#GwG: Bycie urzędnikiem to stan umysłu?
Ogólnie rzecz biorąc, mimo swojej niechęci do biurokracji, staram się nie hejtować zbyt mocno urzędników, bo jestem w stanie wyobrazić sobie patriotę i państwowca na tym stanowisku, który podjął tę pracę dla idei. Jednak dzisiejsza wizyta w urzędzie mną zachwiała.
źródło: Demotywatory
PKD – Polska Klasyfikacja Działalności
Nie wiem po co innego, niż dla celów statystycznych, przedsiębiorca deklaruje rodzaje działalności gospodarczej, które prowadzi. Rozumiem jednak tę motywację i dotąd starałem się dość konserwatywnie podchodzić do tematu rozszerzania własnego PKD, wybierając doń działalności które albo już prowadzę, albo wydaje mi się, że prowadzić mam szansę.
Dziś jednak w pewnym warszawskim urzędzie, przy podpisywaniu wniosku o kolejne poszerzenie, pani urzędnik wyprowadziła mnie z błędu. Rozmowa przebiegła z grubsza następująco:
- Ojej, a po co Panu takie szerokie PKD?
– Wie Pani, mi to tam nie przeszkadza, mam po prostu okazję świadczyć różne usługi. Nigdy nie wiadomo jakie potrzeby będzie miał klient.
– No, tak, ale mi to przeszkadza jako urzędnikowi. No, ale niech za to odpowiada ten, kto wprowadzał PKD.
– Rozumiem, dobrze. Generalnie uważam, że powinienem mieć swobodę prowadzenia działalności niekoncesjonowanej przez Państwo.
– Ale przecież ma Pan 7 dni na zgłoszenie.
– Ale takie każdorazowe dokładanie jest przecież uciążliwe.
– No niech Pan nie przesadza. Uciążliwe to by było, gdyby musiał Pan płacić.
– Nie, no jasne, a tak tylko straciłem pół godziny na korytarzu i kwadrans przed komputerem. Moim zdaniem to strata czasu, tym bardziej że mają Państwo nieprzyjazne godziny urzędowania.
– No tak, bo co nie zabronione, to dozwolone, tak?
– Oczywiście.
– Dobrze, nie rozmawiajmy już o tym.
– OK.
(…)
– Działalność pogrzebową też zamierza Pan prowadzić?
– Nie, to akurat możemy wykreślić.
(…)
No i…
czy ja jestem przewrażliwiony?