Opinie

Fot. Joe Crawford z Moorpark, California, USA/Wikipedia
Fot. Joe Crawford z Moorpark, California, USA/Wikipedia

Biblioteka to część szkoły a nie dodatek

Wojciech Książek

Wojciech Książek

Przewodniczący „Solidarności” oświatowej Regionu Gdańskiego, Wiceminister Edukacji Narodowej w latach 1997-2001

  • Opublikowano: 18 lutego 2013, 14:57

  • Powiększ tekst

Do niedawnych problemów związanych z wyprowadzaniem stołówek ze szkół, zamiarami centralizowania księgowości, w ostatnich tygodniach dochodzi kolejny, dotyczący przyszłości bibliotek szkolnych. Ich sytuacja może być zagrożona.

Tym razem nie Ministerstwo Edukacji Narodowej, a Ministerstwo Administracji i Cyfryzacji ogłosiło projekt, który zakłada możliwość łączenia bibliotek szkolnych z publicznymi. Zaskoczenie budzi już sam fakt, iż takie decyzje proponuje się bez wcześniejszego uzgodnienia obu ministerstw wchodzących w skład jednego Rządu.

Obecne prawo w art. 67 ustawy o systemie oświaty nakłada na organ prowadzący powinność zapewnienia szkole także biblioteki. Podobnie art. 29 ustawy Karta Nauczyciela mówi o zapewnieniu odpowiednich warunków pracy nauczycielowi, w czym mieści się dostęp do biblioteki tak jego, jak i uczniów.

Oczywiście – prawo można zmienić, tak jak szkoły i przedszkola polikwidować lub sprywatyzować. Taka to dzisiaj czasami też występuje „bez-racja stanu”.

Biblioteki trzeba doposażyć, aktualizować księgozbiór, czynić z nich szkolne centra informacji, zapewniać oprogramowanie i dostęp do mobilnego internetu, które umożliwią kompatybilność programów ewidencji bibliotekarskiej oraz dostęp do szerszych zbiorów bibliotecznych. Taki powinien być kierunek działań, jeżeli chce się chociażby hamować tendencje do spadku czytelnictwa. Biblioteka szkolna ma do spełnienia to zadanie.

Pełni ona – oprócz funkcji dydaktycznej, często także funkcję terapeutyczną, wspierającą proces wychowawczy. Powinna być takim miejsce wyciszenia, rozmowy ucznia z bibliotekarzem, taką wspólną podróżą wśród regałów książek, czasami czasopism, czasami wspieraną przez katalogi zbiorów, ich opisy istniejące w internecie.

To powinno być także miejsce wyrównywania szans edukacyjnych, bo przecież do szkół trafiają dzieci, młodzież z różnych rodzin. Tak jak nie wszędzie dom kształci odpowiednie nawyki higieny osobistej, tak podobnie nie wszyscy mają kontakt z książką. To ważne zadanie – i inwestycja w zdrowe życie. Szczególnie wtedy, gdy chcemy wykształcić pokolenia, które nie ograniczą się tylko do trzymania w ręku pilota od telewizora, czy myszki komputerowej (już też odchodzącej do lamusa).

Oczywiście, realizacja tego typu planów kosztuje. Wydaje się, że tu można sięgnąć po tzw. fundusze strukturalne (a ponoć są, co wszem i wobec ogłasza po ostatnich negocjacjach Rząd RP). To ważne, żeby zapewnić obecność dobrze wyposażonych bibliotek w różnych typach szkół, tak w miastach, jak i na terenach wiejskich. Warto i przy okazji bibliotek szkolnych myśleć nad zacieraniem – oczywiście równając do najlepszych – różnic między tzw. Polską „A” i Polską „B” (miało tego nie być, a się odtwarza przez rosnące bezrobocie, tak dotkliwe między innymi dla absolwentów szkół i uczelni).

 

Ps. Zacytuję jeszcze kilka uwag z pisma do MEN, które skierowało Towarzystwo Nauczycieli Bibliotekarzy Szkół Polskich (prezes Danuta Brzezińska):

Rozumiemy trudną sytuację władz lokalnych borykających się z nadmiarem zadań, niedoborem finansów i ograniczeniami samodzielności w podejmowaniu decyzji. Popieramy sam pomysł poszukiwania oszczędności, jednak – nie za wszelką cenę! Uważamy, że zdecydowanym nadużyciem zaufania obywateli do rządu byłaby realizacja punktu systematycznie ponawianego przez samorządy -  postulatu likwidacji bibliotek szkolnych (III .1.2.4).

Biblioteki szkolne (…) przede wszystkim są współodpowiedzialne za jakość i osiągane efekty kształcenia w macierzystej placówce, za doskonalenie umiejętności nauczania i uczenia się, wyposażanie uczniów w pożądane kompetencje. Tylko bibliotekarze będący nauczycielami mają szanse prowadzić zajęcia bezpośrednio z uczniami, podejmować działania przygotowujące ich do funkcjonowania w społeczeństwie informacyjnym. Tylko ścisła współpraca nauczycieli bibliotekarzy z zespołem dydaktyków, wychowawców, pedagogów i psychologów zatrudnionych w szkole, znajomość problemów i uczniów, pozwala skutecznie kompensować braki, wyrównywać szanse edukacyjne, zapewnić bezpieczeństwo w szkole, promować kreatywność i tworzyć edukacyjną wartość dodaną. Takie są też wymogi zapisane w obowiązującej podstawie programowej kształcenia ogólnego w poszczególnych typach szkół.

(…) Nie można traktować biblioteki szkolnej, jak agencji świadczącej usługi dla społeczności uczniów i nauczycieli. To nie to samo, co sklepik uczniowski, którego prowadzenie można powierzyć „tańszemu” ajentowi, co raczej nie wpłynie znacząco na wyniki kształcenia. Biblioteka to część szkoły, a nie dodatek (to ostatnie zdanie – z uwagi na swą lapidarną trafność – wykorzystałem jako tytuł całości tekstu – dop. mój)”.

Powiązane tematy

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych