AFERA FRANKOWA: Humbug Jakubiaka - chronić banki, czniać Polaka
Prawda jest taka drogi „frankowiczu”, że szef KNF Andrzej Jakubiak proponuje Ci, żebyś spadał na drzewo. On przez kilka kolejnych miesięcy będzie procedował swój „genialny” humbug z wszelkiej maści ministrami, w Sejmie, z premierem, Prezydentem i Bóg wie jeszcze kim. Jakubiak będzie grał na czas licząc, że frank spadnie do poziomu 3 PLN, a Ty ochłoniesz i sobie odpuścisz protesty. W tym czasie banki będą Cię wciąż elegancko strzygły
We wtorek 3 lutego 2015 roku na posiedzeniu sejmowej Komisji Finansów Publicznych doszło do dwóch nadzwyczajnych sytuacji.
Po pierwsze, Andrzej Jakubiak - przewodniczący Komisji Nadzoru Finansowego (KNF) zachowywał się nad wyraz grzecznie, był spokojny, nie wydzierał się i - co najważniejsze! - bardzo się starał przemawiać ludzkim głosem. Co prawda brzmiało to wszystko, jak czytanka pierwszoklasisty ale tej radykalnej przemiany z krwawego troglodyty w dobrego wujka, nie sposób nie zauważyć i nie docenić. Oby tak dalej panie przewodniczący, trzymam kciuki!
A teraz żarty na bok, bowiem forma wystąpienia Jakubiaka był może i komiczna ale jego treść to prawdziwy „horror, dramat i żużel”...
Najnowsza oferta dla „frankowiczów”, autorstwa szefa KNF ogłoszona na rzeczonej Komisji Finansów wyprowadziła zapewne z równowagi połowę polskich „frankowiczów”, a pozostałych wprawiła w tak potężne zdziwienie, że do dziś nie mogą dojść do siebie i wciąż przecierają oczy ze zdumienia. Dlaczego? To proste.
Przytoczę w całości „Plan Jakubiaka” - tak już zdążyły to „coś” nazwać media głównego nurtu. Dla mnie to rodzaj fantasmagorii kredytowej, kolejny bankowy trik, którego celem jest jeszcze większe u... wikłanie ok. 1,5 mln Polaków w kredyty frankowe.
Celowo zacznę od drugiej „fazy” propozycji Jakubiaka, czyli „realizacji”, bo ten dokument jest tak skonstruowany, by na „dzień dobry wprowadzić 1,5 mln Polaków w błąd, a potem ich utwierdzić w przekonaniu, że ten błąd to prawda objawiona.
Realizacja fantasmagorii Jakubiaka
Preambuła
„Przewalutowanie kredytu CHF na PLN następuje po średnim kursie NBP z dnia przewalutowania...”
UWAGA: drogi „frankowiczu” Jakubiak proponuje Ci przewalutowanie Twojego kredytu po aktualnym kursie, który właśnie Cię morduje. Jakubiak namawia Ciebie do realizacji gigantycznej straty, czyli do spłaty i ostatecznego uznania za realne Twojego aktualnego zobowiązania w banku, wynikającego z aktualnego kursu CHF .
Ale idźmy dalej, przewodniczący Jakubiak proponuje w/w przewalutowanie przy jednoczesnym podziale Twojego frankowego kredytu hipotecznego na dwa kredyty.
"a) kredyt zabezpieczony hipotecznie, którego wartość na dzień przewalutowania powinna odpowiadać wartości jaką posiadałby w tym dniu analogiczny kredyt PLN udzielony w tym samym momencie co kredyt CHF”
Pan Jakubiak proponuje Ci „frankowiczu”, że jeśli np. wziąłeś kredyt o wartości 200 tys. zł denominowany lub indeksowany we franku np. po kursie 1CHF=2 PLN, to te 200 tys. zł plus odsetki, prowizje oraz wszelkie inne opłaty kredytowe pozostają kredytem hipotecznym złotowym rozliczonym na warunkach z dnia podpisania przez Ciebie umowy kredytowej.
Czyli jeśli Twoja frankowa rata wynosiła w dniu zawarcia umowy dajmy na to 900 zł, to złotowa oscylowałaby w okolicach 1200 zł, czyli mniej więcej na dzisiejszym poziomie Twojego zabójczego kredytu frankowego.
