na dzień protestów
Pracodawcy nie muszą udzielać płatnego dnia wolnego związkowcom, chcącym wziąć udział w zaplanowanych na 11-14 września Ogólnopolskich Dniach Protestu - powiedzieli eksperci prawa pracy. Zaplanowany protest to nie czynność doraźna, która uzasadniałaby zapłatę - wskazali.
Prawo do płatnego zwolnienia od świadczenia pracy, z zachowaniem prawa do wynagrodzenia, przysługuje "na czas niezbędny do wykonania doraźnej czynności wynikającej z jego funkcji związkowej" przysługuje związkowcom na podstawie art. 31 ust. 3 ustawy o związkach zawodowych. Podobne prawo wynika z art. 25 ust. 2 ustawy, z tą tylko różnicą, że dotyczy czynności związkowców poza zakładem pracy.
W obu wypadkach warunkiem płatnego zwolnienia od pracy jest, by związkowiec nie mógł wykonać swoich zadań w czasie wolnym od pracy, a także - by działanie związkowca miało charakter doraźny. Powstały wątpliwości, czy udział w zaplanowanych na 11-14 września Ogólnopolskich Dniach Protestu jest czynnością doraźną.
Zdaniem dr Marcina Wojewódki z Kancelarii Prawa Pracy Wojewódka i Wspólnicy udział w Ogólnopolskich Dniach Protestu nie jest czynnością doraźną i dlatego pracodawca nie ma obowiązku zwolnienia pracownika z zachowaniem prawa do wynagrodzenia.
Podobnego zdania jest Magdalena Świtajska z kancelarii Wardyński i Wspólnicy. Podkreśla, że "w każdym przypadku czynność musi być takiego rodzaju, że nie jest możliwe zaplanowanie i zrealizowanie jej w czasie wolnym od pracy". "Prawo do zwolnienia nie będzie zatem przysługiwało pracownikowi, jeśli udział w danej czynności w czasie pracy będzie kwestią wyboru, a nie konieczności" - dodaje Świtajska.
Dr Waldemar Uziak w opinii prawnej przygotowanej dla Regionu Gdańskiego NSZZ "Solidarność" podkreśla, że czynność doraźna to niekoniecznie czynność krótkotrwała. "W zależności od potrzeb czynnością doraźną może być spotkanie trwające np. dwie godziny, negocjacje dotyczące treści układu zbiorowego pracy podejmowane codziennie w okresie tygodnia, czy szkolenie związkowe przewidziane na 3 lub 5 dni" - wyjaśnia dr Waldemar Uziak.
Eksperci najczęściej przywołują tu wyrok Sądu Najwyższego z 6 czerwca 2001 r. (sygn. I PKN 460/00), w którym SN stwierdził, że doraźna jest czynność niecierpiąca zwłoki, której nie można zrealizować w innym terminie, a jest ona niezbędna "dla zachowania praw związku, jego członków lub innych pracowników, którym związek zapewnia ochronę". Zdaniem SN wymóg ten jest spełniony, gdy działacz broniący innego pracownika spotyka się z przedstawicielem pracodawcy, albo gdy uczestniczy w szkoleniu związkowym, w ramach którego uczy się skutecznej obrony praw pracowniczych.
W innym wyroku - z 13 stycznia 2005 r. (sygn. II PK 117/04) - Sąd Najwyższy podkreślił, że związkowiec nie może sam sobie udzielić zwolnienia od pracy i samowolnie zaprzestać wykonywania obowiązków pracowniczych. Musi zawiadomić pracodawcę, jeżeli przyczyna nieobecności jest z góry wiadoma lub możliwa do przewidzenia. W przeciwnym razie jego nieobecność może zostać potraktowana jako nieusprawiedliwiona, co będzie uzasadniało dyscyplinarne zwolnienie z pracy z powodu ciężkiego naruszenia obowiązków pracowniczych.
Na podstawie orzecznictwa SN eksperci przyjmują, że pracodawca, który nie uwzględni wniosku zarządu związku zakładowej organizacji związkowej lub pracownika o zwolnieniu od pracy, na podstawie art. 31 ust. 3, narusza przepisy ustawy o związkach zawodowych, za co grozi mu kara.
Jednak w wyroku z 2 czerwca 2010 r. (sygn. II PK 367/09) Sąd Najwyższy wyjaśnił, że samo powiadomienie pracodawcy o nieobecności w pracy nie oznacza jeszcze, że tym samym pracownik jest już zwolniony z obowiązku wykonywania pracy. Zdaniem sądu decyzję w tej sprawie musi podjąć sam pracodawca. "Obowiązek pracodawcy odpłatnego zwolnienia pracownika od pracy zawodowej nie może być więc traktowany jako obowiązek bezwzględny" - orzekł SN, wskazując, że liczy się również interes pracodawcy, a ten może wymagać obecności pracownika w pracy w danym dniu.
Wyrok ten dotyczył związkowca, który wraz z przewodniczącym WZZ "Sierpień 80" poinformowali bezpośredniego przełożonego - kierownika zmiany o tym, że w następnym dniu nie będą w pracy z powodu udziału w referendum strajkowym. Oprócz nich miało być nieobecnych jeszcze sześciu pracowników. Obaj jednak, wbrew poleceniu kierownika, nie poinformowali o tym menadżera produkcji. Z tego powodu następnego dnia zakład nie mógł rozpocząć produkcji na drugiej zmianie i trzeba było wdrożyć plan awaryjny. SN uznał, że pracodawca miał prawo dyscyplinarnie zwolnić związkowca, który nie powiadomił menadżera produkcji o planowanej nieobecności w pracy.
(PAP)