Opinie

prof. Grażyna Ancyparowicz
prof. Grażyna Ancyparowicz

Prof. Ancyparowicz: Likwidacja systemu SKOK ułatwiłaby działalność oszustom

Ewa Tylus

Ewa Tylus

Dziennikarka "Gazety Bankowej" i "wGospodarce.pl"

  • Opublikowano: 9 maja 2014, 10:53

  • 18
  • Powiększ tekst

Likwidacja systemu SKOK ułatwi działalność oszustom, którzy bez pardonu i często bezkarnie wykorzystują niski poziom edukacji finansowej Polaków - uważa prof. Grażyna Ancyparowicz.

Ewa Tylus: Czy spółdzielcze kasy oszczędnościowo-kredytowe są bankami czy nie?

prof. Grażyna Ancyparowicz: Nie, chociaż mają wiele wspólnych cech, jako instytucje zaufania publicznego. Kasy, podobnie jak banki przyjmują i przechowują depozyty pieniężne (wolne kapitały) i udzielają kredytów oraz pożyczek. Na tym jednak kończą się podobieństwa. Przede wszystkim tradycja banków jest bardzo stara. Sięga 3 tysięcy lat. Banki były od zarania swego istnienia nastawione na zyski. Nie mogło być inaczej, bo bankierzy ponosili ogromne ryzyko. Nie tylko utraty kapitału, ale nawet życia. Spółdzielcze kasy oszczędnościowo-kredytowe nawiązują do wywodzącej się z epoki renesansu, rozpowszechnionej w dobie oświecenia tradycji Gór Miłosierdzia i Banków Pobożnych. W XIX wieku, rolę tę przejęły kasy zapomogowo-pożyczkowe (w Polsce znane jako kasy Stefczyka) powołane nie dla zysku, nie z filantropii, ale po to, żeby służyć tanim kredytem drobnym przedsiębiorcom, rolnikom, kupcom i rzemieślnikom. Współczesne nam spółdzielcze kasy oszczędnościowo-kredytowe pełnią tę samą misję, kierują się tymi samymi zasadami: dobra wspólnego, solidaryzmu i pomocniczości. Co nie oznacza, że nie muszą spełniać norm gwarantujących bezpieczeństwo finansowe swoim członkom. A nie jest to łatwe w epoce wirtualnego pieniądza i postępującej w szybkim tempie alienacji sfery finansowej względem realnej gospodarki.

-- Jeżeli SKOK-i podlegają KNF, to mogą być kontrolowane przez pracowników UKNF i są kontrolowane. Tymczasem kontrole te SKOKi odbierają jako atakujące. Ile racji w sporze mają SKOKi, a ile KNF?

-- Od początku swego istnienia SKOK były nadzorowane, zatem i kontrolowane przez Kasę Krajową. Rozwój systemu SKOK świadczy, że kontrola ta była skuteczna i wystarczająca. Problem pojawił się, gdy ustawa z 2009 r. znacznie ograniczyła kompetencje Kasy Krajowej. Nadzór nad SKOK przejęli urzędnicy z Ministerstwa Finansów i UKNF, którzy nie do końca rozumieją na czym polega spółdzielczość finansowa. Tu tkwi zarzewie konfliktów. Wydaje się, że byłoby łatwiej o porozumienie, gdyby część tych pracowników wysłać na szkolenia w Światowej Radzie Związków Kredytowych. Może potrafiliby wówczas dostrzec różnice między bankami a kasami.

Chcę wyraźnie powiedzieć, że wzmocnienie norm ostrożnościowych, podwyższenie poziomu bezpieczeństwa depozytów, szanse na rozszerzenie formuły działania SKOK to działania w dobrym kierunku. Natomiast wątpliwości co do rzeczywistych intencji ustawodawcy, budzi wprowadzenie rygoru niemal natychmiastowej wymagalności przepisów podnoszących adekwatność rezerw i kapitałów własnych SKOK. Koszty z tym związane muszą skutkować przejściowym pogorszeniem wyników SKOK. A jeśli do tego dodamy (opublikowany w kwietniu ubiegłego roku) komiks zamiast rzetelnego raportu z działalności SKOK, to trudno wierzyć w czystość intencji. Mamy także systematycznie powtarzające się alarmistyczne artykuły w Gazecie Wyborczej na temat ogromnych strat SKOK. Ten brak obiektywizmu może irytować środowisko, które dokłada wielu starań, by sprostać coraz to nowym wyzwaniom. Nieodparcie nasuwa się pytanie: o co naprawdę chodzi? Czy rzeczywiście o bezpieczeństwo członków kas, czy raczej o wywołanie paniki, która spowoduje masowe wycofywanie depozytów i doprowadzi do unicestwienia kas? Likwidacja systemu SKOK ułatwi działalność oszustom, którzy bez pardonu i często bezkarnie wykorzystują niski poziom edukacji finansowej Polaków.

