Czeka nas renesans kanistrów?
Jeśli podatek od handlu detalicznego wejdzie w życie w obecnie proponowanej formie stacje benzynowe mogą poważnie ograniczyć zakres swoich usług – ostrzegają przedstawiciele branży. Będziemy wozić benzynę na zapas w bagażniku jak za głębokiej komuny?
Branża obrotu detalicznego paliw od lat jest jednym z najmniej rentownych sektorów. Średnia marża dla sprzedaży benzyny i oleju napędowego plasuje się na poziomie ok. 2,6 proc. Dla nikogo tajemnicą nie jest, że stacje benzynowe główną częć zysków wypracowująe ze sprzedaży wszystkiego innego niż paliwa. Stąd przy dystrybutorach wyrosły maleńkie centra handlowo-gastronomiczne czynne na okrągło, gdzie oferowane są różnego rodzaju „akcesoria” podróżne oraz bogate menu przekąsek. Sieci (franczyzowe, co ważne w przypadku omawianego podatku) stacji benzynowych dwoją się i troją, żeby klient skusił się u nich na coś więcej niż tylko napełnienie baku.
Wobec takiej sytuacji na rynku każde dodatkowe obciążenie spowoduje wahnięcie ceny. I jakby Ministerstwo Finansów się nie starało, każdy wprowadzany podatek, łącznie z rozwazanym ostatnio podatkiem od marketów, zostanie z miejsca przerzucony na klienta, ponieważ stacji benzynowych nie stać na wzięcie kosztów na siebie.
Obrót paliwami należałoby wyłączyć z tego obowiązku podatkowego również z uwagi na specyfikę towaru. Na cenę benzyny w 55 proc. (olej napędowy - 51 proc.) składają się podatki: akcyza, VAT i opłata paliwowa. W tej sytuacji stacje benzynowe zaczną płacić podatek naliczony od... należnego podatku!
Sieci handlu detalicznego paliwami zostaną także dotknięte skutkami wspólnego naliczania od sieci franczyzowych. Stacje, podobnie jak małe sklepy zrzeszone w sieci handlowe, pomimo niewielkich dochodów będą musiały zapłacić taki sam podatek jak wielkopowierzchniowe jednostki zagranicznych koncernów. Tym sposobem dostają dwa „uderzenia” – jedno w paliwo, drugie w sklepik. Skutkiem ciosu numer dwa może być likwidacja większości z tych „przystacjowych” sklepików.
A co z sobotami, niedzielami i świętami? Utarło się, że stacje benzynowe czynne są 24 godziny na dobę, 7 dni w tygodniu bez żadnych wyjątków. Zresztą – ciężko nawet pomyśleć, że mogłoby być inaczej. Wyobrażają sobie państwo, że żaden pojazd nie wyrusza w trasę w weekend, bo stacji benzynowych nie stać na prowadzenie biznesu przy dodatkowym opodatkowaniu handlu w te dni? Życie nie znosi pustki i można w ciemno założyć, że w miejsce stacji benzynowych pojawią się oferty „lewego”tankowania.
Efektem poczynań uderzających w branżę obrotu detalicznego paliwami będzie dalszy rozrost szarej strefy. Już w tym momencie, zdaniem Polskiej Organizacji Przemysłu i Handlu Naftowego (POPiHN), stanowi ona 10 proc. całego rynku paliwowego. Obecny rząd deklaruje chęć podjęcia skutecznych działań na rzecz ograniczenia szarej strefy. Pomysł dodatkowego obciążenia legalnych dostawców ulubionych towarów przemytników jest praktycznym zaprzeczeniem głoszonych deklaracji.
Co ciekawe – pierwszy projekt opodatkowania handlu detalicznego z września ubiegłego roku był znacznie łaskawszy dla podmiotów obracających paliwami. Zakładał całkowite wyłączenie paliw z tego obowiązku podatkowego. Pozostaje zatem mieć nadzieję, że obecny projekt zostanie poprawiony. Inaczej może czekać nas paliwowy powrót do czasów głębokiej komuny, kiedy benzynę jako towar reglamentowany trzeba było „załatwiać” i wozić na zapas w kanistrach w bagażniku...