Opinie

www.sxc.hu
www.sxc.hu

Morderstwo w białych rękawiczkach - uprzedmiotowienie kobiecego ciała

Krystyna Szurowska

Krystyna Szurowska

ekonomistka i publicystka

  • Opublikowano: 3 kwietnia 2014, 16:17

  • 3
  • Powiększ tekst

Feministkom przeszkadza wszystko. Najbardziej im przeszkadza wolność, bo jakże by to wyglądało, gdyby taki przedsiębiorca mógł sam zdecydować, czy sprzeda komuś tabletki antykoncepcyjne! Albo taki cukiernik, gdyby mógł sam z siebie zupełnie odmówić parze lesbijek wykonania tortu weselnego? Co to by było! Oczywiście jest to specyficzne wyrażenie logiczne, bowiem działa wybiórczo. Jeśli drukarz - religijny wojownik nie zgodzi się wydrukować dwustronnie 30 000 obrazków świętego Ignacego Loyoli to wszystko w jak najlepszym porządku, w końcu żyjemy w świeckim państwie. Jeśli się okaże, że nowo wybrany CEO wspiera organizacje pro rodzinne można, a jest wręcz wskazane, aby prześladować go w pracy i domagać się usunięcia z funkcji.

W Unii Europejskiej przyjęło się, że postulaty środowisk feministycznych są obiektywnie i ze wszech miar słuszne oraz że każdy Europejczyk z chęcią zapłaci za to „postępowe” go oświecanie. Stąd organizowane są przeróżne programy, ot na przykład Youth in Action, które finansują głoszenie młodzieży prawd objawionych. Jednym ze świeckich dogmatów feministek jest „uprzedmiotowienie ciała kobiety” poprzez reklamy, które często albo pokazują kobiety w „tradycyjnych rolach”, albo jako „obiekt seksualny”. Stosując zasadę znaną już z pierwszego akapitu, nie działa to w drugą stronę. Mężczyzn można pokazywać jako obiekt seksualny lub jako „kurę domową” (to z kolei też jest przewrotne – feministki oburzają się na wychowywanie dzieci i prowadzenie domu, jednocześnie reklamując je mężczyznom jako fantastyczne i rozwojowe...). Bo w przypadku mężczyzn to nie jest obraźliwe. Logiczne? Nie, ale póki Unia kasę daje, who cares?

Feministki mogą się teraz pochwalić wielkim sukcesem. Od kiedy Photoshop stał się narzędziem równie powszechnie stosowanym w fotografii, co lustrzanka, owe damy mają pełne ręce roboty. Okazało się bowiem, że podstępni mężczyźni przy pomocy tego świecko-diabelskiego programu zakładają kobietom chomąto ukryte pod płaszczykiem niewinnego retuszu zdjęć. Przez 15 lat tłumaczyły nam jak komu dobremu, że nie chcemy, aby kobiety na plakatach miały plastikowy brzuch i piersi odrysowane cyrklem, że to demoralizuje, że przez to nastolatkowie odrzucają nastolatki, a mężowie żony, a jak kto samotny to na pewno odrzuca go społeczeństwo. A my nic. Jak się modelki retuszowało, tak się retuszuje i żadne apele, programy unijne, ani „gender mainstreaming” (dżizas, co to za stwierdzenie?) nie pomogły. Ale od jakiegoś czasu coś się zmienia.

Marki bielizny zaczęły robić kampanie pozbawione retuszu modelek, sporo firm reklamuje kostiumy kąpielowe również au naturel, tylko patrzeć aż Playboy zaeksperymentuje. Czyli co, zwycięstwo, nasze podatnicze pieniądze się przydały, inwestycja się powiodła? Śmiem wątpić.

Trendy się zmieniają, każdy z nas pamięta ze szkoły – romantyzm, barok, Młoda Polska. impresjonizm, ekspresjonizm, art nouveau, surrealizm. Teraz i my stoimy na rozstaju dróg. Po epoce zachłyśnięcia się masówką, sieciówką, fast foodem i kawą w papierku wracamy do rękodzieła, krótkich serii, małych sklepików, przytulnych restauracji, kawiarni z duszą. McDonaldowi spadają obroty pomimo ekspansji na nowe rynki, a niemiecki Hans im Glück (home-made burgery) bez opamiętania się rozwija. H&M odnotowuje spadki sprzedaży, a polski Risk z klasą wkracza na salony. Z ery plastiku i bezpłciowości przechodzimy do indywidualizacji, nadawania konkretnego charakteru produktom. Niewielcy projektanci, małe firmy odzieżowe nie retuszują zdjęć, bo to ich całe piękno – są „pojedyncze”, mają konkretny charakter, a więc i modelki reklamowe muszą być naturalne i nietuzinkowe. Nie musi się to podobać wszystkim – ma się podobać konkretnej grupie odbiorców za to bardzo, bardzo, bardzo mocno.

W masowej produkcji ważne jest, aby przypodobać się wszystkim, to znaczy stworzyć jak najbardziej nijaki produkt, aby trafiał on w jak najszerszy gust. Piliśmy nijakie piwo, jedliśmy w nijakim McDonaldzie, ubieraliśmy się w nijakich sieciówkach, a więc i oglądaliśmy nijakie zdjęcia. Trend się zmienił, zdjęcia się zmieniły, ot i cała filozofia.

No, tośmy wydali miliardy euro. Chcieliśmy cofnąć kijem Wisłę, a okazało się, że sama z siebie zaczęła meandrować. Mania siłowego zmieniania naszego życia, naszego myślenia, naszych wyborów jest wszechobecna, prawie w każdym sektorze gospodarki. Oczywiście, zmiana sposobu myślenia to rozwój, ale wtedy kiedy jest naturalną koleją rzeczy, a nie irracjonalnym przymusem, kosztującym nas wszystkich miliardy! W historii zmiany dokonywały się przez wynalazki, innowacje, czasem wojny, nowe sytuacje geopolityczne. Także przez zmęczenie materiału, co na przykład ma miejsce w tym momencie. Przekuwanie tej zmiany trendu na swój sukces, czy też sukces „programów społecznych” jest więc oderwane od zdrowego rozsądku.

Feministkom oczywiście gratuluję i życzę więcej takich sukcesów, tylko proszę – w miarę możliwości nie za moje pieniądze.

Powiązane tematy

Komentarze