Bezkarność aferzystów z WGI i Amber Gold
Niemal na oczach prokuratury w oszałamiającym tempie znika ponoć dobrze zabezpieczony przez Skarb Państwa majątek byłych szefów grupy spółek Warszawskiej Grupy Inwestycyjnej. Czy to samo stanie się z pieniędzmi klientów Amber Gold? Bardzo możliwe, niestety.
Blisko 1200 pokrzywdzonych klientów WGI będzie musiała pogodzić się z utratą części lub nawet całości pieniędzy. Zdecydowana część środków… gdzieś zniknęła – donosi „Rzeczpospolita”. Zabezpieczona gotówka to tylko 600 tysięcy zł, ułamek wierzytelności WGI. Kropla w morzu roszczeń. Jak do tego doszło?
Pod koniec maja 2006 r. sąd zabezpieczył majątek WGI DM poprzez ustanowienie zarządu przymusowego. Poszkodowani przez oszustów z domu maklerskiego WGI , firmowanego takimi nazwiskami jak „modny” nadal ekspert Piotr Kuczyński oraz czarnoskóry Richard Mbewe, utracili ok. 320 mln złotych.
Czym było środowisko WGI, tylko jedną literką różniące się od zlikwidowanej niegdyś agendy rządowej? Kuczyński był współzałożycielem firmy "IMPOL”. W latach 1983-85 Grzegorz Żemek i Piotr Kuczyński organizowali sieć pośredników odbierających nadchodzące z zachodu paczki z częściami komputerowymi, które potem były odsprzedawane firmie IMPOL. Ta sprzedawała towar firmom wojskowym i należącym do MSW. W raporcie napisano, że „operacja była możliwa dzięki współdziałaniu wywiadu wojskowego PRL ze związanymi z nim firmami na zachodzie”(http://www.raport-wsi.info/aneksy.html).
Gdy Komisja Nadzoru Finansowego wystąpiła z powództwem przeciw właścicielom WGI DM, poszkodowani przyjęli to z ambiwalentnymi odczuciami. Komisja zareagowała późno. Lepiej jednak późno, niż wcale. KNF musiała zacząć działać , aby zatrzeć wrażenie współodpowiedzialności za skutki działań WGI DM. Od tamtego czasu minęło dwanaście lat. Epilogu sprawy w postaci oczywistych wyroków dla sprawców przekrętu, ani tym bardziej zaspokojenia roszczeń poszkodowanych - nie widać. Maciej Soporek, były szef WGI jeszcze niedawno był wysokim menadżerem w spółce typu private equity Opulentia. Byli szefowie i pracownicy WGI spadli na cztery łapy nie ponosząc konsekwencji. A dawno powinni trafić tam, gdzie ich miejsce czyli do „pierdla”. Gdzie jest prokuratura? Gdzie były i są sądy? Czy tak mają działać organa sprawiedliwości III RP? Kto i dlaczego chroni aferzystów?
Afera WGI blednie przy Amber Gold. Ma przy tym wspólne z WGI charakterystyczne ryty. Oszukano kilkanaście tysięcy ludzi na ogromne pieniądze. Rzecznik Sądu Okręgowego w Gdańsku Tomasz Adamski informował, że łączna wartość zobowiązań spółki oscyluje wokół kwoty 700 mln zł. Majątek upadłego para banku szacowany był z kolei w grudniu ub.r. jedynie na 112 mln zł. W nieruchomościach należących do „wierchuszki” Amber Gold w Gdańsku ulokowano ponad 4 mln złotych. Na ok. 9,3 mln zł wycenili rzeczoznawcy NBP wartość należących do spółki 57 kg złota, które prokuratura zdążyła zabezpieczyć. Na wycenę czekają jeszcze platyna, srebro oraz lokaty. Podczas aukcji po Amber Gold sprzedano auta w sumie za ponad 7,5 mln zł. Za urządzenia mobilne syndyk zebrał 318 tys. złotych. To niewiele.
Mamy tu podobny, jak przy WGI scenariusz: klienci Amber Gold dostają „na otarcie łez” jałmużnę. Marcin Plichta, właściciel Amber Gold siedzi wprawdzie w areszcie – i tu mamy pewien postęp, ale kiedy będzie proces?.
Dodatkowego smaku sprawie dodaje kontekst polityczny afery. Jakie były - oprócz powszechnie znanych - związki Michała Tuska i polityków PO z Amber Gold? Plichta był też pracodawcą młodego Tuska w należącej do para banku linii lotniczej OLT. Sypnął, że młody Tusk zdradzał mu tajemnice marketingowe Portu Lotniczego w Gdańsku. Niedawno sąd oczyścił jednak syna premiera z zarzutów.