Opinie

fot. Wikipedia
fot. Wikipedia

Razem, czyli "Społem"

Krzysztof Wołodźko

Krzysztof Wołodźko

Redaktor „Nowego Obywatela”, publicysta „Gazety Polskiej Codziennie”, członek zespołu „Pressji”.

  • Opublikowano: 5 marca 2013, 12:40

  • 1
  • Powiększ tekst

Jedną z największych białych plam nie tylko polskiej myśli współczesnej, ale także dziedziny społeczno-gospodarczej są dzieje rodzimej spółdzielczości. Wielonurtowy ruch samoorganizacji i samopomocy rozwijał się wśród Polaków i w Polsce od wieku XIX-tego do czasów PRL. Dziś stanowi mocno niedoceniony, nieznany i ignorowany aspekt naszego życia narodowego, społecznego i państwotwórczego, kultury materialnej i duchowej.

Naczelną przyczyną, dla której ruch spółdzielczy został wyrugowany z naszego życia i myśli społecznej, a odrodził się w III RP w formie często patologicznej albo dysfunkcyjnej, był czas Polskiej Rzeczpospolitej Ludowej.

Znamienne są losy przedwojennej spółdzielni „Społem”, której dyrektorem przez lata był Romuald Mielczarski, wcześniej działacz Polskiej Partii Socjalistycznej, jeden z liderów rodzimej spółdzielczości czasów międzywojnia. Jak zauważa Remigiusz Okraska w posłowiu do wyboru pism Mielczarskiego „RAZEM! Czyli Społem”: „Wojna, a następnie dokonane przez komunistów całkowite wypaczenie ideałów »Społem«, poprzez de facto upaństwowienie spółdzielczości spożywców i wyrugowanie z niej demokracji, zniszczyły to wielkie dzieło. W żadnej jednak mierze nie podważyły, a wręcz dobitnie potwierdziły słuszność poglądów Mielczarskiego na temat tego, jak powinien działać i jakim celom służyć ruch kooperatywny oraz na jakich zasadach musi być oparta autentyczna współwłasność społeczna” .

Postać Mielczarskiego jest zapomniana – niesłusznie. Urodził się on 5 lutego 1871 roku w Bełchatowie. W roku 1896 ukończył z wyróżnieniem studia ekonomiczne w prestiżowym Instytucie Handlowym w Antwerpii. Był już wówczas aktywnym działaczem i publicystą socjalistycznym, jego „patriotyzm i akcentowanie haseł niepodległościowych współgrały z marksowskimi teoriami ekonomicznymi. (…) Reprezentował nurt reformistyczny w socjalizmie, głosząc, że droga przeobrażeń prowadzi przez zakładanie robotniczych partii politycznych, które na drodze parlamentarnej winny stopniowo wprowadzać rozwiązania korzystne dla klasy pracującej – ustrojowe, socjalne, dotyczące praw obywatelskich, itd.” .

W roku 1905 Mielczarski przybył do Warszawy. Zgłosił swój akces do powstałego z inicjatywy Edwarda Abramowskiego Towarzystwa Kooperatystów. W roku 1911 powstał Warszawski Związek Stowarzyszeń Spożywczych. Mielczarski został jednym z jego dyrektorów. Związek rozwijał się prężnie. Spółdzielcy „jako pierwsi sprowadzili do Polski sól z terenów Rosji z pominięciem kartelu prywatnych handlarzy tym produktem, dyktujących wówczas ceny. Podobnie przełomowy okazał się import śledzi ze Szkocji (okazały się najtańsze na polskim rynku), dotąd zmonopolizowany w rękach prywatnych kupców żydowskich. Wkrótce z pominięciem prywatnych hurtowni, tym razem głównie niemieckich, zaczęto sprowadzać towary kolonialne” .

W II Rzeczpospolitej Mielczarski dążył przede wszystkim do konsolidacji i wzmocnienia spółdzielni spożywców. Było to o tyle utrudnione, że także na tym polu toczyły się w międzywojniu boje ideowe i społeczno-gospodarcze czy wręcz ustrojowe. Z jednej strony, w Wielkopolsce powstała inspirowana przez endecję Hurtownia Spółek Spożywczych, której celem była walka z handlem niemieckim i żydowskim. Z drugiej, w maju 1919 r. powstał „klasowy” Związek Robotniczy Stowarzyszeń Spółdzielczych, stworzony na bazie stowarzyszeń socjalistycznych. ZRSS okazał się jednak ekonomicznie niezbyt udanym eksperymentem, także ze względu na dające tam o sobie znać partyjniactwo i przejawy  doktrynerstwa.

