LOT chce więcej pieniędzy, ale po 9 października
Polskie Linie Lotnicze LOT wystąpią po 9 października do resortu skarbu o wypłatę drugiej transzy pomocy publicznej - poinformował w czwartek prezes spółki Sebastian Mikosz. Nie ujawnił jednak jak wielka miałaby ona być.
Na 9 października zapowiedziane jest posiedzenie Rady Nadzorczej przewoźnika. W grudniu 2012 r. spółka otrzymała 400 mln zł pierwszej transzy pomocy publicznej.
"Przychodzi najtrudniejszy okres w tej chwili, czyli zima. (...) Radę (nadzorczą spółki - PAP) mamy 9 października, na Radzie o tym (pomocy publicznej - PAP) porozmawiamy" - powiedział dziennikarzom w Sopocie podczas Europejskiego Forum Nowych Idei Mikosz. Dopytywany, czy LOT będzie się zwracał o pomoc po 9 października odpowiedział, że tak.
Prezes LOT-u dodał też, że firma odpowie zmodyfikowaną strategią na plany rozpoczęcia obsługi połączeń krajowych przez Ryanair.
Irlandzki tani przewoźnik zapowiedział w czwartek, że od wiosny 2014 r. będzie wykonywał loty z podwarszawskiego Modlina do Gdańska i Wrocławia. Według zapowiedzi Ryanair ceny biletów będą się zaczynały od 99 zł.
"Z Komisją Europejską musimy o tym porozmawiać. Trzeba będzie może wymienić flotę, zrobić jakieś ruchy. Wejście Wizzaira na Okęcie też zmieniło naszą sytuację. Przecież to są bardzo dobrze zarządzane linie, które nie mają kłopotów finansowych, więc będą się rozwijać" - zauważył.
Plan restrukturyzacji PLL LOT, warunkowo zatwierdzony przez ministra skarbu Włodzimierza Karpińskiego, analizuje obecnie Komisja Europejska. W dokumencie zapisano, że LOT może potrzebować dodatkowej pomocy publicznej w wysokości do 381 mln zł. Prezes firmy podkreślał wcześniej, że zrobi wszystko, by wsparcie właściciela było jak najmniejsze.
PLL LOT straciły w 2012 r. na swojej podstawowej działalności, czyli przewozie pasażerów, 146,5 mln zł. Strata netto w tym czasie sięgnęła blisko 400 mln zł. Spółka dokonała też odpisów w wysokości 479,5 mln zł.
Akcjonariuszami PLL LOT są: Skarb Państwa, który ma 67,97 proc. akcji spółki, TFS Silesia - 25,1 proc., a pozostałe 6,93 proc. należy do pracowników.
(PAP)