Mało tego, dolicz sobie jeszcze koszty ukryte, o których Jakubiak (jak przystało na osobę działającą w interesie banków) w ogóle nie wspomina. Czyli na przykład koszty przewalutowania (które masz zawarte w umowie, załóżmy absolutne minimum czyli 1 proc. wartości zadłużenia), czy koszty wprowadzenia zmian w hipotece, bo przecież wartość Twojego kredyty hipotecznego ulegnie zmianie i trzeba to uwzględnić w księgach wieczystych Twojej nieruchomości. Aha i jeszcze taki drobiazg – ponowna wycena wartości Twojej nieruchomości – drobnych kilka tysięcy złotych. Ale to przecież żaden armaggedon.
Co jednak najciekawsze, Jakubiak z góry założył, że wszyscy „frankowicze” w dniu zawierania „umowy frankowej” posiadali zdolność kredytową do zaciągnięcia takiego samego zobowiązania w złotówkach. A było przecież na odwrót. Zdolność kredytowa „frankowiczów” była dużo mniejsza w złotówkach niż we frankach. Zatem przewalutowanie kredytu frankowego na złotowy na warunkach obowiązujących w dniu zawarcia umowy frankowej będzie w wielu przypadkach po prostu nierealne.
Ale idźmy dalej. Oto drugi kredyt, którym Jakubiak chce obciążyć „frankowicza”:
„b) kredyt niezabezpieczony hipotecznie, którego wartość w dniu przewalutowania stanowi różnicę pomiędzy wyrażonym w złotych całkowitym stanem zadłużenia z tytułu kredytu CHF ustaloną według średniego kursu NBP z dnia przewalutowania, a stanem zadłużenia z tytułu kredytu zabezpieczonego hipotecznie. Kredyt ten w przybliżeniu odzwierciedla skutki osłabienia PLN względem CHF (od momentu udzielenia kredytu do momentu jego przewalutowania)"
I dalej pan Jakubiak tłumaczy.
"Jednocześnie dokonuje się podziału wygenerowanego ryzyka kursowego pomiędzy bank i kredytobiorcę, co oznacza, że kredyt niezabezpieczony hipotecznie zostanie w połowie spłacony przez kredytobiorcę, a w połowie umorzony przez bank (wraz ze stopniową spłatą kredytu). Oprocentowanie tego kredytu ustala się na poziomie 1,00% w całym okresie spłaty, a ostateczny termin spłaty tego kredytu powinien być zgodny z ostatecznym terminem spłaty kredytu zabezpieczonego hipotecznie. Bank dokonuje umorzenia zgodnie z haromonogramem spłaty, co oznacza, że przedterminowa spłata całości lub części kredytu niezabezpieczonego hipotecznie nie przekłada się na konieczność dokonania przedterminowego umorzenia przez bank”
Czyli, jeśli wziąłeś drogi „Frankowiczu” kredyt o wartości 200 tys. zł denominowany lub indeksowany we franku np. po kursie 1CHF=2 PLN, to dziś przy kursie 1CHF=4 PLN wartość Twojego zobowiązania jest dwa razy większa i wynosi 400 tys. zł plus odsetki, prowizje oraz wszelkie inne opłaty kredytowe. Jakubiak proponuje połowę tej kwoty uznać za kredyt hipoteczny, a resztę czyli 200 tys. zł nazywa „kredytem niezabezpieczonym hipotecznie”, którego z kolei połowę spłaca bank, a resztę Ty drogi „frankowiczu”.
Krótko mówiąc drogi „frankowiczu”, Jakubiak dokłada Ci 100 tys. zł nowego kredytu z oprocentowaniem na poziomie 1 proc. czyli de facto takim samym, jak dziś powinien być oprocentowany Twój kredyt frankowy, gdyby Twój bank uwzględnił ujemne stopy procentowe Narodowego Banku Szwajcarii.
Jakubiak nazywa to nowe zobowiązanie „kredytem niezabezpieczonym hipotecznie”. Po pierwsze, należą mu się wyrazy uznania za wymyślenie nowego produktu bankowego. Po drugie przecież wszyscy dobrze wiemy, że każdy kredyt w banku musi być zabezpieczony. Ciekaw jestem warunków takiej umowy kredytowej, o których Jakubiak oczywiście nie wspomina. Ale jakiekolwiek by one nie były, to przecież zawsze istnieje coś, co się nazywa Bankowy Tytuł Egzekucyjny (BTE) i bank w każdej chwili Twojej niedyspozycji majątkowej „frankowiczu” bezwzględnie go użyje i puści Cię w skarpetkach. Przecież to nie instytucja charytatywna. Jak zwykł mawiać jeden z prezesów, jednego z największych banków komercyjnych w Polsce: „nie ma darmowych obiadków”. Święte słowa.