Słabość konkurencyjnego ZRSS przyczyniła się do ostatecznego zwycięstwa Mielczarskiego. W kwietniu 1925 roku, pod jego egidą, powstał Związek Spółdzielni Spożywców Rzeczpospolitej Polskiej, który do historii przeszedł jako „Społem”. Ostatecznie „powstała ogromna, prężna instytucja, zrzeszająca ponad 850 stowarzyszeń i 550 tys. członków, dysponująca 1670 sklepami i 200 różnej wielkości zakładami i warsztatami produkcyjnymi” . Niestety, 30 marca 1926 roku Mielczarski zmarł nagle, w trakcie pracy, wskutek niewydolności serca. „Społem” przetrwało jednak czas wielkiego kryzysu i do początku II wojny światowej mogło szczycić się nieustannym rozwojem bazy członkowskiej, nowymi rodzajami produkcji i dystrybucji, wzrastającym obrotem handlowym, wciąż propagując spółdzielcze ideały .

Czas przyjrzeć się poglądom Mielczarskiego. Jak wyjść poza logikę kapitalizmu? Czy jedyną formą jego pokonania jest przewrót polityczny, rewolucja społeczna? Zdaniem Mielczarskiego nie jest to konieczne: można działać na rzecz głębokiej zmiany korzystając z narzędzi, jakie stwarza i jakich używa właśnie kapitalizm. Działacz społeczny do robotników zaliczał nie tylko pracowników fabrycznych, ale także drobnych rolników i rzemieślników a także „proletariat umysłowy”. Piętą achillesową kapitalizmu ma być sprzedaż: „kapitalizm pracuje dla zysku, zysk powstaje przy wytwarzaniu, ale zrealizować zysk można tylko przez sprzedaż” . Kooperatywa musi zatem w pierwszym rzędzie przechwycić ten element kapitalistycznych relacji społeczno-gospodarczych, by pójść dalej: „zorganizować spożywców, aby ująć w swe ręce wymianę i produkcję i tym sposobem interes prywatny podporządkować interesom publicznym, stanowi istotny cel i istotne zadania kooperatywy spożywców” .

Trzeba jednak zwrócić uwagę na bardzo istotną kwestię: horyzont Mielczarskiego nie obejmuje jedynie spraw ekonomicznych. Wyjście poza logikę kapitalizmu ma wyższy cel społeczny, etyczny. Owszem, kooperatywa musi być racjonalna ekonomicznie i przynosić wymierne korzyści finansowe – inaczej okaże się mrzonką, zbankrutuje. Jak zaznacza Mielczarski: „każda dobrze zorganizowana kooperatywa musi dać nadwyżkę. W kooperatywie niezorganizowany dotychczas tłum, zapoznając się z koniecznościami gospodarczymi, uczy się praktykować solidarność, poczyna rozumieć, należycie ocenić, więcej, kochać wspólne dobro. Kooperatywa jest też szkołą, w której kształcą się i dojrzewają talenty administracyjne, techniczne i organizatorskie” . Mamy tu zatem bardzo radykalny, a równocześnie „nierewolucyjny” sposób transformacji społecznej, przejścia od uprzedmiotowienia do podmiotowości obywatelskiej, społecznej, a także narodowej. To jest ta niewymierna finansowo wieloaspektowa wartość, w której kapitalizm nie był, nie jest i zapewne nigdy nie będzie zdolny  partycypować na mocy własnych założeń i interesów.

