Hiszpanie wściekli na premiera za Open Arms
Hiszpańskie media oraz politycy, głównie opozycji, nie szczędzą rządowi Pedro Sancheza krytyki w związku z wydaniem w niedzielę zgody na przyjęcie statku organizacji Open Arms ze 107 migrantami na pokładzie. Ale wątpliwości co do decyzji ma nawet wicepremier Carmen Calvo.
Wiceszefowa hiszpańskiego rządu potwierdziła, że socjalistyczny gabinet zgodził się na otwarcie portów na Balearach dla jednostki z nielegalnymi migrantami, której przyjęcia przez dwa tygodnie odmawiały Włochy. Wcześniej w niedzielę rząd Sancheza zgodził się na wpłynięcie jej do portu w Algeciras, ale kapitan statku Open Arms odrzucił tę propozycję, twierdząc, że to zbyt odległy kierunek.
Calvo zaznaczając, że do poniedziałkowego południa rząd nie otrzymał odpowiedzi ze strony Open Arms, nie ukrywała niezadowolenia z możliwości przyjęcia statku z migrantami. Zarzuciła kapitanowi jednostki, jak i kierownictwu tej pozarządowej organizacji „nieodpowiedzialność”.
Statek mógł dotrzeć do Malty, aby część pasażerów została przyjęta przez ten kraj. Open Arms wolał jednak płynąć do Włoch - powiedziała w rozmowie z radiem „Cadena Ser” Calvo.
W poniedziałek krytyki Sanchezowi nie szczędzą posłowie opozycji parlamentarnej, a także media. Dzienniki „El Mundo” i „ABC” wskazują, że premier uległ naciskom międzynarodowym, aby przyjąć Open Arms, która „w przeszłości złamała już porozumienie” z Madrytem w sprawie dostarczania migrantów do hiszpańskich portów.
Wystarczyły słowa krytyki ze strony aktora Richarda Gere i lewicowych aktywistów, aby Sanchez chciał upiększyć swój wizerunek. Jego rząd pokazuje, że nie prowadzi poważnych działań w polityce migracyjnej i jest uległy na naciski określonych grup - napisał „El Mundo”.
W czerwcu hiszpańska pozarządowa organizacja Open Arms złamała warunki porozumienia z władzami w Madrycie, na podstawie którego w kwietniu wypuszczony został z portu w Barcelonie jej statek. Aktywiści, którzy zobowiązali się odstąpić od działań polegających na wyławianiu płynących do Europy migrantów, wypłynęli w kierunku Libii. Jednostka miała zakaz prowadzenia misji na Morzu Śródziemnym od stycznia 2019 r.
Jesteśmy zablokowani sześć miesięcy. Nie wytrzymamy już dłużej. Podnosimy kotwicę i płyniemy. Prędzej zostaniemy uwięzieni niż staniemy się wspólnikami - oświadczył w czerwcu w komunikacie szef Open Arms Oscar Camps.
Zgodnie z hiszpańskimi przepisami za nielegalne wypłynięcie w morze jednostki Open Arms organizacji tej grozi grzywna do 901 tys. euro.
Zablokowanie w porcie w Barcelonie statku organizacji Campsa to nie pierwsza sytuacja z uniemożliwieniem tej jednostce pływania po Morzu Śródziemnym. W przeszłości przez miesiąc była ona blokowana we Włoszech, gdzie tamtejszy rząd oskarżył Open Arms o udział w procederze przerzucania do UE nielegalnych migrantów.
PAP, MS