Opinie

www.sxc.hu
www.sxc.hu

Cezary Mech: Co dalej z gospodarką Chin?

Cezary Mech

Cezary Mech

Dr Cezary Mech, prezes Agencji Ratingu Społecznego, absolwent IESE, były zastępca szefa Kancelarii Sejmu, prezes UNFE, podsekretarz stanu w Ministerstwie Finansów

  • Opublikowano: 26 listopada 2012, 14:37

    Aktualizacja: 29 listopada 2012, 04:21

  • Powiększ tekst

Czy Chiny utrzymają poziom inwestycji na poziomie 50% PKB?
I czy ich spadek do poziomu 33-34% będzie oznaczał redukcję niemieckiego PKB o 3.9%?

Mimo obaw Roderick MacFarquhar co do zmiany władzy w Chinach zawartych w artykule Financial Times’a “China’s new leader is hemmed in by history” okazuje się że grupy biznesu, ustami ekonomistów Citigroup, przyjęły je bardzo optymistycznie uznając odejście Hu jako pierwsze całościowe i uporządkowane przekazanie władzy w 91 letniej historii Komunistycznej Partii Chin: „the first complete and orderly transition of power in the 91 year history of the Chinese Communist Party.”
Debata na temat eksplozji potęgi Chin trwa i coraz to nowi ekonomiści się do niej włączają, rozważając przyczyny 20-krotnego wzrostu potencjału gospodarczego w ciągu 30 lat wysokiego wzrostu. Obecnie chiński PKB jest pięciokrotnie większy niż przed dziesięciu laty, długość autostrad uległa podwojeniu, ilość obywateli wyjeżdżających za granicę wzrosła z 17 mln do 70 mln, a użytkowników internetu z 60 mln do 500 mln obecnie. Opisując dekadę Hu podkreślają że przeciętnie PKB rosło w tempie 9,9% i że udział Chin we wzroście światowym wynosił aż 24%. Omawiając limity ekspansji gospodarki podnoszone są aspekty spowolnienia demograficznego jako granicy wzrostu i precyzyjnie podawana data 2015 r. kiedy to ilość osób w wieku produkcyjnym osiągnie swoje lokalne maksimum 996 mln osób, a jak podkreśla Gavyn Davies w artykule „The decade of Xi Jinping” już obecnie zużycie wielu podstawowych surowców wynosi połowę produkcji światowej. W tym roku wystąpiło spowolnienie wzrostu do 7,5% - najniższego poziomu od 1999 r., a wszyscy się zastanawiają czy jednym z pierwszych decyzji nowego kierownictwa czasem nie będzie ogłoszenie obniżenia przyszłorocznego tempa do 7%. Zgodnie z diagnozą laureata nagrody Nobla Artura Lewisa Chiny utrzymując niski poziom kursu walutowego były w stanie realokować setki milionów ludzi do przemysłu o wyższej produktywności.

Przedsiębiorstwa korzystając z taniej siły roboczej osiągały nadzwyczajne zyski które były realokowane w nowe inwestycje produkcyjne wchłaniające wolne zasoby pracowników i utrzymując przez dziesięciolecia nadzwyczajnie wysoki wzrost gospodarczy. W Chinach obok wzrostu gospodarczego wystąpił wzrost rezerw walutowych z poziomu $170 mld na początku 2001 r. do $3,3 biliona obecnie a więc ok. 40% PKB. Chiny mimo wyczerpania taniej „siły roboczej” mają szansę kontynuować swoją ekspansję w oparciu o gospodarkę opartą o wiedzę. A to dlatego że jak podają statystyki Chińczycy studiują na całym świecie, w tym jedyna córka Xi Jinping’a robi to obecnie na Uniwersytecie Harvarda i posiadają co najmniej 1500 centrów Badania&Rozwoju różnego typy. W efekcie istnieją minimalne szanse na zachowanie przewagi wiedzy dla krajów zachodu w przyszłości, w sytuacji kiedy poziom uniwersytetów chińskich jest tak wysoki że wyjazd zagraniczny staje się drugą preferowaną opcją. A jednocześnie jak podaje FT w artykule ‘China offers a taste of R&D to come” koncerny międzynarodowe przenoszą tam swoje ośrodki naukowe, a popyt na naukowców jest tak duży że płace w przypadku najbardziej doświadczonych managerów są o 20-25% wyższe niż na zachodzie. Bazując na aktualnym raporcie McKinsey’a okazuje się że koncerny farmaceutyczne zainwestowały $2 mld na badania i rozwój w ostatnich pięciu latach tak że: „Chińskie placówki B&R są otwierane i wzrastają niemal w takim tempie w jakim europejskie i amerykańskie są zamykane i redukowane.” W tym kontekście nie należy się dziwić że nawet niemiecki BASF wprost zadeklarował przeniesienie do Azji ¼ swojego potencjału badawczego. O ile w wiekach średnich do których Chińczycy się odwołują ich kraj dominował w ich strefie kulturowej to należy pamiętać, że były to czasy kiedy USA w ogóle nie było, a obecnie to Amerykanie wydają na obronę połowę wydatków światowych. Niemniej biorąc pod uwagę fakt że wraz ze wzrostem gospodarczym wydatki na armię w Chinach wzrosły trzy i pół krotnie z Rmb171 mld w 2002 r. do Rmb603 mld w zeszłym, to z biegiem czasu ta dysproporcja może zostać wyrównana. Pamiętajmy że o ile zgoda na utratę dominacji światowej przez Anglików odbyła się w miarę pokojowo to raczej była to zasługa dążących do przewodzenia światu Amerykanów że pomogli pokonać Anglii zagrażającej jej potędze Niemcy.

