Opinie

Zdjęcie ilustracyjne / autor: Materiały prasowe
Zdjęcie ilustracyjne / autor: Materiały prasowe

Fałszywa troska o bezpieczeństwo państwa

dr Piotr Balcerowski

dr Piotr Balcerowski

wiceprezes Instytutu Staszica

  • Opublikowano: 10 sierpnia 2022, 15:02

    Aktualizacja: 10 sierpnia 2022, 15:03

  • 3
  • Powiększ tekst

Interpelacja poselska Marka Biernackiego w sprawie wejścia na polski rynek Saudi Aramco narobiła nieco szumu. Podniesione w niej wątki usiłują nagłośnić eksperci związani z PO, m.in. z Instytutu Obywatelskiego. Prawdą jest, że interpelacja robi uderzające wrażenie, jednak nie tyle w kwestii zbycia części aktywów Lotosu, co stanu wiedzy ekonomicznej obecnej opozycji i żonglerki, żeby nie powiedzieć – manipulacji faktami.

„Tenkraj” zamiast ambicji

Uderza skala zastosowania w interpelacji paralogizmów, chwytów erystycznych i przeinaczeń. Sama formuła zapytań do premiera też zresztą jest więcej niż kontrowersyjna i znana w socjotechnice pod postacią zabiegu manipulacyjnego („ja tylko pytam” – choć wnioski nasuwają się same), którego funkcją jest przede wszystkim postawienie pytanego w niekorzystnym świetle. Tak jest i tym razem. Na kilka z tych chwytów chciałbym zwrócić uwagę.

Druga refleksja jest związana z szerszym, choć równie przykrym zjawiskiem: sączoną nam od pokoleń trucizną braku wiary w nasze kompetencje i naszą państwowość. To pewien mentalny, (samo)nakręcający się mechanizm, który powoduje, jak przestrzegał Marszałek Piłsudski, iż prędzej czy później Polska stanie się „małym i słabym kraikiem, ubogą lepianką, w której wróg będzie gospodarował jak u siebie i w której dla najlepszych jej synów miejsca nie będzie”.

Samo założenie przez autora interpelacji, że setki (jeśli nie tysiące) doświadczonych korporacyjnych analityków biznesowych (także z firm bez udziału Skarbu Państwa) może uznać za dobrą nieudolną i nieposiadającą żadnych zabezpieczeń umowę, oznacza dla mnie, iż Marek Biernacki w sposób naturalny wpisuje się w tą niechlubną tradycję i ten współczesny nurt myślenia o „tenkraju”. Pamiętajmy, że ponad 90 procent akcjonariuszy Lotosu i Orlenu zaakceptowało te warunki, a zatem również przeważająca część akcjonariuszy prywatnych. Czy przyjąć zatem, że działali oni na własną szkodę? Nie znali warunków, na jakich zbywane są aktywa? To przecież oczywista bzdura.

Rosja-Arabia Saudyjska: mity kontra fakty

Istotą pierwszego pytania jest przekonanie odbiorcy, że podpisaliśmy umowę z przyjacielem Rosji (na poziomie impresyjnym klasyczny chwyt blame by association) i tym samym sugestia, iż saudyjska spółka będzie prowadziła, prędzej czy później, politykę zgodną również z polityką swojego „przyjaciela”. W tym samym duchu utrzymane jest pytanie drugie, które de facto pełni funkcję uzupełnienia i wzmocnienia (m.in. poprzez cytat) poprzedniego. Skądinąd, skoro już przy cytatach jesteśmy – szkoda, że autor interpelacji nie wspomina o licznych w rosyjskiej prasie głosach ekspertów, jak chociażby tym z „Kommiersanta”: „Ekspansja Saudi Aramco w Europie Wschodniej, która w przeszłości była tradycyjnym rynkiem zbytu dla rosyjskiej ropy, może stanowić zagrożenie dla rosyjskich dostawców, z których największym jest Rosnieft”.

Tak czy inaczej, na poziomie erystycznym mamy w tym pytaniu również do czynienia z klasycznym chwytem zwanym fabrykacją konsekwencji. Polega on na wyciąganiu nieuzasadnianych i daleko idących wniosków ze zbyt skąpych przesłanek.

Utrzymywanie relacji operacyjnych bowiem, zwłaszcza na tak specyficznym rynku (bardzo mała liczba dużych graczy posiadających zasoby ropy), jakim jest rynek paliwowy, jest całkowicie naturalną praktyką. To trochę tak, jak utrzymywanie relacji dyplomatycznych między państwami. Utrzymują je nawet państwa wobec siebie wrogie, aby szukać korzyści tam, gdzie je można znaleźć, zwłaszcza na poziomie taktycznym. Bez wątpienia utrzymywanie standardowych relacji, m.in. w celu krótkoterminowego maksymalizowania zysków, do takiego poziomu należy zaliczyć.

