Informacje

Fot.wikimedia.org
Fot.wikimedia.org

NIK winna skontrolować prywatyzację Stoczni Gdańskiej

Polska Agencja Prasowa

  • Opublikowano: 2 października 2013, 10:58

  • Powiększ tekst

Najwyższa Izba Kontroli powinna skontrolować proces prywatyzacji Stoczni Gdańsk - powiedział w środę w radiowej Jedynce minister skarbu Włodzimierz Karpiński. Jego zdaniem winnym sytuacji, w której znajduje się zakład, jest ukraiński inwestor Siergiej Taruta.

Karpiński powiedział, że nie może zadeklarować pomocy dla stoczni z pieniędzy publicznych, bowiem nie widać szansy, że zostałyby one wykorzystane efektywnie na trwałą odbudowę przedsiębiorstwa. Wskazał, że w poważnych tarapatach znajduje się także Huta Częstochowa, która ma tego samego inwestora, co Stocznia Gdańska.

Minister poinformował, że aby mieć czyste sumienie, zwróci się do Najwyższej Izby Kontroli, aby z jednej strony sprawdziła cały proces prywatyzacji, a z drugiej zbadała efektywność i racjonalność wydatkowania pieniędzy publicznych na stocznię, czy one służyły odbudowie zdolności produkcyjnych firmy.

"To jeden z najlepszych adresów, żeby obiektywnie stwierdzić, jak naprawdę pieniądze publiczne, pieniądz polskiego podatnika został wykorzystany" - zaznaczył Karpiński

Poinformował, że Agencja Rozwoju Przemysłu wspólnie z resortem pracy przygotowuje - na wypadek ewentualnego niekorzystnego rozwoju sytuacji w stoczni - bardzo szeroki plan, który pozwoli zająć się każdym, kto będzie poszukiwał na rynku pracy swojego miejsca. Plan ten będzie zakładał wykorzystanie urzędów pracy, środków unijnych oraz środków z Funduszu Pracy.

Karpiński zastrzegł, że każdy pomysł, który będzie rokował możliwość dobrego rozwiązania biznesowego dla stoczni, będzie skrupulatnie analizowany. "Odpowiedzialna władza publiczna musi się przygotować na każdy scenariusz, więc będziemy starali się asekurować na rynku pracy każde miejsce pracy" - zadeklarował.

Minister zaznaczył, że od 2004 r. przedsiębiorstwo dostało od państwa 555 mln zł pomocy publicznej. Powiedział, że w 2007 r. poprzedni rząd po przegranych wyborach dosyć szybko sprywatyzował stocznię nie dając żadnych gwarancji inwestycyjnych i miejsc pracy. Wtedy też zaczęły się problemy Stoczni Gdańskiej. Karpiński podkreślił, że ARP ma 25 proc. i jest mniejszościowym udziałowcem firmy.

W związku z tym - zdaniem Karpińskiego - wszystkie decyzje zależą od większościowego udziałowca, "który skupił pełną władzę operacyjną i biznesową". Według ministra nic nie stoi na przeszkodzie, aby główny akcjonariusz dokapitalizował stocznię. Zdaniem ministra to on swoim sposobem zarządzania doprowadził do obecnej sytuacji w stoczni.

"Ale my oczywiście nie będziemy pasywni, każdą konstruktywną propozycję, która wychodzi naprzeciw rozwojowi rynku pracy i ratowaniu tego przedsiębiorstwa, będziemy rozważali. Do dziś takich propozycji finalnych nie otrzymaliśmy" - powiedział. Podkreślił, że nie można zarzucić ARP braku dobrej woli.

(PAP)

Powiązane tematy

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych