Amber Gold jak Układ Zamknięty?
W sierpniu 2012 roku, a więc prawie osiem miesięcy temu, prokuratura uwięziła Marcina Plichtę – szefa i właściciela osławionej spółki Amber Gold. Towarzyszyłem tej aferze od początku, a jej niezwykłe okoliczności opisałem na swoim blogu dotychczas w ośmiu odcinkach. Ten jest dziewiąty.
Ni z gruchy ni z pietruchy przypomnę, po pierwsze, że na wyspie Kubie w wojskowej bazie Guantanamo amerykański rząd od lat przetrzymuje bez sądu kilkudziesięciu terrorystów; chodzą też słuchy, że oficerowie śledczy – w celu wydobycia zeznań – wywierają na podejrzanych niedopuszczalną presję psychiczną, co wzbudza zrozumiałe protesty szlachetnych obrońców praw człowieka i obywatela jak świat długi i szeroki, z Polską na czele i wyczuloną na te sprawki “Gazetą Wyborczą” w szczególności.
Traf chciał, po drugie, że w kwietniu 2013, czyli kilka dni temu, na ekrany kin w całym kraju wszedł długo oczekiwany “Układ zamknięty” w reżyserii Ryszarda Bugajskiego. Jak podaje wiarygodna i miarodajna stacja telewizyjna TVN, jest to fabularyzowana autentyczna współczesna historia przedsiębiorcy, który, wskutek zmowy prokuratora i kierownika urzędu skarbowego (genialne role Janusza Gajosa i Kazimierza Kaczora), został niesłusznie aresztowany; z więzienia wyszedł po 9 miesiącach, a po 7 latach prokuratura ostatecznie umorzyła śledztwo z braku dowodów winy. Ja tego filmu jeszcze nie widziałem, ale pan prezydent Bronisław Komorowski po projekcji rzekł ze wzburzeniem, iż „Układ zamknięty” powinni obejrzeć wszyscy!
Po trzecie, najzupełniejszym zbiegiem okoliczności, zwanym z łacińska nomen omen, poprzedni obraz pana Bugajskiego (sławne “Przesłuchanie”) opowiada o młodej kobiecie, która – cytuję Wikipedię - ...zostaje aresztowana i osadzona w więzieniu mimo swojej niewinności tylko po to, by jej zeznaniami można było obciążyć jej znajomego...
W takich oto potrójnych didaskaliach (wpisz w gugle), za kratki trafiła wczoraj żona pana Ambera Golda, pani Katarzyna Plichta – ta sama, która przez ostatnie pół roku spokojnie zażywała w Polsce świeżego swobodnego powietrza. Wczoraj okazało się nagle, że dla dobra wymiaru sprawiedliwości żona powinna jednak parę miesięcy posiedzieć wraz z mężem (choć w różnych jednoosobowych celach).
Jako szczery zwolennik kary śmierci dla morderców-terrorystów, niespecjalnie przejmuję się specjalnym traktowaniem przez służby specjalne demokratycznego państwa prawnego (USA) osobników podejrzewanych o zamach na Dwie Wieże w dniu 11 września 2001 roku (2973 trupy). Jednakże polski obywatel Marcin Plichta nie jest podejrzany o terroryzm, tylko o oszustwo. O ile wiem, podejrzany nie przyznaje się do oszustwa i odmawia wyjaśnienia prokuraturze, w jaki konkretny sposób przez trzy lata wywiązywał się co do grosza ze swych zobowiązań wobec wielu banków i firm oraz tysięcy klientów indywidualnych. Mam wrażenie, ta powściągliwość Marcina Pe jest jego ludzkim i obywatelskim prawem, oraz że ten kryptoterrorystyczny upór bardzo prokuraturę denerwuje i wolałaby go przełamać przy pomocy “metod specjalnych”. Jak na przykład wiadomość o aresztowaniu żony.
Stanisław Remuszko
P.S. Ludzi rozumnych i dobrych zachęcam do samodzielnej odpowiedzi na pytanie, czemu w tej sensacyjnej arcymedialnej sprawie na najważniejszych portalach (tzw. mainstream) panuje dziś (16 kwietnia 2013) zgodne zbiorowe milczenie...