Po wyborach biznes bije się w piersi
Wybory w Niemczech nie wstrząsnęły rynkami, natomiast zaaplikowały im kolejną dawkę niepewności
Na razie na rynku dominuje przekonanie, że Niemcy poradzą sobie z tą dziwną sytuacją, jaka wytworzyła się po wyborach, kiedy dotychczasowy koalicjant SPD nie ma zamiaru współrządzić z CDU/CSU, a współpraca z mniejszymi partiami – Zielonymi i FDP – wydaje się szczytem egzotyki. Zresztą w samym sojuszu chadeków też nie brakuje napięć, o czym głośno zaczyna mówić kierownictwo CSU. Wygląda na to, że Angelę Merkel czekają długie miesiące negocjacji, a na końcu zmiękczanie szefa SPD - Martina Schulza.
Inwestorzy wierzą w pragmatyzm Berlina, który weźmie górę nad ambicjami liderów i pozwoli odsunąć największe niebezpieczeństwo, czyli zwiększenie siły Alternatywy dla Niemiec - AfD (całkiem realne, w przypadku fiaska negocjacji i rozpisania wcześniejszych wyborów). Rynki nie przejęły się za bardzo wynikami głosowania, i bardziej reagowały na indeks Ifo (gorszy od prognoz), wystąpienie szefa Europejskiego Banku Centralnego Mario Draghi, a pod koniec dnia – na pogróżki Korei Północnej.
Jednak abstrahując od reakcji rynków, wstrząs dla wielkiego niemieckiego biznesu, był potężny. Świadczy o tym oświadczenie, jakie wydali szefowie dwóch największych firm: Joe Kaeser z Siemensa i Matthias Mueller z Volkswagena. Kaeser powiedział, że wejście AfD do Bundestagu było porażką niemieckich elit. Mueller mówił nawet o szoku, jakiego doznał, gdy dowiedział się że populistyczny, ksenofobiczny AfD zaszedł tak wysoko. - Niemcy osiągnęły sukces polityczny i ekonomiczny dzięki tolerancji, kosmopolityzmowi, a także poważaniu na arenie międzynarodowej – mówił Mueller cytowany przez agencję Bloomberg.
Na pewno Siemens i Volkswagen mają powody do obaw, niezależnie od tego, jak dużą siłę zyska AfD. Ewentualna koalicja CDU/CSU z Zielonymi nie posłuży ani jednemu, ani drugiemu. Generalnie tradycyjny, wielki przemysł, oparty na surowcach, może mieć poważne kłopoty gdyby egzotyczna koalicja doszła jednak do skutki, o czym przekonał się w poniedziałek RWE, tracąc na giełdzie ponad 5 proc.
Wygląda na to, że Niemcy będą miały kłopoty, które mogą potrwać nawet kilka miesięcy. Złowrogie pomruki Schulza, narzekania CSU i fanaberie Zielonych to prawdopodobnie element taktyki negocjacyjnej, z którą – jak wierzą rynki – doświadczona w bojach i twarda Angela Merkel i tak sobie poradzi. Być może mają rację, skoro wszyscy politycy mainstreamu czują na plecach oddech antyeuropejskiej, antysystemowej Alternatywy dla Niemiec.
fot. PAP/EPA/Christian Bruna