Nie oznacza to jednak sojuszu strategicznego, bowiem w kategoriach czysto biznesowych Saudowie i Rosjanie pozostają konkurentami na kurczącym się rynku europejskim (m.in. ze względu na powolne odchodzenie od ropy w sektorze motoryzacyjnym).

W kategoriach politycznych też wcale nie jest lepiej. Dla znającego choćby w elementarnym stopniu realia polityczne Bliskiego Wschodu jest oczywiste, że Rosja, m.in. popierając reżim syryjski Asada, prowadzi politykę antysaudyjską. To Saudowie bowiem próbują zjednoczyć „pod swym berłem” wszystkie państwa arabskie na różne sposoby (m.in. Liga Arabska), zaś Rosjanie to oficjalnie sabotują. Warto też przypomnieć, że polityczni przyjaciele posła Biernackiego z PO mieli tego świadomość.

Pierwsze podejście pod współpracę z Saudi Aramco rozpoczął jeszcze zarząd Orlenu z czasów PO. Chodziło właśnie o uniezależnienie się od rosyjskiej ropy. Tym samym przedstawianie największego konkurenta Rosji na rynku naftowym i największego beneficjenta rosyjskiego embarga jako de facto sojusznika Rosji jest całkowitym nieporozumieniem.

Po rosyjskiej agresji na Ukrainę Saudowie zwiększyli wolumen dostaw ropy do Polski. Jak się to ma do naciąganej tezy o rosyjsko-saudyjskiej idylli?

Co wolno Niemcowi, nie wolno Arabowi

W odpowiedzi na kolejne, trzecie pytanie, faktycznie będące oskarżeniem popartym argumentami na bardzo konkretną i bliską współpracę Saudów z Rosjanami (w uproszczeniu: zgoda na wyższą cenę ropy na rynkach = pomoc Rosji w finansowaniu wojny), znów wypada podkreślić, iż takie ustawianie spraw ma luźny związek z logiką biznesowych i politycznych relacji. Przecież w perspektywie zielonych zmian, unijnej, ale i amerykańskiej polityki klimatycznej, ropa jest surowcem schyłkowym. To ostatnie dekady takiej skali wydobycia.

Oczekiwanie, że państwa OPEC z Arabią Saudyjską na czele zwiększą wydobycie, by spadły ceny, jest czystą naiwnością. Na podobnej zasadzie (troska o zabezpieczenie swoich żywotnych interesów) działało i działa większość państw UE z Niemcami na czele. Czym było forsowanie NordStream 2, jeśli nie niemieckim dążeniem do zapewnienia partykularnych interesów wbrew interesom europejskiej wspólnoty?

Nie można uznać, że opór Unii wobec rezygnacji z rosyjskiego gazu nie był / nie jest finansowaniem rosyjskiej armii, a rynkowe skądinąd zachowanie Saudów (chęć utrzymania poziomu zysków) już tak. Moim zdaniem nie byłoby to poprawne logicznie rozumowanie.

Kolejne dwa pytania dotyczą rzekomo marginalnego znaczenia rynku polskiego dla saudyjskiej firmy/polityki i wynikającego stąd dużego prawdopodobieństwa „przehandlowania” polskiego bezpieczeństwa strategicznego na rzecz Rosjan.

To klasyczny zabieg uogólnienia, rozszerzenia kontekstu i znów fabrykacji konsekwencji – w oderwaniu od realiów biznesowych. Pan Biernacki oczekiwałby, że w zamian za kupno mniejszościowego pakietu w rafinerii – w warunkach, gdy kolejne europejskie rafinerie się zamykają, bo biznes przestaje być atrakcyjny – Saudowie przedstawią kompleksowy pakiet na rzecz strategicznego bezpieczeństwa Polski. Miejsce Polski w polityce saudyjskiej ma się nijak do faktu, jakim jest zawiązanie spółki joint venture, która zapobiegnie temu, by gdańska rafineria podzieliła los europejskich odpowiedniczek, likwidowanych masowo w ostatnich latach.

Nie tylko ocalenie rafinerii, ale potencjalny wzrost jej efektywności jest bez wątpienia krokiem w stronę umocnienia strategicznego bezpieczeństwa Polski. Dodatkowo, nawet gdyby (ujmując rzecz bardzo hipotetycznie) sympatie saudyjskie kiedyś ewaluowały w kierunku rosyjskim, to – pomijając aspekt prakseologiczny (Saudowie są mniejszościowym, 30-procentowym udziałowcem w rafinerii, więc ich wpływ na decyzje jest ograniczony), sympatie nie decydują w biznesie.