Mielczarski miał znaczną świadomość dziejowego znaczenia kapitalizmu, w tym jego cech pozytywnych. Twórca „Społem” traktuje spółdzielczość nie jako powrót do stosunków przedkapitalistycznych, jak to się czasem zdarzało na gruncie „naiwnych” koncepcji socjalistycznych, ale możliwe przejście do systemu bardziej korzystnego dla różnorakich społeczności. Rozumiał swoją działalność jako wcielenie w życie i rozwój na gruncie polskim idei wypracowanych wcześniej w Anglii, a znanych jako ruch roczdelski. W 1844 roku w przemysłowym mieście Rochdale (północna Anglia) powstało Roczdelskie Stowarzyszenie Sprawiedliwych Pionierów. Jego twórcami było dwudziestu ośmiu robotników, w większości tkaczy, którzy szukali dla siebie bardziej korzystnych warunków w ówczesnym systemie wyzysku. Dzięki znakomitej organizacji i klarownym zasadom współpracy spółdzielczość roczdelska odniosła sukces. Ten właśnie ruch stworzył ściśle się dopełniające etyczne i praktyczne zasady ważnej dla Mielczarskiego gałęzi gospodarki spółdzielczej. Solidaryzm spółdzielczy miał budować mosty ponad antagonizmami klasowymi wyrosłymi w świecie kapitalizmu. Na gruncie polskim historia ta została brutalnie przerwana w roku 1939, może wróci kiedyś w nowych formach, dostosowanych do aktualnych realiów. Pierwszym tego warunkiem jest jednak jej elementarna znajomość i funkcjonowanie w obiegu naszej myśli społeczno-gospodarczej. Bezalternatywność jest pozorna.

Były takie chwile, gdy Mielczarski ze skrupulatnego, pragmatycznego technokraty przemieniał się w człowieka dalekosiężnych wizji i marzeń. Tak było w chwilach, gdy marzył i miał nadzieję na powstanie wolnej Polski. W roku 1917 pisał: „Dla normalnego rozwoju naszego ruchu niezbędne (...) są nam jak najszersze swobody obywatelskie, zupełna wolność prasy, zebrań, zgromadzeń i zrzeszeń, jak najszersza demokratyzacja wszelkich urządzeń państwowych i administracyjnych, jak najszerszy udział ludu w życiu publicznym. Wszystkie jednak swobody polityczne nie są fikcją tylko wtedy, gdy naród sam sobą rządzi. Istotną gwarancją swobód jest niepodległa ojczyzna. Ojczyzna ta sięga tak daleko, jak szeroko rozsiadł się, pracuje i cieszy się życiem lud polski. Jako kooperatyści nie umiemy sięgać po cudze, ale swego bronić będziemy z zawziętością i uporem. I dlatego też, gdy nadejdzie chwila, w której nas zapytają o nasze aspiracje, powiemy jasno i dobitnie: bardziej od wody i powietrza potrzebna nam jest niezależna Rzeczpospolita Ludowa na ziemiach polskich” . Spółdzielczość miała zatem być jednym z fundamentów ustrojowych wskrzeszonego, nowego państwa polskiego, w którego życiu miały szeroko partycypować masy ludowe. Jakkolwiek cel ten nie został nigdy w zupełności zrealizowany, rozwój „Społem” był dowodem na żywotność i perspektywiczność, społeczno-gospodarczy pożytek z kooperatywy. W roku 1918 stwierdzał: „W parze z (…) energiczną pracą gospodarczą, która zmieni oblicze Polski, pójdzie praca spółdzielczego wychowania szerokich mas. Stowarzyszenia nasze staną się ogniskami oświaty, gdzie szerokie masy rozszerzą swój widnokrąg umysłowy i nauczą się wspólnie gospodarować. Bezmyślne samolubstwo, upatrujące własnego szczęścia w krzywdzie sąsiada, ustąpi miejsca uspołecznionemu egoizmowi, rozumiejącemu, że »w szczęściu wszystkiego są wszystkich cele«. Czy zadaniu temu sprostamy? Sprostamy, jeżeli zamiast lękać się trudów, z żywą radością weźmiemy się do pracy w nieomylnym przekonaniu, że na tej drodze tworzymy wielką i potężną Polskę ludową, wielką bogactwem kultury, potężną zamożnością i uspołecznieniem ludu” .

„W szczęściu wszystkiego są wszystkich cele” – ten znany cytat z Mickiewicza jest wymowny. Duch romantyczny, chrześcijański łączy się tu w głębokich założeniach z ideałami polskiej niepodległościowej lewicy.   Zacytowany wyżej wers z „Ody do radości” był zresztą często przywoływany przez polskich spółdzielców, przez wiele lat zdobił winietę spółdzielczego pisma „Społem!”. Kooperacja czy korporacja? – można zadać takie pytanie, przypatrując się teraźniejszości i przyglądając się dziedzictwu Mielczarskiego. Może nadejdzie w Polsce jeszcze świetny czas dla zdrowej spółdzielczości.


Skrócona wersja tekstu, który pierwotnie ukazał się XXIX tece „Pressji” (I 2012 r.) poświęconej „ekonomii trynitarnej”.

Powiązane tematy

Komentarze