Wspomnienie o Arku Gacparskim
W nocy z soboty na niedzielę zmarł Arek Gacparski, jeden z najlepszych rysowników z jakimi miałem okazję się zetknąć.
Pisanie o kimś, kto właśnie odszedł do Pana jest niezwykle ciężkie. Czego by się nie napisało – wydaje się sztampowe aż do bólu. „Był naszym przyjacielem…”. „Współpracował z nami…”. Wszystko brzmi sztucznie i jest tak ograne... Bo cóż to w istocie znaczy? Zazwyczaj osobę współpracującą z redakcją zna się tylko przez jego artykuły czy rysunki. A co ponadto? Z zasady niewiele. Być może stąd to towarzyszące uczucie, że poza paroma zdaniami nie wiadomo, co napisać..
Z Arkiem Gacparskim poznaliśmy się przed laty, gdy zaczął współpracować z „Naszą Polską” kiedy byłem tam redaktorem naczelnym. Ilustracje do artykułów oraz „Krótki film o…”, przysyłany zawsze na czas i będący komiksowym komentarzem do wydarzeń tygodnia nie był nigdy robiony na skróty. Przemyślany i bezkompromisowy, ale taki też był Arek.
Piszę ten krótki tekst i co rusz spoglądam za siebie na ścianę mojego gabinetu, na której wiszą dwa z wielu jego rysunków. Jeden z czasów wyborów prezydenckich, gdy naprzeciwko siebie stanęli Aleksander Kwaśniewski i Lech Wałęsa. Drugi to znakomity komentarz do zakazu wydanego księdzu Tadeuszowi Isakowiczowi-Zaleskiemu przez kardynała Stanisława Dziwisza, gdy na forum publicznym stanął problem lustracji w kościele. Rysunek najprostszy z możliwych – portret autora „Księży wobec bezpieki” z zaklejonymi na krzyż ustami i dymkiem z napisem „I co się tak dziwisz!”…
A obok – rysunek Juliana Żebrowskiego, legendy polskiej karykatury, nie tylko politycznej i jest to zestawienie nieprzypadkowe. Różnica pokoleń, „Pan Julian” debiutował jeszcze przed wojną, różne kreski, ale ta sama bezkompromisowość i umiejętności.
Arek Gacparski mógł narysować jeszcze wiele. Bóg zdecydował inaczej. Pewnie poszukiwał świetnego rysownika do utrwalania tego, co dzieje się w Tam w górze, a może złożył zamówienie na swój portret. Któż to wie?
Żonie Arka, Iwonie, składam jak najgłębsze kondolencje.