Mało tego, przewodniczący Jakubiak po raz drugi „zapomniał” o niezdolności kredytowej „frankowiczów”. Przecież w chwili gdy ci ludzie zadłużyli się w bankach na całe życie ich zdolność kredytowa wynosiła mniej niż zero (co jasno wynika z raportów KNF publikowanych w latach 2007-2010). Dokładając „frankowiczom” na rympał drugi, potężny kredyt złotowy Jakubiak wdeptuje ich nie istniejącą zdolność kredytową głęboko w ziemię. W takiej sytuacji drugiego kredytu nie zabezpieczonego hipoteką nie można nazwać nawet abstrakcją. To jest zwykły humbug panie Jakubiak!
Już nawet nie wspominam o kosztach kredytu (prowizja, marża etc.), na temat których Jakubiak konsekwentnie milczy. Nie łudź się „frankowiczu”, że Cię ominą... Pamiętaj: „nie ma darmowych obiadków”.
Na tym jednak nie kończy się wyobraźnia przewodniczącego Jakubiaka związana z zasobnością kieszeni „frankowicza”. Ona jest dużo większa niż nam się wszystkim wydaje. Oto ostatni punkt realizacji chytrego planu szefa KNF:
„Warunkiem dokonania przewalutowania jest pokrycie przez kredytobiorcę CHF różnicy, jaka występuje pomiędzy sumą dotychczasowych rat spłaty dokonanych przez kredytobiorcę CHF, a sumą rat spłaty jaką musiałby zapłacić, gdyby od początku posiadał kredyt PLN. Jeżeli kredytobiorca nie jest w stanie jednorazowo dokonać wpłaty tej kwoty, to bank udziela na tę kwotę dodatkowego kredytu, którego oprocentowanie ustala się na poziomie 1,00% w całym okresie spłaty, a ostateczny termin spłaty tego kredytu powinien być zgodny z ostatecznym terminem spłaty kredytu zabezpieczonego hipotecznie.”
To już są himalaje arogancji. W telegraficznym skrócie: drogi „frankowiczu” Jakubiak proponuje Ci trzeci kredyt. W naszym modelowym przypadku (200 tys. zł przy kursie 1CHF=2PLN) to około 30 tys. zł. To zobowiązanie obciążone jest identycznymi niedomówieniami, jak koszty kredytu, zdolność kredytowa etc. Tak czy owak tego trzeciego kredytu drogi „frankowiczu” nie powinien Ci nigdy przyznać żaden bank i na pewno nie będzie on Cię kosztował „tylko” 1 proc.
Reasumując: drogi „frankowiczu” jeśli wziąłeś kredyt o wartości 200 tys. zł denominowany lub indeksowany we franku np. po kursie 1CHF=2 PLN, to dziś przy kursie 1CHF=4 PLN wartości Twojego kredytu wynosi 400 tys. zł plus odsetki, prowizje oraz wszelkie inne opłaty kredytowe, a Twoja rata wynosi załóżmy 1,2 tys. zł. Przy czym pamiętaj, że frank jest walutą spekulacyjną i niewykluczone, że za kilka lat może mieć na przykład wartość śmieciową. A za pół roku zbliżyć się do 3 PLN.
Jakubiak proponuje Ci w zamian trzy kredyty złotowe o łącznej wartości na poziomie 330 tys. zł, których wartość się już nigdy nie zmieni, czyli możesz być pewien na 100 proc., że straciłeś 130 tys. zł samego kapitału (do tego dolicz sobie wszystkie koszty bankowe odsetki, prowizje marże). A Twoja rata „frankowiczu” pozostanie na dzisiejszym, frankowym poziomie do końca spłaty kredytu.
