Krzysztof Wołodźko: Dlaczego PSL wspiera GMO?
Polskie Stronnictwo Ludowe ze znacznym powodzeniem zajęło strategiczne miejsce na rodzimej scenie politycznej. Jednak partia odwołująca się do swoich przedwojennych korzeni jest ugrupowaniem wyrosłym wprost z PRL. A z Wincentym Witosem ma wspólnego mniej więcej tyle, co Sojusz Lewicy Demokratycznej z Ignacym Daszyńskim czy Kazimierzem Pużakiem.
O PSL znów głośno: przede wszystkim za sprawą zmiany na stanowisku szefa partii. 17 listopada Waldemara Pawlaka zastąpił Janusz Piechociński. Warto jednak przypomnieć jeszcze jeden, niedawny fakt, który wzbudził znaczne kontrowersje wśród bardziej świadomych obywateli. Otóż 9 listopada rządząca koalicja PO-PSL przegłosowała w Sejmie ustawę o nasiennictwie, przygotowaną przez Bronisława Komorowskiego. Projekt ten zgodnie skrytykowała zdecydowana większość opozycji, budzi także sprzeciw organizacji zajmujących się kwestią GMO, czyli genetycznie modyfikowanej żywności.
W sieci zawrzało – przeciwnicy GMO wywodzą się z bardzo różnych środowisk politycznych i społecznych. Łączy ich obawa nie tylko przed zdrowotnymi skutkami rozpowszechniania genetycznie modyfikowanej żywności. Wątpliwości budzi także fakt, że legislacyjne otwarcie furtki dla GMO oddaje, np. handel nasionami w ręce kilku koncernów żywnościowych. Jan Szyszko, poseł PiS pytał posłów koalicji przed głosowaniem: „W wyborach parlamentarnych PO i PSL były całkowicie przeciwko GMO. Dlaczego w takim razie tej chwili wprowadzacie GMO?”. Czyżby na dwa dni przed Świętem Niepodległości stanowiący rządowe zaplecze parlamentarzyści postanowili w ten dziwny sposób „uczcić” 11 listopada?
Może budzić zdumienie fakt, że Polskie Stronnictwo Ludowe tak łatwo przegłosowuje ustawę, która zdaniem wielu specjalistów i polityków zajmujących się kondycją polskiej wsi uderza nie tylko w naszych rolników, ale także w konsumentów. Trzeba jednak pamiętać, że PSL od czasu gdy znów zaistniało na scenie politycznej jako samodzielny podmiot, realizuje przede wszystkim swoje, wąsko pojęte partyjne interesy. Przypomnijmy PRL-owskie korzenie ugrupowania, które odwołuje się raz po raz do tradycji przedwojennych ludowców, do ruchu kojarzonego jeszcze z Bolesławem i Marią Wysłouchami, księdzem Stanisławem Stojałowskim czy wreszcie Wincentym Witosem, trzykrotnym premierem w czasach II Rzeczpospolitej.
Tuż po drugiej wojnie światowej, gdy Polskę urządzali na nowo rządzący z nadania Kremla komuniści, likwidujący całą niezależną scenę polityczną, przedwojenny PSL także musiał zniknąć. Ludowców szykanowano i mordowano. Wreszcie, w roku 1949, resztki po PSL połączono z proradziecką atrapą ruchu chłopskiego – Stronnictwem Ludowym. Tak powstało Zjednoczone Stronnictwo Ludowe Nie trudno spostrzec, że wedle niemal identycznej formuły, w sposób całkowicie kontrolowany i oparty także na terrorze powstała Polska Zjednoczona Partia Robotnicza, gdy zniszczono niezależność i rzeczywiście robotniczy i patriotyczny charakter Polskiej Partii Socjalistycznej.
Polskie Stronnictwo Ludowe odrodziło się w początkach III Rzeczpospolitej. Co znamienne jednak, podobnie jak w przypadku transformacji PZPR w „europejską socjaldemokrację”, władzę w ugrupowaniu bardzo szybko przejął ambitny, wspinający się dopiero po szczeblach kariery aktyw, „młode wilki” ze Związku Młodzieży Wiejskiej. Wtedy przyszedł czas Waldemara Pawlaka, który działalność polityczną we wspomnianym już Zjednoczonym Stronnictwie Ludowym zaczął kilka lat wcześniej, w 1985 r. W czerwcu 1991 trzydziestodwuletni Pawlak został szefem PSL. I niezależnie od wszystkich zawirowań i kłopotów, neo-PSL, partia wywodząca się wprost z PRL-owskich struktur, stała się znaczącym podmiotem na scenie politycznej III Rzeczpospolitej. Interesujące jednak, że dzięki swoim odwołaniom do przedwojennego ruchu ludowego, do tradycji która przyjęła za swoją, ugrupowanie to nigdy właściwie nie było konsekwentnie przedstawiane jako postkomunistyczne. Podobna sztuka nie udała się nigdy Sojuszowi Lewicy Demokratycznej. A przecież bardzo duża część działaczy PSL różnych szczebli, szczególnie z pokolenia tych, co u początków III RP mieli 30-40 lat należała albo do PZPR, albo do jej przybudówki, Zjednoczonego Stronnictwa Ludowego. Można tu z całą pewnością mówić o postkomunistycznych strukturach partii władzy, jaką było i jest PSL.
Znamienne, że to właśnie Prawo i Sprawiedliwość w krótkim okresie swoich rządów było tą partią, która nie zdecydowała się na koalicję z wywodzącym się wprost z PRL ruchem ludowym. Nie można PSL-owi odmówić pewnych zasług, choćby wywierania nacisku na Leszka Millera w trakcie akcesu Polski do Unii Europejskiej, by zwrócił większą uwagę na problemy polskiej wsi, na co zwracała uwagę m.in. prof. Barbara Fedyszak-Radziejowska. Prawdą jest jednak, że dopiero powstanie „Samoobrony” i zdecydowana, choć budząca kontrowersje działalność jej tragicznie zmarłego lidera, Andrzeja Leppera, była dla PSL ostrzeżeniem i nauczką. Dziś, niestety, PSL nie ma silnej przeciwwagi na polskiej wsi. Dlatego warto, by także PiS w swoim programie i strukturach budował tam sobie silne zaplecze: prowincjonalna, rolnicza Polska tego potrzebuje.
Krzysztof Wołodźko - jest redaktorem „Nowego Obywatela”, publicystą „Gazety Polskiej Codziennie”, członkiem zespołu „Pressji”