Europopulizm
Na Starym Kontynencie dokonał się cud – Francois Hollande nawołuje do radykalnej redukcji podatków i wydatków publicznych, a David Cameron przyznaje, że Europejczykom potrzeba mniej… Europy. Ta zaskakująca iluminacja jest dowodem na to, że za prawdziwych populistów można z całą pewnością uznać obecny euroestablishment, który teraz próbuje dostosować się do nastrojów społeczeństwa. Próba zwodzenia elektoratu na niewiele się jednak zda.
O bezprecedensowym charakterze tegorocznych wyborów do Parlamentu Europejskiego świadczy nie tylko bardzo niska frekwencja, ale przede wszystkim poziom eurosceptycyzmu wyrażony w ponad stu mandatach dla partii prawicowych lub skrajnie prawicowych. Przywódcy lewicowi określają to mianem „wstydliwego problemu”, który powinien być natychmiast rozwiązany. Podczas wtorkowego, nieoficjalnego szczytu Unii Europejskiej podsumowującego wyniki wyborów, debatujący przywódcy określili nawet przyczyny obecnego stanu rzeczy. Jak się okazało, fala prawicowych nastrojów jest pokłosiem „wysokiego bezrobocia, problemów socjalnych, nierówności i ubóstwa”… Nie zdiagnozowano natomiast co kryje się za tymi pojęciami.
Z pewnością niejeden euroentuzjasta za źródło kryzysu zaufania do rządów uznałby zbyt niskie podatki, za mało regulacji, a także - co oczywiste - niesatysfakcjonującą opiekuńczość państwa. Tym razem jednak ich żądania mogłyby spotkać się z pewnym niezrozumieniem. Zwycięstwo francuskiego Frontu Narodowego odcisnęło swoiste piętno na percepcji Francois’a Holland, który to z niespotykaną dotychczas stanowczością domaga się od swoich ministrów cięcia podatków. Mając na uwadze jeszcze przedwyborcze deklaracje Prezydenta, zakładające wzrost ucisku fiskalnego na rzecz „dobrobytu obywateli”, można domniemywać, że wbrew temu co powszechnie lansowane jest w europejskich mediach, źródła rzeczywistego populizmu oraz demagogii należy doszukiwać się wśród socjalistycznej elity rządzącej. Jej nagła, nieszczera zmiana poglądów polityczno – gospodarczych symbolizuje bowiem rozpaczliwe próby ratowania wpływów, które w obliczu umocnienia sentymentów konserwatywno – liberalnych, stają się coraz bardziej skromne. Pytaniem otwartym pozostaje dlaczego ten nurt myśli politycznej zyskuje z każdym rokiem na znaczeniu? Według oficjalnej retoryki przywódców Unii Europejskiej, rządy tracą na wiarygodności przede wszystkim ze względu na recesję, która od 2008 trawi wspólnotową gospodarkę.
Tak naprawdę problemem nie jest kryzys sam w sobie – cykle koniunkturalne mają charakter sinusoidalny i naturalnym jest wzajemne przenikanie się hossy i bessy. Okazuje się, że to lewicowa wizja ekonomii jest niefunkcjonalna w obliczu deficytów jakie niesie za sobą spowolnienie gospodarcze. Innymi słowy, socjalizm doskonale sprawdza się w roli konsumenta dóbr skumulowanych przez mechanizmy wolnorynkowe. Gdy ich brakuje, kosztowne rozdawnictwo społeczne doprowadza do implozji systemu.