Pytanie w czym mogą Chińczycy pomóc USA, na tyle skutecznie aby ci zgodzili się na pokojowe oddanie dominacji nad światem. Zwykle tak bywa że zanim jakiś kraj osiągnie przewagę gospodarczo-militarną nad przeciwnikiem to osłabiony rywal jest jeszcze na tyle mocny aby starać się temu przeciwstawić militarnie. Tak było w przypadku Niemiec tak też było w przypadku Sparty i Aten w V wieku przed narodzeniem Chrystusa o czym tak przewidująco pisał Thucydides: „To wzrost znaczenia Aten i obawa Sparty spowodowała że wojna była nieunikniona.”Analizy ukazujące jak to USA podsyca zagrożenie w regionie budując dzięki temu sieć powiązań militarnych pod swoim kierownictwem, w tym słynny „obrót do Azji” (‘pivot to Asia’) Obamy są uznawane w Pekinie jako kolejna próba zablokowania wzrostu Chin. Niemniej za nieporozumienie należy uznać zaprezentowaną w artykule FT „Beijing and Washington navigate in risky waters” propozycję Gideon Rachmana aby pozostawić swoich aliantów w niepewności co do amerykańskiego zaangażowania na ich rzecz. A to dlatego że
może się okazać że spowoduje to że USA staną się zakładnikiem w konflikcie terytorialnym tych państw. I tak jak Niemcy w sierpniu 1914 r. będą zobowiązane do wypełnienia podpisanych traktatów. Jest trudno sobie wyobrazić aby tak potężne państwa jak Indie i Japonia wspierały amerykańską dominację zamiast budowania własnych powiązań jeśli nie
będą pewne stanowiska USA. W sytuacji kiedy sytuacja się zaostrza bo jak zauważył Shi Yinhong z Uniwersytetu Renmin: „Kiedy Hu Jintao objął władzę nie potrzebował szukać w Rosji, czy gdziekolwiek indziej przyjaciół, bo stosunki z sąsiadami były bardzo dobre, podczas gdy teraz stosunki są naprawdę straszne […P]rzez ostatnie 40 lat nigdy nie słyszałem tak wiele osób [w Chinach] mówiących poważnie o wojnie.” W efekcie ambasador Japonii w Anglii w bezprecedensowym artykule FT „Time for China to calm down and stop bullying” wprost uważa że Chiny obecnie powinny przestać zastraszać swoich sąsiadów i potęgować prowokacji, w sytuacji kiedy wyspy Senkaku były od 1895 r. nieprzerwanie uznawane jako japońskie przez społeczeństwo międzynarodowe i powołuje się wprost na zobowiązanie amerykańskie zawarte w art. 5 traktatu do obrony Japonii. Przypomina w tekście o tym że od końca II wojny światowej Japonia „nigdzie nie wystrzeliła pojedynczego pocisku w walce”.

Ale przecież nie musi być tak wiecznie, jeśli sojusznicy uznają że nie mogą liczyć na USA to szybko może się okazać że powstanie nowe mocarstwo atomowe, które znajdzie sojuszników wśród swoich przeciwników z czasów II wojny światowej, a Chiny z Indiami podzielą się strefami wpływów. I o ile Song Hongbing w książce „Wojna o pieniądz” obawia się o to jak wypływając na światowe wody polityki Chiny mają przepłynąć przez Cieśninę Tajwańską, to my powinniśmy zastanowić się jak będzie wyglądał światowy porządek w chwili gdy to nastąpi.

Cezary Mech
Agencja Ratingu Społecznego

Powiązane tematy

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych