Bitcoin, czyli waluta anarchistów
Świat obiegła wiadomość, że ujawnił się twórca najpopularniejszej kryptowaluty, czyli Bitcoina, ukrywający się dotąd pod pseudonimem Satoshi Nakamoto. Miał nim być australijski przedsiębiorca Craig Wright.
Bitcoin, który nie jest walutą fiducjarną, ponieważ nie stoi za nim autorytet żadnego banku centralnego ani rządu, został zaprezentowany w artykule naukowym, upowszechnionym w internecie w 2008 r. Podpisał go Satoshi Nakamoto. Od tego czasu Bitcoin stał się symbolem buntu przeciw regulacji i centralizacji, walutą młodych anarchistów, przeciwstawiających się dominacji banków, oraz fanów internetu, którzy mieli wreszcie własny pieniądz – pieniądz wirtualnego świata. Jednak później pojawiły się giełdy, na których można było wymieniać Bitcoin na waluty fiducjarne, np. amerykańskiego dolara.
Takich kryptowalut, wykorzystywanych przez zamknięte kręgi użytkowników sieci, są setki, np. LoveCoin, WikiCoin, OctoCoin, BabyCoin, MegaCoin itp. Warto przypomnieć, że od 2014 r. funkcjonuje też Polcoin (PLC).
Całkowita podaż Bitcoina jest ograniczona poprzez algorytm generujący te jednostki i wynosi 21 mln Bitcoinów. Pod koniec bieżącego roku zostanie wygenerowanych i pozostanie w obiegu 67 proc. wszystkich jednostek. Jeden Bitcoin (BTC) dzieli się na 100 mln jednostek zwanych satoshi.
W pierwszym notowaniu w sierpniu 2010 r. 1 Bitcoin miał wartość 0,063 dol., ale potem jego kurs dynamicznie rósł: w kwietniu 2011: 1 USD/BTC, listopad 2012: 12,5 USD/BTC, kwiecień 2013: 266 USD/BTC i następnie w listopadzie 2013 przekroczył poziom 1200 dol.
Niestety, kilka miesięcy później, w lutym 2014 r., upadła największa z internetowych giełd – Mt. Gox. W rezultacie klienci stracili ok. 700 tys. Bitcoinów (400 mln dol.), a obroty tą „walutą” znacznie spadły. Zarządzający giełdą, Mark Karpeles, został aresztowany w Japonii za zdefraudowanie równowartości 321 mln jenów. To zachwiało wiarygodnością waluty i jej kurs spadł do poziomu 200 dol. Obecnie jednak kurs Bitcoina znowu rośnie i przekracza już 400 dol., a w obiegu znajdują się Bitcoiny o wartości około siedmiu miliardów dolarów.
Po początkowej silnej niechęci banków centralnych, w kwietniu ubiegłego roku EBC przygotował raport, w którym znalazły się nieco bardziej życzliwe oceny kryptowaluty. Ostatnio zaś kilka banków powołało zespoły, których zadaniem jest rozpoznanie możliwości wykorzystania znakomitego pomysłu Satoshi Nakamoto, który nazywa się „blockchain”, a który pozwala wzajemnie uwiarygadniać transakcje walutą. Każda transakcja jest publicznie rejestrowana, i chociaż uczestnicy transakcji pozostają anonimowi, to taki „łańcuch bloków” jest przechowywany przez każdego z właścicieli Bitcoina. Dzięki temu kryptowaluta może być wykorzystana przy tworzeniu internetowych aplikacji banków komercyjnych.
Te banki centralne, które wprowadziły niedawno ujemne stopy depozytowe, na pewno pracują nad ograniczeniem czy nawet eliminacją gotówki i rozwojem obrotu bezgotówkowego, dzięki czemu mogłyby lepiej kontrolować podaż i obieg pieniądza, a przy tym ograniczyć koszty emisji.
Nie sądzę, żeby kryptowaluty kiedykolwiek zagroziły walutom fiducjarnym, za którymi stoi zaufanie do banku centralnego i siła gospodarki danego kraju. Oczywiście, zainteresowanie Bitcoinem mogłoby wzrosnąć, gdyby na przykład największe sklepy internetowe zaczęły przyjmować płatności w Bitcoinie. Na razie jednak, ze względu na duże ryzyko, żaden poważny sprzedawca się na to nie zdecydował.
O świecie finansów w najnowszym numerze „Gazety Bankowej”