Opinie

Fot. IPN/wGospodarce.pl
Fot. IPN/wGospodarce.pl

Zróbmy film o „Krwawej Lunie”, na pewno zyska międzynarodowy poklask

Tomasz Szymborski

Tomasz Szymborski

Dziennikarz śledczy. Laureat Nagrody Watergate SDP za publikacje z zakresu dziennikarstwa śledczego ( 2003 r.).

  • Opublikowano: 22 stycznia 2015, 10:45

    Aktualizacja: 22 stycznia 2015, 10:52

  • 11
  • Powiększ tekst

Po zachwytach nad „Idą” pora na epopeję o życiu i twórczości Luny Brystygier. Też ciekawy, nośny temat. Wszak Polacy wyrządzili jej dużo zła i była Żydówką. Czy to recepta na międzynarodowe uznanie?

Megaprodukcja o „życiu i twórczości” Julii Brystygier, dyrektor Departamentu V Ministerstwa Bezpieczeństwa Publicznego), kierującą antykościelną działalnością MBP w latach 1945–1953 zdobyłby jakieś nagrody na międzynarodowych festiwalach i konkursach Może nawet kilka. A przy okazji utrwaliłby przekaz „Polaków – antysemitów”.

Julia Brystygier zwana była „Krwawa Luną”. Nosiła różne imiona i pseudonimy: Julia, Luna, Daria, Maria, Ksenia. Różne nazwiska i ich pisownie: Prajs, Preiss, Brystygier, Brystiger, Bristiger, Brüstiger, Briestiger. Bez względu na to, jak się nazywała, była jedną z najmroczniejszych postaci stalinowskiego reżimu.

Jej droga do aparatu represji była jednak nietypowa. – Trafiali tam raczej ludzie ze społecznych nizin, niewykształceni. A ona nie szukała społecznego awansu, miała doktorat z filozofii. Była wszakże dla resortu wartościowa, bo przydatna w dużo bardziej wymagających zadaniach niż wybijanie zębów przesłuchiwanym – tłumaczył prof. Ryszard Terlecki, poseł Prawa i Sprawiedliwości, autor m.in. książki „Miecz i tarcza komunizmu. Historia aparatu bezpieczeństwa w Polsce 1944-1990”.

W czasach stalinowskich przeciw Kościołowi katolickiemu aktywnie „walczył” Wydział V Departamentu V MBP. Przez cały czas istnienia Departamentu V jego dyrektorem była słynna Julia Brystygier (z domu Prajs) – pedagog, doktor filozofii Uniwersytetu Jana Kazimierza we Lwowie, przedwojenna komunistka, która w resorcie bezpieczeństwa pracowała w latach 1944–1956. To ona położyła podwaliny pod zainstalowanie sieci agentów w kuriach i parafiach, zarówno wśród świeckich pracowników, jak i wśród duchownych.

Formalnie Luna zawdzięczała swój służbowy przydział Stanisławowi Radkiewiczowi, szefowi Ministerstwa Bezpieczeństwa Publicznego. Ale było tajemnicą poliszynela, że kochankiem Brystygierowej jest Jakub Berman – jeden z najważniejszych funkcjonariuszy nowego reżimu. Nie tylko on. „W swej bogatej karierze była w Rosji przez dłuższy czas równocześnie kochanką Bermana, Minca i Szyra” – mówił o niej w swoich audycjach w Radiu Wolna Europa Józef Światło, pułkownik organów bezpieczeństwa, który pod koniec 1953 r. uciekł na Zachód. Dla autorów scenariusza i reżysera serialu o „Lunie” to gratka – rozbuchane życie erotyczne funkcjonariuszki MBP.

Do inwigilacji szkolnych katechetów chciała pozyskiwać uczniów starszych klas. Wydawała dokładne instrukcje wskazujące jak zwalczać zakony, seminaria duchowne, katolickie organizacje młodzieżowe czy charytatywne, przeciwdziałać aktywności duszpasterskiej, obecności duchownych w szkołach oraz jak dynamizować tzw. ruch księży patriotów czy zabezpieczać reżimowe akcje i imprezy. „Należy wziąć pod uwagę antagonizmy pomiędzy poszczególnymi księżmi, spory ambicjonalne i spory na tle walki o zdobycie lepszej pozycji materialnej i w hierarchii kościelnej” – pisała pułkownik Brystygier.

Z bezpieki odeszła jesienią 1956 r. Uniknęła postawienia przed sądem za swoją działalność w czasie „błędów i wypaczeń”. Nie zgodził się na jej proces Władysław Gomułka. Dostawała resortową rentę, pracowała też w Naszej Księgarni i Państwowym Instytucie Wydawniczym. Pod swoim panieńskim nazwiskiem (Julia Prajs) wydała m.in. powieść „Krzywe litery” i zbiór opowiadań „Znak H.”.

Środowisko literackie traktowało ją nieufnie - pamiętano jej w końcu, że w latach 50. „opiekowała” się m.in. również pisarzami. Pod koniec lat 60. ub. stulecia usiłowała się nawet dostać do Związku Literatów Polskich, ale jej podanie odrzucono. Nie pomogło poparcie dla „literatki” samego Jerzego Putramenta.

„Krwawa Luna” zbliżyła się do środowiska Lasek, a ściślej: do tamtejszego Zakładu dla Niewidomych, którego personel słynął z gościnności i otwartej postawy wobec ludzi o zgoła odmiennych życiorysach. Przeszła pod koniec życia interesującą przemianę. Przyjęła podobno chrzest, bo pod wpływem tamtejszych sióstr franciszkanek przeszła coś w rodzaju nawrócenia. Wiadomo o tym jednak głównie z donosów tajnych współpracowników bezpieki, którzy inwigilowali zakład w Laskach. Zmarła w 1975 roku.

Powiązane tematy

Komentarze