Na jeden temat przy czwartku: dzień kobiet wczoraj i dziś
Zapraszam Państwa do kolejnego artykułu z nowego, interaktywnego cyklu. Wprawdzie pod każdym artykułem można zostawiać komentarze i wchodzić w dyskusję, jednak nie ma co liczyć na nic więcej, niż kulturalna wymiana zdań. My proponujemy Państwu konkurs, który promuje najciekawsze komentarze. Co czwartek pojawia się artykuł w cyklu "na jeden temat". Spośród komentarzy poniżej wybieramy najlepszy, który zostanie opublikowany jako samodzielny artykuł, lub którego autor będzie mógł rozwinąć swoją myśl i napisać autorski tekst, który opublikujemy na portalu. Oceny będzie dokonywać zespół redakcyjny bezstronny, obiektywny, do łapówek nieskory. Zachęcam Państwa do rzeczowej i kulturalnej dyskusji - w końcu niecodziennie można zostać dziennikarzem wGospodarce.pl!
Autorem najlepszego komentarza pod artykułem „o polityce prorodzinnej” jest....(orkiestra tusz!) jolka .Komentarzem z dnia 28 lutego 2013 r. godz. 19:57 wygrywa publikację swoich myśli na portalu wgospodarce.pl. Prosimy o kontakt [email protected] w celu uzgodnienia szczegółów publikacji.
Dzień Kobiet wczoraj i dziś
Normalnie, do pracy wstaję siódma trzydzieści dwie. Udaję się do łazienki w celu podstawowych czynności higienicznych. Od trzech miesięcy w naszej łazience jest bardzo miło.
Mamy nowe płytki ceramiczne, z przydziału dyrektora mojego wydziału, a i ze słuchawki już nie cieknie. Wpadło trochę grosza z premii świątecznej, a mój chrześniak to prawdziwy fachura. Chwali go cała wieś, a taka praca w Warszawie, u ciotki, to mu jeszcze na lepsze wyszła, bo wszyscy chcą takiego, co to w świecie bywały i obeznany. Po odbyciu czynności higienicznych, najczęściej piję kawę. Taką normalną, sypaną kawę w szklance, a żeby się nie sparzyć to wsadzam w koszyczek i tak popijam. Dzisiaj jest dzień szczególny, bo z okazji dnia kobiet mój wydział zorganizował akademię, a i może ktoś z komitetu przyjdzie? Później jest wywiadówka w szkole. Idziemy z mężem, bo przecież się nie rozdwoję he he. Tym razem moja kolej na starszego syna, a ten to urwis. Zawsze musi coś nawywijać, a później się człowiek wstydu naje. Na wieczór jestem zaproszona do Wiłeckiej z rachunkowego, będzie jeszcze kilka dziewczyn z naszego zakładu. Dobrze tak się czasem spotkać, bo to i porozmawiać można, a i się pośmiać od czasu do czasu też nie zawadzi. Może nawet zdążę skoczyć do przemysłowego, jaki prezent kupić. Nie wypada w końcu tak z pustymi rękami. No dobra! Trzeba się zbierać, bo już po ósmej czternaście. Kropelka "Pani Walewskiej", płaszcz, torebka, akumulator... A! Chłopców nie ucałowałam!
Lubię tego naszego malucha. Ma bardzo ładny kolor- bahama yellow. Ileż to musieliśmy się na niego naczekać! Ale teraz to mamy dwa, bo i po dziadku dużego fiata i tego. Na całym osiedlu nikt nie ma dwóch samochodów, a u mnie na wydziale to nie mówiąc. Poza mną, to tylko dyrektor ma, ale takiego nienajładniejszego, ale on to zanim zajedzie, to i żonę i dzieciaki musi porozwozić, bo dwóch też mają. Dziękuję Bogu, że ten dziadek to na nas tego fiata przepisał, bo to jednak duża wygoda jest. Wiłecka to jeździ mercedesem, ale jej stary, to w ministerstwie robi, to i dziwić się nie ma co.
Ledwo weszłam, a już mnie wita dyrektor. "Pani Wiesiu, z całego serca, za te wszystkie lata na naszym wydziale, dużo sukcesów w życiu codziennym jak i w pracy i oby pani zawsze taka ładna i uśmiechnięta, a tu dla pani drobny podarunek od naszego zakładu pracy, tradycyjne goździki, ale też kawa i rajstopki, proszę przyjąć". Nasz dyrektor to jest bardzo elegancki mężczyzna. Jak składa życzenia to całuje w rękę, ale nie tak jak ci inni, że ręki prawie nie urwie, tylko z kulturą. Jest wysoki, szczupły jak na te warunki- praca biurowa jednak nie służy figurze - zawsze ogolony, wąs równo podcięty. Bardzo elegancki. A i jak prezent da, to też zawsze wytworny. Kawa zagraniczna, markowa, bułgarska, rajstopy takie jak teraz modne - ekru. "To co drogie panie? Teraz kawusia i prince polo i wracamy do roboty!". Ach, ten dyrektor! Jak ma prince polo to i nawet się podzieli, nie to co inne sknery, nic nikomu nie dać. Zapomniałam też wcześniej powiedzieć, że dyrektor to zawsze pamięta się skropić wodą kolońską. Pachnie jakby z samej Francji przyjechał. Bardzo jest to elegancki człowiek.
Akademii nie było, bo zespół się pochorował. Chyba jakieś mięso nie tego…, bo na klozecie od rana siedzieli. Albo i od wódki. Teraz to takich tam cudów dodają, że strach kupować. Ale to i nawet lepiej, bo się wcześniej urwałam. Podskoczyć chciałam do przemysłowego, ale kolejka na kilka dni, bo suszarki do włosów (z samego NRD!) rzucili. Ach! Myślę sobie, raz się żyje! Poszłam do Pewexu po Marlboro dla Wiłeckiej (ona to taka, że innych nie zapali....), żeby z pustymi rękami nie przychodzić. Opakuję w papier ze świąt i będzie jak znalazł!
W telewizorze to nawet cały program był i pierwszy sekretarz mówił bardzo ładnie. U nas jednak to jest prawdziwa Europa! Kobiety się szanuje i święto swoje mają, w pracy wszystkie chłopy uczynne, a nie to, co na tym zachodzie. Widziałam nawet program w telewizorze, że tam kobieta to nawet goździka nie dostanie, w drzwiach nie przepuszczą, w rękę zwyczaju nie ma całować! I to dlatego tak protestują. Widzą co się u nas dzieje, że kulturalni są mężczyźni i że szacunek dla kobiet jest i też tak chcą. Ja to się im w ogóle nie dziwie.
Po 17 wrócił Andrzej. "Wiesiu kochana, tak szybko wyszłaś z rana, że nie zdążyłem nawet życzeń... Tu masz kwiatka, tradycyjnie he, he, no i paczkę rajstop, proszę takie jak mówiłaś... sahara. Na bazarku kupiłem". Ach, jaka szczęśliwa musi być ta żona pana dyrektora...