Wybory w USA: Zbliża się ciężki okres
Powoli dochodzimy do kluczowego punktu dla polityków i decydentów ekonomicznych, którzy razem doprowadzili do największej nierównowagi od II wojny światowej. Rynek, jako dystrybutor dóbr, pieniędzy i bogactwa, stał się ofiarą ataków ze strony regulatorów, politycznego polowania na czarownice oraz błędnego rozumowania co do tego, jak powinno działać społeczeństwo, aby zwiększyć wydajność.
Obecnie polityka skupia się na utrzymaniu sztucznie zawyżonych cen na rynkach akcji – wszelkim kosztem. Miałem ostatnio przyjemność posłuchania w Nowym Jorku byłego prezesa Rezerwy Federalnej (Fed) Paula Volckera, którego przekonania różnią się w znacznym stopniu od obecnego paradygmatu rządzącego bankami centralnymi. Kluczową tezą Volckera jest to, że należy opierać się na mandacie Humphreya Hawkinsa z lat 70., bazującym na utrzymaniu stabilnej inflacji i nieinflacyjnego zatrudnienia.
Uczestnikiem tej samej konferencji był były członek Fed Kevin Warsh. Powiedział on, że model, na którym Fed, a za nim inne banki centralne, nadal opiera swoje działania, skupiający się na koszcie kapitału, został stworzony w latach 70. Dodał, że model ten jest w pełni skupiony na wewnętrznych czynnikach USA, co oznacza, że nie bierze on wcale pod uwagę czynników zewnętrznych!
Czytaj też w najnowszym wydaniu „Gazety Bankowej":
Pomyślmy więc, że w świecie obecnej globalizacji nie bierze się w ogóle pod uwagę zewnętrznych impulsów! Brzmi jak szaleństwo, prawda? Ale nie należy się bać – Fed dokonał przecież jednej modyfikacji – dodał handel zagraniczny! Dodatkowo, co jest także szokujące, Fed nie skupia się w żadnym wypadku na rynkach kapitałowych! To nie żart! Co więcej, model został stworzony w latach 70., w których handel zagraniczny i rynek kapitałowy były znacznie mniejsze w relacji do PKB. Przejdźmy więc do 2016 roku – mamy więc do czynienia z Fedem, który opiera się na starym modelu z lat 70., który został tylko lekko zmodyfikowany o rynek kapitałowy i handel zagraniczny! Nie ma więc nic dziwnego w fakcie, że nawet trzylatek lepiej prognozowałby wzrost gospodarczy, inflację i wpływ różnorodnych czynników na gospodarkę niż 150 ekspertów z Fedu...
Sygnał wysłany przez Volckera/Warsha był bardzo wyraźny. Należy stale pracować nad kanałami komunikacji i coraz to nowymi narzędziami, które wesprą skutecznie gospodarkę i rynki finansowe. Volcker powiedział, że rynki akcji powinny być wypadkową gospodarki, a nie przeszkodą dla wzrostu. Wystąpienie Volckera i Warsha było z pewnością miłą odmianą od nudnych wypowiedzi prezes Fed Janet Yellen oraz jej odpowiednika w Europejskim Banku Centralnym (ECB) Mario Draghiego, który sprawia, że oczy same zamykają się do snu w ciągu 30 sekund...
Zarówno Yellen jak i Draghi mogą pochwalić się bogatym doświadczeniem, ale należy pamiętać, że zostali oni wyedukowani w... latach 60. i 70., gdy wielkość rynku była dużo mniejsza a gospodarka USA dużo bardziej zamknięta. Potrzebujemy młodszych przedstawicieli w bankach centralnych, którzy będą w stanie znacznie zwiększyć wydajność i inwestycje.
Podczas moich wystąpień zawsze wspominam, że jesteśmy obecnie świadkami najniższej wydajności w historii, a wydajność i średnia inteligencja ekonomiczna są ściśle skorelowane. Problemem jest obecnie fakt, że w wydajność uderzają programy buybacków, na których wzbogacają się tylko prezesi i udziałowcy.
Jeśli dojdzie do odbicia w gospodarce, pociągnie to za sobą wielki skok w wydajności, prawdopodobnie największy od czasów rewolucji przemysłowej. Jednak zanim do tego dojdzie, będziemy musieli przejść przez ciężki okres, w którym agenda społeczno-gospodarcza dokona zwrotu o 180 stopni. Na przykład, w latach 60. i 70. doszło do pojawienia się silnego ruchu antywojennego, który promował pokój, miłość... oraz mnóstwo narkotyków i rock and rolla.
