Ekolodzy są przeciwni rozbudowie Elektrownii Opole. Stawiają zarzuty: nie rozwiąże niedoboru energii, jest nierentowna, wzrosną ceny za prąd
11 organizacji ekologicznych zaapelowało do premiera Donalda Tuska o ostateczne wycofanie się z planów rozbudowy Elektrowni Opole. Jak twierdzą, plany te nie rozwiązują problemów energetycznych Polski i utrwalają przestarzałą strukturę sektora wytwórczego.
W całostronicowym ogłoszeniu w środowej "Rzeczpospolitej" organizacje przypomniały swoje zastrzeżenia, argumentując m.in., że inwestycja nie rozwiązuje problemu niedoboru energii, jest nierentowna i oznacza podwyżkę cen energii, wymaga niedozwolonej pomocy publicznej, hamuje rozwój sektora odnawialnych źródeł energii (OZE) i energetyki obywatelskiej, a w dodatku pogłębia zależność Polski od węgla kamiennego, który w niedalekiej przyszłości będzie musiał być importowany w jeszcze większej ilości niż dziś np. z Rosji.
Ekolodzy zarzucają też, że inwestycję przygotowano z naruszeniem unijnych regulacji, a mianowicie z pominięciem tzw. dyrektywy CCS, którą wdrożono w Polsce dopiero w ostatnich dniach.
W trakcie przygotowań PGE do budowy w Opolu bloków 5 i 6 o mocy po 900 MW za ponad 11 mld zł przed sądami administracyjnymi rozegrała się długa batalia między spółką, a jedną z organizacji, która zaskarżyła decyzję środowiskową. Wojewódzki sąd administracyjny przychylił się do wniosku skarżących, PGE się odwołało i ostatecznie w październiku NSA uchylił wyrok WSA i otworzył spółce drogę do ubiegania się o pozwolenie na budowę.
Jednak w kwietniu br. PGE ogłosiła, że zawiesza projekt. "Zmiany na rynku energetycznym oraz w otoczeniu makroekonomicznym ograniczyły efektywność ekonomiczną tej inwestycji dla PGE" - informowała wtedy spółka. Kontynuowanie projektu "nie przyniosłoby wzrostu wartości dla akcjonariuszy" - dodało PGE.
Decyzja została krytycznie przyjęta przez rząd, którego członkowie podkreślali, że budowa jest bardzo ważna z punktu widzenia bezpieczeństwa energetycznego państwa. Mimo krytycznego stanowiska, ministerstwo skarbu przypominało też, iż "trzeba mieć na uwadze, że PGE jest spółką publiczną. Skarb Państwa jest istotnym, ale jednym z wielu akcjonariuszy. PGE, jako spółka publiczna musi brać pod uwagę interes swoich akcjonariuszy."
Dwa miesiące później premier Donald Tusk ogłosił, że rząd znajdzie "środki i sposoby, by elektrownia powstała". Od tego czasu PGE prowadzi prace nad "urentownieniem" tej inwestycji. W pierwszej kolejności PGE zabezpieczyło dostawy węgla, podpisując z Kompanią Węglową kontrakt - jak zapewniała spółka - na warunkach "rynkowych". Rozpoczęła rozmowy z potencjalnymi odbiorcami dużych ilości prądu jak KGHM, zaczęła ubiegać się o udział w przedsięwzięciu Polskich Inwestycji Rozwojowych.
Równolegle ruszyły próby takiej modyfikacji otoczenia rynkowego, która generalnie sprzyjałaby inwestycjom. Jak wielokrotnie wskazywali uczestnicy rynku, w tym i prezes PGE Krzysztof Kilian, najlepszym rozwiązaniem wydaje się tzw. rynek mocy. Funkcjonuje on równolegle do rynku energii, a handluje się na nim nie prądem ale zdolnościami do jego wytworzenia, czyli właśnie mocą.
Kilian podkreślał, że PGE rozmawia z URE, resortami gospodarki i skarbu oraz PSE właśnie na temat możliwości zmian pewnych regulacji, m.in. elementów rynku mocy. PGE zapowiedziało, że jeżeli te dodatkowe warunki zostaną spełnione, pozwolenie na rozpoczęcie budowy może wydać 15 grudnia.
(PAP)