Energetyka jądrowa: Ryzyko polityczne rząd musi wziąć na siebie - eksperci oceniają
Potencjalni partnerzy w projekcie jądrowym oczekują, że rząd weźmie na siebie ryzyko polityczne inwestycji; krokiem w tym kierunku będzie przyjęcie programu energetyki jądrowej - mówili uczestnicy dyskusji o atomie w energetyce podczas Kongresu Nowego Przemysłu.
Projekt Programu Polskiej Energetyki Jądrowej (PPEJ) trafił na początku tygodnia do konsultacji międzyresortowych. Zgodnie z zawartym w dokumencie harmonogramem rząd powinien go przyjąć do końca 2013 r. "W PPEJ znalazły się zapisy o konieczności rozpoczęcia przez rząd prac nad modelem wsparcia dla energetyki jądrowej, który jest ważny z punktu widzenia inwestorów" - podkreśliła wiceprezes PGE EJ1 Marzena Piszczek. Potencjalni partnerzy pytają się przede wszystkim o to, czy państwo weźmie na siebie ryzyko polityczne - podkreślała. Chodzi o to, żeby nie doszło do sytuacji, gdzie inwestycja się udaje, ale - tak jak w Niemczech - państwo nie zgadza się na eksploatację elektrowni z przyczyn wyłącznie politycznych. "Rolą państwa jest to ryzyko pokryć. Z naszego punktu widzenia to warunek sine qua non i on w PPEJ się znajduje" - oceniła Marzena Piszczek.
"Ze strony banków czy agencji eksportowych jest oczekiwanie gwarancji rządowych, że w skrajnym przypadku ktoś weźmie odpowiedzialność za decyzję polityczną" - dodała wiceprezes PGE EJ1. Podtrzymała jednocześnie, że koniec 2024 r. - to realny termin oddania pierwszego bloku jądrowego. Przypominając założenia PPEJ, dyrektor departamentu energii jądrowej w ministerstwie gospodarki Zbigniew Kubacki ocenił, że w latach 2020-2030 w Polsce z powodu wyeksploatowania zamknąć trzeba będzie elektrownie o mocy ponad 5 tys. MW i to jest właśnie miejsce na atom. Zgodnie z projektem Programu, w 2030 r. ok. 20 proc. energii ma pochodzić ze źródeł odnawialnych, 58 proc. z węgla kamiennego i brunatnego a ok. 12 proc. z atomu.
Kubacki przypomniał, że ostateczną decyzją w sprawie atomu będzie decyzja zasadnicza dla pierwszego bloku, wydawana przez Ministra Gospodarki - spodziewana w 2017 r.
Krzysztof Wilbik w EDF Polska zwrócił uwagę, że elementy PPEJ rząd powinien przenieść do polityki energetycznej kraju. "To byłby moment świadczący, że budowa elektrowni jądrowej jest realna". Wtedy należałoby się zastanowić nad konkretnym mechanizmem wsparcia - dodał.
Partner w kancelarii CMS Cameron McKenna Karolina Siedlik wskazała z kolei, że duże nakłady na samym początku projektu wymagają wsparcia publicznego, które będzie musiało być zgodne z legislacją UE. W jej ocenie Polska powinna śledzić rozwój wypadków wokół brytyjskich kontraktów różnicowych dla nowych elektrowni jądrowych, którymi będzie musiała zająć się KE.
Ziemowit Iwański z GE Hitachi Nuclear Energy również ocenił, że konieczne są mocne gwarancje rządu co do chęci budowy i udziału w późniejszej eksploatacji elektrowni jądrowej. Wraz z dyrektorem Areva Polska Jean-Andre Barbosą podkreślali jednak, że ze wszystkich przypadków na świecie wynika, iż inwestycja w energetykę jądrową ma pozytywne efekty dla całej gospodarki.
Brytyjczycy policzyli, że nowy atom - poza przewidywalnymi cenami energii - spowoduje reinwestycję 50-60 proc. kosztów budowy w angielskich firmach - podkreślał Iwański. To są bardzo dobrze płatne miejsca pracy, kreujące bardzo dużą wartość dodaną - mówił Barbosa.
Z kolei prof. Andrzej Strupczewski z NCBJ przypomniał, że poza Niemcami wszystkie znaczące państwa na świecie mają lub budują energię jądrową. Podkreślał, że dzisiejsze reaktory zapewniają bardzo wysoki poziom bezpieczeństwa, a koszt przyłączenia do sieci elektrowni jądrowej w przeliczeniu na jednostkę mocy jest 20-40 razy niższy niż źródeł wiatrowych czy słonecznych.
Strupczewski przytoczył też zeszłoroczne dane, z których wynika, że w Niemczech cena energii z morskich farm wiatrowych to ok. 190 euro/MWh, z paneli słonecznych - 125-170 euro/MWh, a we Francji - w której dominuje atom - średnia cena MWh to 42 euro. Prognoza dla nowych elektrowni jądrowych to maksymalnie 90 euro.
(PAP)
wkr/ je/