Obecnie do głosu dochodzi generacja upadku muru berlińskiego z 1989. Musimy to zrozumieć, aby odpowiednio ocenić kontekst wyborów prezydenckich w USA oraz przyszłych wydarzeń w Europie. Wśród wyborców panuje teraz przekonanie, że rozwiązaniem problemów są zamknięte granice, mniej porozumień handlowych oraz mniej bankowości.
Problem tkwi w tym, że zmiany społeczno-ekonomiczne są oczywiście ważne, jednak nie powinny one skupiać się na kwestiach związanych z imigracją lub wolnym handlem. Zamiast tego należy kierować się modelem Alana Greenspana, wdrożonym po okresie prezydentury Ronalda Reagana, który uderzył w wiarygodność banków centralnych z uwagi na pogoń za niskimi stopami procentowymi za każdym razem, gdy pojawiły się problemy.
Reagan był także znany z tego – i muszą to przyznać nawet jego najwięksi liberalni zwolennicy – że to właśnie ON zapoczątkował wydawanie przez Waszyngton pieniędzy, których nie miał.
Zadłużenie: Reagan to prawdziwy gospodarczy grzesznik
Gdy mamy do czynienia z polityczną wolą wydawania środków, których nie ma, bankiem centralnym wierzącym w tanią gotówkę jako rozwiązanie wszelkich problemów, to kończy się to tym, czego jesteśmy świadkami obecnie: światem z największą w historii wyceną na rynku akcji (znajdującą się w rękach mniej niż 10% populacji), najniższą inflacją, wzrostem gospodarczym i wydajnością.
Właśnie tak wygląda obecnie sytuacja ekonomiczna – ale właśnie dlatego jestem optymistą. Użyliśmy już wszystkich dostępnych narzędzi, wydaliśmy wszelkie środki, których nie posiadaliśmy i w końcu wyborcy powiedzieli „nie”. Kolejny ruch będzie trudny – przez chwilę musimy odejść od pożądanego kierunku, czyli porozumień o wolnym handlu, otwartych granic i większej tolerancji. Jednak należy pamiętać, że to nie są faktyczne problemy – realną bolączką jest to, że nie udało się zagwarantować równego dostępu do edukacji, kredytowania, a także zasobów.
Czekają nas znacznie większe wahania we WSZYSTKICH klasach aktywów, z potencjalnie niższymi zwrotami. Jest to jednak matematyczna konieczność – wszelkie sztucznie zawyżone nadwyżki muszą zniknąć, i musi w końcu wystąpić zwrot w stronę inwestycji w infrastrukturę, edukację i pracowników. Za takimi inwestycjami w końcu pojawi się nadwyżka – i nie będzie ona bazować na nieruchomościach albo bankowości, ale na edukacji i infrastrukturze.
Moim zdaniem, sektorem, który najlepiej sobie poradzi w ciągu kolejnych dziesięciu lat będzie edukacja i coaching pracowników, na który korzystny wpływ wywrze ciągła inwestycja w zasoby ludzkie i wizję. Wyobraźmy sobie – zamiast czekania na kolejne bezowocne posiedzenia Fedu, BoJ lub ECB – że sprawy w swoje ręce wezmą spółki i politycy skupiający się na inwestycjach, pracownikach i przyszłości. Jak wpływa to na prognozy makroekonomiczne Saxo Banku? Naszym zdaniem, czwarty kwartał tego roku i pierwszy kwartał przyszłego będą okresem z największą interwencją, ponieważ Fed podniesie stopy procentowe w grudniu, aby zyskać wiarygodność na rynku.
Koszt kapitału wzrośnie z powodu tej podwyżki, a także nowej „manipulacji” dotyczącej stałych rentowności 10-letnich obligacji Japonii, na którą zdecydował się BoJ (pieniądze z helikoptera tylnymi drzwiami). USD osiągnie nowe szczyty, a rentowności obligacji od 5 do 30 lat będą testować linię trwającego od wielu lat trendu.
Źródło: Tag.com
Na rynek towarów wpływ będą mieć dwa przeciwstawne czynniki – mocniejszy dolar oraz rosnące oczekiwania inflacyjne z powodu eksportu inflacji przez Chiny. Podwyżki stóp dokonana przez Fed oraz wygrana Clinton zwiększą ryzyko recesji do 70% - ale recesja ta nie spotka się z odpowiedzią ze strony banków centralnych, co oznacza „pieniądze z helikoptera” w Japonii i od ECB, a także prawdopodobnie Fedu.
Podsumowując, w kolejnych kwartałach należy przyjąć defensywną pozycję, ponieważ wróci mocniejszy dolar, a w pewnym momencie pojawi się ryzyko recesji – decydenci po raz ostatni będą zaś flirtowali z interwencjami, zanim wszystko upadnie.