Opinie

Dominacja Niemiec w handlu z resztą świata

Adam Gwiazda

Adam Gwiazda

Ekonomista i politolog, pracownik naukowy Uniwersytetu Kazimierza Wielkiego w Bydgoszczy. Autor publikował w polskiej prasie oraz w polskich i zagranicznych periodykach naukowych.

  • Opublikowano: 14 czerwca 2017, 17:21

  • Powiększ tekst

Od wielu już lat Niemcy uzyskują bardzo duże dochody z eksportu towarów i usług i notują dodatnie saldo w bilansie rozrachunków bieżących. Wykorzystują nie tylko słabość ekonomiczną poszczególnych krajów Europy, lecz także euro oraz swoją silną pozycję na rynku globalnym . Niektórzy politycy z krajów tworzących strefę euro , a także prezydent Donald Trump oskarżają Niemcy o to, że eksportują za dużo a znacznie mniej importują i przy tym manipulują euro. Na niedawnym szczycie G-8 powiedział dobitnie, że „Niemcy są źli”, co zostało zresztą dosyć opacznie skomentowane przez niemieckich polityków i media. Faktem bowiem jest, że poszczególni partnerzy handlowi Niemiec od wielu lat notują ujemne salda w swoich bilansach handlowych

Ekspansja eksportowa Niemiec, podobnie jak Chin, budzi wiele kontrowersji. W ubiegłym roku Niemcy zanotowały rekordową nadwyżkę w swoim bilansie rozrachunków bieżących w wysokości 270 mld euro (285 mld dolarów), co równało się 8,7 % PKB tego kraju. Trudno jednak udowodnić jakikolwiek związek przyczynowy między manipulowaniem kursem wymiennym euro a uzyskiwaniem tak spektakularnych wyników w handlu zagranicznym. Niemieccy eksperci odrzucają tego rodzaju oskarżenia i twierdzą „ po prostu”, że reszta świata zazdrości Niemcom ich sukcesów w handlu zagranicznym i dlatego stara się je wytłumaczyć stosowaniem nieuczciwych praktyk zwiększających konkurencyjność towarów „made in Germany”.

W niezbyt odległej przeszłości Niemcy utrzymywały silną markę , aby skłonić niemieckich eksporterów do zwiększenia konkurencyjności raczej poprzez innowacje aniżeli poprzez poleganie na kursie wymiennym marki. Nie posługiwały się też , przynajmniej nie tak często jak inne kraje, różnymi formami wspierania eksportu przez państwo czy też cenami dumpingowymi. Obecnie manipulowanie kursem wymiennym euro niewiele daje biorąc pod uwagę fakt, że większość towarów przemysłowych eksportowanych przez Niemcy wytwarzana jest z podzespołów produkowanych w wielu różnych krajach świata, gdzie koszty pracy są znacznie niższe niż w Niemczech. W erze globalizacji rynków i produkcji znacznie więc zmalał wpływ wahań kursów wymiennych poszczególnych walut na ceny krajowe i bilans handlowy.

W ogromnej większości wysoko rozwiniętych gospodarczo państw świata ani politycy ani też banki centralne nie ustalają już arbitralnie kursów wymiennych poszczególnych walut. Kurs ten nie może więc być „odgórnie zadekretowany”, tak jak słusznie oskarżano o to autorytarne władze Chin, które zarzuciły tę praktykę w stosunku do juana dopiero na początku pierwszej dekady bieżącego stulecia. Jest on raczej wypadkową różnych czynników wewnętrznych takich jak potencjału gospodarczego danego kraju i istniejącego w nim systemu finansowego oraz zewnętrznych, w tym głównie popytu na daną walutę na rynku globalnym. Zresztą wszelkie, bezpośrednie interwencje na rynkach walutowych są obecnie obarczone bardzo dużym ryzykiem, które skutecznie zniechęca rządy poszczególnych państw do podejmowania tego rodzaju działań. W okresie ostatnich dwudziestu paru lat tylko raz Europejski Bank Centralny podjął w 2000 roku, zresztą na krótko, próbę interwencji w celu stabilizacji kursu euro. Bank ten, podobnie jak i inne banki centralne poszczególnych państw, nie ma bowiem w swoim statucie zadania utrzymywania określonego, stałego kursu wymiennego euro .

Czym można więc wytłumaczyć permanentną nadwyżkę w bilansie rozrachunków bieżących Niemiec? Z pewnością nie tylko konkurencyjnością eksportowanych przez ten kraj towarów ani też słabym kursem wymiennym euro. Waluta ta nie jest specjalnie niedowartościowana w stosunku do amerykańskiego dolara . W 2011 roku za 1 euro można było otrzymać 1.60 dol. a obecnie tylko 1.04. dol. Podobnie zresztą jak niemiecki eksport nie jest za wysoki. Problemem jest to, że niemiecki import jest za niski, co niektórzy ekonomiści tłumaczą nierealizowanymi w tym kraju od wielu lat inwestycjami publicznymi i tym samym niewielkim popytem na surowce i inne towary oraz usługi .

Pewnym paradoksem jest to , że Niemcy należą do tych krajów gospodarczo wysoko rozwiniętych, które mają najniższą stopę inwestycji publicznych. Do końca 2016 roku same tylko zarządy miast niemieckich nie zrealizowały większości projektów inwestycyjnych wartych 136 miliardów euro, co równa się 4,5 % wartości PKB Niemiec. Do tego trzeba doliczyć dalsze 35 mld euro potrzebnych na niezbędne remonty budynków szkolnych i inne inwestycje komunalne, które nie są realizowane od lat i to niekoniecznie tylko z braku odpowiednich środków. Z drugiej strony ogromy napływ uchodźców i migrantów ekonomicznych do Niemiec wymusił na władzach lokalnych zmianę priorytetów inwestycyjnych i znaczna część środków przeznaczonych na inwestycje komunalne skierowana została na adaptację i rozbudowę mieszkań dla imigrantów.

Z kolei niemieccy, prywatni inwestorzy wolą lokować swoje środki w bardziej rentowne projekty inwestycyjne za granicą . Jednocześnie władze federalne utrzymują szereg restrykcyjnych przepisów, które utrudniają napływ bezpośrednich inwestycji zagranicznych. Międzynarodowy Fundusz Walutowy i Komisja Europejska oskarżają władze Niemiec o utrzymywanie różnych, protekcjonistycznych barier utrudniających deregulację sektora usług i preferowanie w tym sektorze rodzimych przedsiębiorców, co niewiele ma wspólnego z wolną konkurencją i zapewnieniem jednakowych warunków dla inwestorów z pozostałych krajów Unii Europejskiej. Także system podatkowy nie zawiera odpowiednich bodźców skłaniających zarówno niemieckich jak i zagranicznych przedsiębiorców do inwestowania w tym kraju.

W debacie nad przyczynami powiększającego się z roku na rok dodatniego salda w bilansie rozrachunków bieżących Niemiec powtarzają się postulaty liberalizacji sektora usług i zniesienia wszystkich barier hamujących inwestycje. Konieczne jest więc znaczne usprawnienie infrastruktury transportowej i cyfrowej, wzmocnienie mechanizmów rynkowych kosztem ograniczenia interwencjonizmu państwowego, zmian systemu podatkowego i przepisów regulujących działalność inwestorów oraz zapewnienie dopływu wysoko wykwalifikowanej siły roboczej . A taką siłą nie są najczęściej słabo wykształceni, nie znający języka niemieckiego i co gorsza nie chcący pracować coraz liczniejsi imigranci ekonomiczni, którzy w dużej części są imigrantami socjalnymi.

Powiązane tematy

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych