Buzek: Musimy likwidować emisję CO2, a nie nasz przemysł
Musimy i chcemy chronić klimat, ale także miejsca pracy, likwidować emisję CO2 i śmiercionośny smog, a nie nasz przemysł czy małe i średnie przedsiębiorstwa, zwiększać bezpieczeństwo, a nie ubóstwo energetyczne - mówi PAP były premier, europoseł Jerzy Buzek (PO)
Czytaj też: Von der Leyen: Kto zanieczyszcza środowisko, zapłaci więcejo-zanieczyszcza-srodowisko-zaplaci-wiecej)
W środę Komisja Europejska ma zaprezentować pakiet legislacyjny „Fit for 55”, który ma przystosować Unię Europejską do nowych, wyższych celów klimatycznych. Zmiany mają mieć wpływ na każdy kraj UE i obejmą wiele obszarów - m.in. wyższe cele dla odnawialnych źródeł energii, podatki, nowe limity emisji dla samochodów czy objęcie nowych sektorów unijnym systemem handlu uprawnieniami do emisji (ETS).
Jak mówi Jerzy Buzek, w planie „Fit for 55” („Gotowi na 55 proc.”) chodzi o kompleksowe działania na rzecz realizacji przez Unię Europejską celu redukcji emisji CO2 w 2030 r. o 55 proc. w porównaniu do 1990 r., na co w grudniu 2020 r. zgodę wyraził również polski rząd.
Niestety w zamian za swoje poparcie wtedy nie zadbał on o realne rekompensaty dla naszego przemysłu energochłonnego, ciepłownictwa czy energetyki. Przypomnę, że gdy w październiku 2014 r. ustalano cel 40 proc. na 2030 r., ówczesny rząd PO-PSL wynegocjował na szczycie Rady Europejskiej specjalne traktowanie i ogromne finansowe wsparcie dla Polski. W pracach nad pakietem, z punktu widzenia Polski, ważne będzie, aby po pierwsze, wysiłki redukcyjne rozłożone były solidarnie między państwa członkowskie UE, z uwzględnieniem ich różnych potencjałów i punktów startowych oraz specyfiki krajowych systemów energetycznych - podkreśla.
Po drugie – jak mówi - ważne będzie, aby nowa legislacja pomogła w sprawiedliwej i efektywnej kosztowo transformacji w stronę gospodarki neutralnej dla klimatu, wzmacniając naszą globalną konkurencyjność i obniżając rachunki za energię – zarówno dla biznesu, jak i gospodarstw domowych.
Musimy i chcemy chronić klimat, ale i miejsca pracy; likwidować emisje CO2 i śmiercionośny smog, a nie nasz przemysł czy małe i średnie przedsiębiorstwa; zwiększać bezpieczeństwo energetyczne, a nie ubóstwo energetyczne - wskazał.
Pamiętajmy, że w unijnej polityce klimatycznej to, co stanowi wyzwanie, często jest także równie wielką szansą. Wyższy cel na odnawialne źródła energii (OZE) to na przykład szansa na radykalną poprawę jakości powietrza w naszych miastach i wsiach, modernizację ciepłownictwa czy na jeszcze pełniejsze wykorzystanie potencjału Bałtyku w obszarze morskiej energetyki wiatrowej. Nowy cel w zakresie efektywności energetycznej czy objęcie budynków mechanizmem handlu uprawnieniami do emisji CO2 (tzw. mini-ETS) może być z kolei istotnym impulsem choćby do dalszego rozwoju w Polsce branż, firm i marek związanych z szeroko rozumianą termomodernizacją budynków - uważa były premier.
Podobnie jego zdaniem jest z reformą systemu ETS. Jak wskazuje, jest to okazja do zapewnienia dodatkowych, znaczących środków na transformację przemysłową i energetyczną Polski. Kluczowe przy tym, aby rzeczywiście wyłącznie na to przeznaczana była całość przychodów ze sprzedaży uprawnień do emisji CO2 – dotąd różnie z tym niestety bywało. Jednocześnie to też od szczegółowych zapisów w dyrektywie ETS zależeć będzie, czy, na ile i w jakim horyzoncie czasowym opłacalne będą w Polsce inwestycje w energetykę nuklearną, a przede wszystkim w gaz jako paliwo przejściowe - ocenia.
Buzek uważa, że nie sposób wskazać obszaru, w którym rozmowy nad nowym pakietem będą łatwe. Tym ważniejsze - zaznacza - będzie zatem posiadanie mocnych, merytorycznych argumentów oraz zdolność pozyskiwania sojuszników i budowania skutecznych koalicji.
To jest właśnie wyzwanie negocjacyjne dla polskiego rządu. W Parlamencie Europejskim to nasz chleb powszedni. Gdy w grudniu 2020 r. polski premier poparł cel 55 proc. na 2030 r., zapewniano nas, że konkrety - jeśli chodzi o rekompensaty dla naszego przemysłu czy energetyki – ustalone zostaną na szczycie wiosną. Mimo to na Radzie Europejskiej pod koniec maja niczego nie udało się wynegocjować. Rządzący pocieszali, że premier zajmie się tym bilateralnie z przewodniczącą Komisji Europejskiej (Ursulą von der Leyen) przed ogłoszeniem całego pakietu. Do spotkania doszło w końcu wczoraj wieczorem. I jeśli ktokolwiek wierzy, że mogło ono mieć w ogóle jakikolwiek wpływ na treść publikowanych dzisiaj przed południem propozycji aktów prawnych, oznacza to, że przenosi standardy pracy legislacyjnej Sejmu z ostatnich lat na Brukselę. A zapewniam, że tu to tak nie działa. Mimo wszystko mam nadzieję, że w czasie wczorajszych rozmów doszło jednak do ustalenia jakichś konkretów istotnych dla przyszłości polskiego przemysłu i energetyki - powiedział.
Buzek uważa, że pamiętając, jak długo trwały prace nad częścią tych regulacji w poprzedniej kadencji, trudno zakładać, że tym razem całość uda się zakończyć dużo szybciej niż w dwa lata.
Ktoś mógłby powiedzieć, że dla przemysłu i energetyki, dla przewidywalności inwestycyjnej istotne byłoby, aby trwało to krócej. Z drugiej strony dokładnie z tych samych powodów nie należy właśnie przesadnie się śpieszyć – to zbyt poważne i złożone tematy, ze zbyt daleko idącymi konsekwencjami dla naszych gospodarek, miejsc pracy, obywateli. Niezbędne będzie zatem połączenie jakości prac z ich tempem - podsumował.
PAP/mt
Czytaj też: „Śląski Ład” o wyzwaniach dot. transformacji energetyki