Czy z faktu, iż w Niemczech dominują sympatie prorosyjskie (i w razie wyboru: wspierać Warszawę czy dogadywać się z Moskwą, Berlin przecież najprawdopodobniej wybierze drugą opcję) wynika, iż powinniśmy oczekiwać od polskiego rządu i polskich firm zaprzestania realizacji biznesowych projektów z Niemcami? To oczywiście pytanie retoryczne.

Skądinąd Saudi Aramco nie od dzisiaj deklaruje zainteresowanie rynkiem europejskim, przede wszystkim w segmencie petrochemii oraz research&development. Rafinerie same w sobie nie mają w Europie przyszłości, ale jako element aktywów koncernu, który jest jednocześnie producentem ropy – tak. To, a nie mityczne spiski z Kremlem, jest powodem, dla którego koncern dał się przekonać do współpracy z polskim partnerem.

Świat wg posła Biernackiego

Kolejne pytania pana posła są w istocie powtórzeniami i wariantami poprzednich, a ich nadprodukcja to celowy zabieg socjotechniczny autora, zwany zatruciem informacyjnym. Jego funkcją jest z jednej strony zyskanie (poprzez ilościowe multiplikacje) powagi i uczoności, z drugiej – skomplikowanie wbrew pozorom prostych spraw, których zrozumienie przez odbiorcę staje się tym samym trudniejsze. Łatwiej wówczas osiągnąć impresyjno-emocjonalny, oparty na strachu cel, wywołanie przekonania, że „coś musi być na rzeczy”.

Wszystkie te kolejne pytania wpisują się w główną linie narracyjną tej interpelacji, ignorującej realia i prawidła logiki oraz piętrzą obawy związane z hipotetycznym wykorzystaniem Saudów przez Rosjan, którzy nie tylko będą dalej sprzedawać swoją ropę, ale być może finalnie przejmą, wedle tych fantasmagorii, rynek paliw w Polsce, uziemią polskie samoloty itp. itd. Jednym słowem, nomen omen, odlot.

Podsumujmy zatem sposób rozumowania pana Marka Biernackiego. Wskazuje on rzekome zagrożenia, opierając się na fałszywych przesłankach. Do nich należy zaliczyć przede wszystkim założenie, że Saudowie i Rosjanie nie są strategicznymi konkurentami biznesowymi i politycznymi, a w biznesie i polityce decydują sympatie i „piękne słówka” na dyplomatycznych rautach.

Wedle logiki posła Biernackiego o strategicznych kierunkach firmy decyduje mniejszościowy udziałowiec, a strategiczne decyzje zakupowe spółek podejmowane są z pominięciem kontekstu gospodarczego i geopolitycznego. Mało tego, z jednej strony dla Saudów Polska ma mieć marginalne znaczenie, a z drugiej ma urastać do jakiegoś klucza do współdziałania z Rosją – a są to tezy wzajemnie się wykluczające.

Dodajmy do tego przekonanie, że polska przedsiębiorczość i państwowa strategia to nieefektywne mrzonki, zaś Rosjanie to mistrzowie strategii i zakulisowych działań. Taki obraz nasz i świata w interpelacji Marka Biernackiego.

Kto pyta – nie błądzi. O kwestie związane z budową koncernu multienergetycznego trzeba pytać, choćby po to, by rozwiać obawy i skutecznie odnieść się do zmanipulowanych zarzutów, których nie brak w przestrzeni publicznej. Pan poseł Biernacki nie zadaje jednak pytań, a wygłasza polityczny manifest, w dodatku oparty na wątpliwych przesłankach.

W obliczu wyzwań energetycznych dla całej Europy i konieczności pozyskania nowych źródeł dostaw, które wypełnią lukę po rosyjskich surowcach, straszenie Saudami jest nieodpowiedzialne. A sugerowanie, że Polska nie może zdobywać się na ważne projekty, że polskie firmy wręcz nie powinny wchodzić w porozumienie z międzynarodowymi partnerami, to szkodliwy przejaw mikromanii, która towarzyszyła nam przez wiele lat Trzeciej RP.

Kiedyś była to „brzydka panna na wydaniu”, teraz „rozwrzeszczany bachor, którego trzeba wystawić za drzwi”. Kwestionowanie idei budowy koncernu mutienergetycznego ma u podstaw takie właśnie przekonanie: że to, na co sobie mogą pozwolić koncerny niemieckie czy francuskie, nie przystoi Polakom. Widać tylko my nie możemy dbać o swoje interesy.

dr Piotr Balcerowski, MBA

Wiceprezes Instytutu Staszica

Powiązane tematy

Komentarze