Prawda jest taka drogi „frankowiczu”, że pan Jakubiak proponuje Ci, żebyś spadał na drzewo. On przez następnych kilka kolejnych miesięcy będzie procedował swój „genialny” humbug z wszelkiej maści ministrami, w Sejmie, z premierem, Prezydentem i Bóg wie jeszcze kim. Jakubiak będzie grał na czas licząc, że frank w tym czasie spadnie do poziomu 3 PLN i 1,5 mln Polaków ochłonie. A w tym czasie banki będą Cię wciąż elegancko strzygły.
A teraz, jak już obiecałem na początku, przejdźmy do „założenia” fantastycznej propozycji pana Jakubiaka. Otóż tym „założeniem” jest:
"Zastąpienie wszystkich parametrów kredytów CHF parametrami typowymi dla kredytów PLN w momencie ich udzielenia oraz uwzględnieniu typu klienta. Oznacza to, że po przewalutowaniu kredytu CHF na kredyt PLN kredytobiorca powinien otrzymać takie warunki umowy dotyczące stopy referencyjnej, marży, prowizji, etc., jakie otrzymałby gdyby w momencie udzielenia kredytu zdecydował się na kredyt PLN."
Jak już wcześniej ustaliliśmy wcześniej (po trzykroć!), to założenie jest z gruntu fałszywe, bo kompletnie nie uwzględnia realnej zdolności kredytowej „frankowicza”. Ale idźmy dalej, bo przed nami najciekawszy fragment. Oto przewodniczący KNF - Andrzej Jakubiak postanowił pobić na głowę Juliusza Verne'a, Philipa Dicka, Kurta Vonneguta i Orsona Scotta Carda razem wziętych i zamierza doprowadzić 1,5 mln Polaków do stanu Nirvany...
"Powyższe (założenie – od. red.) oznacza osiągnięcie stanu, w którym: wyeliminowane zostanie ryzyko systemowe związane z kursami walut, obciążające dzisiaj zarówno kredytobiorcę (klienta), jak i kredytodawcę (bank)"
Po pierwsze, drodzy „frankowicze” zauważcie, że Jakubiak właśnie przyznał, iż problem dotyczy nie tylko kredytów frankowych ale wszystkich walutowych! UWAGA: kredytobiorcy posiadający „bezpieczne” kredyty hipoteczne w euro, dolarach, jenach czy koronach szwedzkich (bo i takie się zdarzały) słyszycie? Halo! Też jesteście frajerami!
Po drugie, pan Jakubiak uważa, że ryzykiem systemowym związanym z kursami walut obciążone są obie strony – klient i bank. A to przecież z formalnego punktu widzenia wierutna bzdura, bo Twoja umowa „frankowiczu” jest tak skonstruowana, że „w razie czego” bank zabiera Twoją nieruchomość, a Ty kredyt spłacasz dalej. A jak nie spłacisz, to spłacą Twoje dzieci. A jak nie dzieci, to wnuki. Mało tego, nawet jak sobie przewalutujesz kredyt na warunkach Jakubiaka, to niczego nie zmieni.
Po trzecie, pan Jakubiak uważa, że jeśli dzisiaj drogi „frankowiczu” przewalutujesz sobie kredyt frankowy po kursie 1CHF=4PLN to wyeliminujesz ryzyko systemowe związane z kursem walut. To jest proszę Państwa, beka roku! Ten człowiek namawia „frankowiczów” to przewalutowania kredytów po osiągającym historyczne szczyty kursie franka i nazywa to eliminacją ryzyka. Nie panie Jakubiak, to się nazywa poniesienie kosztów, ekstremalnie wysokiego ryzyka walutowego i to w 100 proc.
I na koniec wisienka na torcie. Ostatni element uzasadnienia „założenia” kredytowej projekcji Andrzeja Jakubiaka, które brzmi:
"Kredytobiorcy zadłużeni dzisiaj w walucie obcej nie będą uprzywilejowani w stosunku do kredytobiorców zadłużonych w PLN."
Szanowni Państwo, drodzy „frankowicze” właśnie się okazało, że należycie do kredytowej elity. Fakt, że szacunkowa wartość waszych kredytów już wielokrotnie przekroczyła ich pierwotną wartość powoduje, że jesteście „uprzywilejowani” względem „złotówkowców”, którym wartość kredytu w tym czasie się nie zmieniła.
Kurtyna
PS
A tak naprawdę mili Państwo, pies pogrzebany jest tutaj: "Koledzy się pilnują, nadzór bankowy to fikcja"