-- Czy myśli Pani, że SKOKi są postrzegane w kategorii parabanków?

-- Słowo „parabank” było do niedawna neutralne. Oznaczało po prostu instytucję, która prowadzi działalność zbliżoną do bankowej, ale na podstawie innej – niż prawo bankowe – ustawy. Sytuacja zmieniła się po nagłośnieniu afery Amber Gold. Nieprzypadkowo specjalistyczny fundusz inwestycyjny „Gazeta Wyborcza”, a za nią media elektroniczne i niektóre tabloidy nazywały uparcie „parabankiem”. Obłuda sięgnęła szczytów, gdy tendencyjnie zestawiano informacje o upadłości tej piramidy finansowej z doniesieniami o rzekomo katastrofalnej niegospodarności i zagrożeniach depozytów członków SKOK tylko po to, by psuć wizerunek i renomę kas.

-- Spółdzielczość w Polsce nie ma się dobrze. W dobie kapitalizmu ludzie może się jej boją?

-- Ruch spółdzielczy walczy z wykluczeniem społecznym, pauperyzacją, wyuczoną bezradnością. W epoce realnego socjalizmu został podporządkowany ideologii komunistycznej, ale przetrwał, choć w nieco zdeformowanej postaci. Niestety, w świadomości wielu osób konotacje z tamtego okresu nie są najlepsze. Spółdzielczość w wolnej Polsce ma szanse rehabilitacji i wierzę, że tak się kiedyś stanie. Na razie jednak zmierzamy w kierunku latynizacji naszej gospodarki i życia społecznego. Tam nie ma miejsca dla spółdzielczości. Dlaczego? Odpowiada na to pytanie John Kenneth Galbraith, wyjaśniając na czym polega „Istota masowego ubóstwa”. Społeczeństwa bogate, dysponujące odpowiednimi środkami wyrażania opinii, mają możliwość zgłaszania sprzeciwu w stosunku do państwa mogą potępić polityczną działalność, która im nie odpowiada, mają też prawo pozbawić urzędu ludzi odpowiedzialnych za taką działalność. W takich społeczeństwach politycy i urzędnicy państwowi liczą się z opinią publiczną, postępują ostrożnie, taktownie, przywiązując znaczenie do praw jednostki uznawanych za coś oczywistego. W krajach biednych, społeczeństwo zaabsorbowane walką o przetrwanie nie dysponuje odpowiednimi środkami obrony przed niekorzystnymi dla niego reformami. Apatia ułatwia kompradorskim elitom utrzymanie się przy władzy i umożliwia obcemu kapitałowi nieskrępowaną niczym penetrację gospodarki takiego kraju. Polskie społeczeństwo – w którym 72 proc. gospodarstw domowych przyznaje, że z trudem wiąże koniec z końcem, zaś 28 proc. żyje w ubóstwie – do zamożnych nie należy. Ruch spółdzielczy mógłby ożywić aktywność obywatelską. Bezpieczniej zatem propagować indywidualną przedsiębiorczość. To specyficzny sposób zarządzania konfliktem.

-- Dziękuję za rozmowę.

prof. Grażyna Ancyparowicz z wykształcenia ekonomista (absolwentka SGPiS, obecnie SGH), z zamiłowania pedagog, pasjonuje się problematyką finansów, zwłaszcza finansów publicznych. Była dyrektor Departamentu Finansów Głównego Urzędu Statystycznego, nauczyciel akademicki. Współautorka podręcznika „Bezpieczeństwo socjalne”, autorka wielu ekspertyz i opracowań z dziedziny finansów i makroekonomii, członkini: Rady Naukowej Spółdzielczego Instytutu Naukowego, Rady Naukowej i Komitetu Redakcyjnego kwartalnika „Pieniądze i Więź” oraz Ruchu Społecznego im. Prezydenta RP Lecha Kaczyńskiego

Powiązane tematy

Komentarze