Niemcy wybierają, gospodarka czeka
Według sondaży, głosowanie wygra CDU/CSU, drugi będzie Martin Schulz ze swoją SPD, na trzecim miejscu Alternatywa dla Niemiec (AfD). Najczęściej obstawiany układ powyborczy to zachowanie status quo, czyli koalicja CDU/CSU i SPD, z Angelą Merkel jako kanclerz. AfD pozostanie poza układem rządzącym, niezależnie od tego, jak będzie on wyglądał.
Zobaczymy, czy taki scenariusz się sprawdzi, pamiętając o niespodziankach, jakie ostatnio miały miejsce, zaczynając od głosowania w sprawie Brexitu, na wyborze Donalda Trumpa kończąc. To, że rynki są w miarę stabilne (i bardziej niepokoją się ewentualnym referendum niepodległościowym Katalonii czy przegrupowaniem sceny politycznej w Nowej Zelandii), jeszcze niewiele znaczy. Przed Brexitem też spały.
W bardziej radykalnym powyborczym wariancie (ale ciągle jeszcze w wersji soft), ma zniknąć tradycyjna tzw. Wielka Koalicja, ponieważ może zabraknąć w niej SPD (Schulz, nie wiadomo, czy żartem, czy serio, mówił przed wyborami, że nie wejdzie do grupy rządzącej) i w jej miejsce pojawi się tzw. Koalicja Jamajska, z CDU, FDP i Zielonymi. Wariant ten jest brany pod uwagę, choć mówi się o nim z pewnym dystansem, zakładając, że Schulz jednak żartował.
Dla Polski jest to wariant dosyć interesujący, biorąc pod uwagę zastrzeżenia Zielonych do Nord Stream 2, a także program wyborczy FDP, stawiający mocno na wzrost gospodarczy. Zieloni zdecydowanie krytykują gazociąg, nie tylko ze względów ekologicznych, ale również prawnych (SPD ma do Nord Stream 2 stosunek dość pozytywny, tak samo zresztą jak do budowania relacji gospodarczych z Moskwą). Rejterada SPD ułatwiłaby Merkel wycofanie się z projektu, wobec którego – podobno – ma coraz większy dystans. Z kolei prorozwojowe pomysły FDP mają dla gospodarki niemieckiej kluczowe znaczenie, co jest również ważne dla nas, z racji na łączące nas mocne relacje handlowe.
Zresztą niezależnie od układu koalicyjnego po wyborach, Niemcy i tak czekają zmiany. Rynki obstawiają raczej wariant współrządzenia CDU/CSU z SPD i niewielkie modyfikacje personalne w rządzie, skoncentrowane jednak na kluczowych stanowiskach związanych z gospodarką i podatkami. W tym kontekście mówi się o dymisji ministra finansów Wolfganga Schäuble, którego ma zastąpić polityk bardziej skuteczny w wykorzystywaniu narzędzi fiskalnych do stymulowania polityki gospodarczej państwa.
Koalicja z FDP nadałaby jej bardziej strukturalny charakter, co na pewno przemysłowi niemieckiemu wyszłoby na dobre. Niemcy rozwijają się świetnie, w tempie 2 proc. rocznie, ich rynek pracy dobrze zaabsorbował rzesze migrantów spoza UE i z nowych państw unijnych, jednak za kilka lat pozytywne efekty zatrudnienia nie będą już tak widoczne. Niemcy za mało pieniędzy przeznaczają na inwestycje, ich gospodarka nie jest na tyle innowacyjna, by na dłuższą metę utrzymać wysokie tempo rozwoju.
O ile zachowanie status quo w układzie politycznym jest jeszcze możliwe, w gospodarce staje się dla Berlina coraz bardziej ryzykowne.