Najwyższy czas zacząć traktować Polaków jak zwierzęta
Koleżance zachorował kotek. Zachorował dość poważnie, bo ropne wymioty to sprawa dość poważna, czyż nie? Traf chciał - była Wigilia Bożego Narodzenia. Koleżanka z chłopakiem wsiadła w auto i pojechała do weterynarza.
Kotek był zdrów w ciągu trzech dni. Badania, jakiś zabieg (prosiłem by oszczędziła mi szczegółów) silny antybiotyk - kotek jest śliczny i zdrowy, i zbiera kolejne "lajki" na fejsie. Jak to kotek.
Przyjacielowi zachorował piesek. To historia niestety bez happy endu, jednak i tutaj otrzymywał on (piesek znaczy) natychmiastową pomoc, dobrą opiekę, monitoring weterynarza czy nawet - wizytę tegoż w domu przyjaciela gdy stan zwierzęcia się drastycznie pogarszał.
Takich przypadków gdy zwierzę otrzymuje pomoc o której człowiek może tylko śnić - sam słyszałem dziesiątki.
Teraz inna sytuacja. Kolega miał wypadek. Poraniony z podejrzeniem obrażeń wewnętrznych trafił na SOR. Dusząc się czekał 8 (osiem!) godzin na pierwszą pomoc medyczną. Jest i w czasie wypadku też był, zatrudniony na umowę o pracę. Zresztą - cały czas pracuje w tej samej firmie.
Inny kolega zapalenie płuc musiał wyleczyć sobie sam. Po prostu wizyta u lekarza była na za miesiąc. Ten kolega jest przedsiębiorcą, prowadzi firmę, miesięcznie tylko za siebie płaci ponad tysiąc złotych na ZUS. Bez względu na to czy firma ma obroty czy nie.
Powiedzmy to sobie szczerze i otwarcie - czas najwyższy, by Polacy zaczęli być traktowani jak zwierzęta! Bo to nasze futrzaki, pieski i kotki mają zapewnioną znakomitą opiekę medyczną, leki i lekarza praktycznie na każde zawołanie. Weterynaria w Polsce jest wręcz wzorcowo dobrze zorganizowana.
Dlaczego? Bo weterynaria w Polsce jest praktycznie w stu procentach prywatna. A więc mam problem, idę, płacę za usługę i usługa jest wykonana. Jak jest wykonana dobrze, super. Jak źle - zmieniam usługodawcę.
Więc może najwyższy czas wreszcie sprywatyzować tę całą państwową służbę zdrowia, zlikwidować tę wielką dojalnię pieniędzy z kieszeni Polaków i zamienić po prostu na dostawcę usług? Zlikwidować ZUS w cholerę a jego pałace (widzieli Państwo?: Pałace ZUS) zamienić na bo ja wiem - muzea próżności?
Ale, ale - powie ktoś - prywatyzacja służby zdrowia oznacza tyle, że leczyć będą mogli się tylko bogaci. Wcale nie. Każdy sprawny biznesmen szuka niszy w której może zarabiać kolejne pieniądze. Jeśli faktycznie usługi zdrowotne będą drogie i dostępne tylko dla najbogatszych i tak znajdzie się ktoś, kto zagwarantuje je na podobnym poziomie i w przystępnej cenie. Bo chodzi o to by zarabiać pieniądze. W obecnej sytuacji pracującym na umowach zabiera się praktycznie 1/3 pieniędzy (jedną-trzecią!) na opiekę zdrowotną, której kiedy potrzebują - i tak nie mają.
Przedsiębiorcy mają jeszcze bardziej przerąbane, każdego z nich z góry traktuje się jak szejka naftowego i zabiera mu ponad tysiąc złotych. O opłatach za pracowników, gdy chce się ich zatrudniać uczciwie, na umowę, już nie wspominam. Skoro prywatyzacja ma oznaczać dostęp do leczenia dla najbogatszych, to przepraszam, że spytam: a teraz leczenie dostępne jest dla kogo?
Ewentualnie zawsze można podczas choroby doczepić sobie ogon i sztuczne uszy - może weterynarz się nabierze?
A na pocieszenie, specjalnie dla Państwa, zdjęcie kotka. Tak na lepszy humor.