Pieniądze wyrzucone w innowacje
Wszyscy chcą do Internetu. Kiedyś wystarczyło zrobić sobie stronę internetową, albo e-sklep, teraz to za mało. Każdy szanujący się sklepikarz, czy usługodawca musi mieć aplikacje. I tak w przypadku sklepów mogłaby wystarczyć mobilna możliwość dokonywania zakupów, ale nie. Wyścig internetowych zbrojeń trwa. I tak, jak w klasycznym wyścigu zbrojeń można odnieść wrażenie, że chodzi tylko o zaspokojenie ambicji stron “konfliktu”. My, konsumenci chyba przestaliśmy nadążać za “innowacyjnością”.
Ojcowie-założyciele sklepu internetowego Zalando (Robert Gentz, Rubin Ritter, David Schneider)zwierzyli się Michaelowi Krokerowi i Henrykowi Hielscherowi w wywiadzie dla Wirtschaftswoche, że pracują nad nową aplikacją. Zupełnie nową aplikacją modową, rozpoznającą markę i model części garderoby, na wzór aplikacji rozpoznających piosenki – wystarczy zrobić zdjęcie intrygującej nas bluzki, butów, swetra, a aplikacja “zaprowadzi” nas do strony, gdzie ów produkt będzie można kupić. Wielokrotnie zdarza nam się zachwycić butami, albo płaszczem pani lub pana siedzącego naprzeciw nas w metrze. Po co go pytać, gdzie nabył swoją garderobę, skoro można zaczaić się z telefonowym aparatem?
Pomysł bardzo innowacyjny i wydaje się być trudny technicznie do zrealizowania, tylko czy użyteczny? Posłużę się przykładem – sympatyczna blondynka w lekkiej bluzeczce z wyhaftowanymi niebieskimi kwiatami z przerzuconą marynarką w kolorze żywego pomarańczu. Hit sezonu, któż oparłby się pytaniu „gdzie Pani to kupiła?”. I tak robimy – zwyczajnie pytamy siebie nawzajem o sklep, kolekcje, cenę. Wyobraźmy sobie sytuację, kiedy robimy zdjęcie napotkanym gustownym ubrankom – właściciel upatrzonych przedmiotów zainteresuje się tym, czemu robimy mu zdjęcia, a wtedy będziemy niejako „zmuszeni” odpowiedzieć na niewerbalne pytanie „o co ci kurde chodzi?”. Najpewniej wtedy powiemy, o swoich upodobaniach i i tak dowiemy się bezpośrednio od właściciela szczegółów na temat garderoby. Gdzie sens aplikacji?
Z pewnością aplikacje internetowe ułatwiają nam życie, możemy robić zakupy wszędzie, na szybko sprawdzać stan konta, planować trasę komunikacją miejską, znaleźć najtańszą stację benzynową, czy sprawdzić menu lanczowe okolicznych knajpek. Jednak odnoszę wrażenie, że często innowacyjnością rozwiązanie przewyższa oczekiwania i możliwości klienta. Wyścig firm, które najwyraźniej wychodzą z założenia, że wszyscy żyjemy w ciągłym biegu i zupełnie na nic nie mamy czasu. Super szybko możemy zabookować hotel, bilet lotniczy, zamówić jedzenie, znaleźć fachowca, kupić bluzkę, wypić kawę, wziąć kredyt, zrobić przelew. Jasne, dobrze że to wszystko staje się prostsze, jednak Getin-bankowe „logowanie wężykiem” wydaje się być zbędną wygodą, przecież od lat pamiętamy swoje hasła. Czy przez te parę lat staliśmy się analfabetami, że logowanie do banku następuje w formie wizualnej? A bezpieczeństwo?! O ile łatwiej podejrzeć naszego „wężyka” niż skomplikowane hasło. Wielką wygodą zdają się być już same aplikacje do szybkiego podglądania stanu konta, czy doprawdy potrzebujemy jeszcze większego ułatwienia, zyskanie kilku sekund na wpisywaniu hasła?
Oczywiście, zbyt skomplikowane lub bezsensowne aplikacje nie sprawią, że przestaniemy lubić dotychczas ulubione sklepy, czy marki, jednak, po co wydawać na „innowacje”, które do niczego nie służą, skoro prostota zawsze się sprawdza? Z pewnością są lepsze pomysły na zainwestowanie pieniędzy niż na skomplikowane „ułatwiacze”, które w rezultacie oszczędzają nam kilka sekund lub są nazbyt „wybajerzone”, żeby być użytecznymi. Odnoszę wrażenie, że tego typu rozwoju aplikacji mobilnych nie potrzebujemy my – użytkownicy, tylko twórcy owych cudów techniki i myśli innowacyjnej.
--------------------------------------------------------
--------------------------------------------------------
Wejdź na wSklepiku.pl i sprawdź najnowsze oferty promocyjne na książki!