Informacje

autor: fot. Pixabay
autor: fot. Pixabay

Radioaktywne odpady trafią do Pacyfiku

Zespół wGospodarce

Zespół wGospodarce

Portal informacji i opinii o stanie gospodarki

  • Opublikowano: 11 września 2019, 13:21

    Aktualizacja: 11 września 2019, 13:27

  • Powiększ tekst

Firma Tokyo Electric Power (TEPCO), obsługująca dawno elektrownię w Fukushimie, poinformowała, że nie ma miejsca na magazynowanie radioaktywnej wody

Yoshiaki Harada, japoński minister środowiska, powiedział, że firma może być zmuszona do wyrzucenia części ze swoich zbiorników z wodą do Pacyfiku. Powodem jest kończące się miejsce na magazynowanie wody i brak możliwości stworzenia nowych magazynów.

Jedyną możliwością będzie spuszczenie wody do morza i rozcieńczenie jej – mówi minister Harada – Obrady nad problemem będzie sprawował cały rząd, ale chciałem podzielić się moją skromną opinią.

TEPCO obecnie magazynuje ponad milion ton radioaktywnej wody pozostałej po katastrofie w Fukushimie z 2011 roku. Była ona używana do ochłodzenia rdzeni elektrowni. Teraz jednak jest istotnym problemem dla firmy jak i całej Japonii. Nie można bowiem znaleźć dla niej żadnego użytku, a jej bezpieczna utylizacja jest właściwie niemożliwa. TEPCO dodało także, że do 2022 skończy się miejsce do magazynowania wody.

Problemem dla firmy jest przede wszystkim tryt – izotop radioaktywny wodoru. Nie istnieje żaden efektywny proces technologiczny umożliwiający rozbicie go na nieaktywne formy. Za to proces ten zachodzi w przeciągu kilku minut w naturze, jeśli woda skażona trytem zostanie zdeponowana do odpowiednio dużego zbiornika wodnego.

TEPCO przyznało jednak, że woda jest skażona nie tylko trytem, ale także innymi pierwiastkami. Te z kolei niekoniecznie muszą ulegać tak prostemu i szybkiemu rozkładowi w warunkach naturalnych. Dlatego też rząd japoński nie podjął jeszcze decyzji, czy wyrzucenie wody do Pacyfiku jest dobrym rozwiązaniem.

Głos sprzeciwu dochodzi od lokalnych rybaków. Już po samej awarii w Fukushimie mieli oni wiele problemów, by z powrotem wrócić do swojej działalności. Są oni przekonani, że bezpieczny, kontrolowany zrzut zanieczyszczonej wody do oceanu jest niemożliwy.

Swoje obawy wyraziła także Korea Południowa. Punkt zrzutu jest niebezpiecznie blisko wód koreańskich, co mogłoby przełożyć się na zanieczyszczenie nie tylko japońskich miejsc połowu, ale też i koreańskich. Biorąc pod uwagę napięte stosunki na linii Japonia-Korea Południowa, kolejny incydent, nawet jeśli w ostateczności nie groźny dla środowiska, mógłby doprowadzić nawet do zerwania stosunków dyplomatycznych.

Artykuł w języku angielskim można przeczytać na stronach oilprice.com

Adrian Reszczyński

Powiązane tematy

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych