Opinie

www.sxc.hu
www.sxc.hu

"Marsz szmat", marsz mobbingu

Arkady Saulski

Arkady Saulski

dziennikarz Gazety Bankowej, członek zespołu redakcyjnego wGospodarce.pl, w 2019 roku otrzymał Nagrodę im. Władysława Grabskiego przyznawaną przez Narodowy Bank Polski najlepszym dziennikarzom ekonomicznym w kraju

  • Opublikowano: 22 maja 2013, 17:10

    Aktualizacja: 23 maja 2013, 11:50

  • Powiększ tekst

Profesor Pawłowicz swoją wypowiedzią narzuciła dziś chcąc nie chcąc temat dnia – tym samym nikt nie zajmuje się danymi GUS, tajnym planem karbówki by blokować konta „podejrzanych” osób (czyli de facto każdego) czy gejo-zniżkami z Łodzi. Od samego rana wszędzie jest tylko o „Marszu Szmat”. Dobrze – przyjmę dziś te reguły medialnej gry, bo ów marsz i uwaga na nim skupiona pozwala na zwrócenie uwagi naprawdę poważnego.

 

Na początek jednak, bo to trochę zaginęło w dyskusji – jaka idea stała za „Marszem Szmat”? Następująca, tłumacząc najbardziej łopatologicznie jak tylko się da, chodziło o to by uczulić społeczeństwo na poważny problem jakim są w Polsce gwałty. Otóż, mówią nam organizatorzy, jeśli chłopczyku widzisz dziewczynę w mini to nie możesz jej zgwałcić. bo to, że owa niewiasta ubrała mini nie jest dla Ciebie zaproszeniem. Proste? Proste jak logika lewaka.

Problem w tym, że gdyby organizatorom naprawdę chodziło o coś więcej poza szokowaniem, to faktycznie zaczęliby od wystosowania kilku-kilkunastu projektów ustaw zaostrzających kary za przestępstwa na tle seksualnym do premiera. Umówmy się – marszu nie organizowały znowu jakieś środowiska pisowskie, i gdyby tylko chciały to Donald Tusk z pewnością znalazłby dla nich czas. To jednak nie nastąpiło, mogę więc podejrzewać, iż chodziło tylko o to by szokować, robić szoł i przebieranki. Szczególnie, że tegoroczny marsz to nihil novi – podobny odbył się w zeszłym roku także i w Gdyni, i poza lokalnymi mediami była o nim cisza.

Ale gdyby jednak organizatorom naprawdę, tak naprawdę chodziło o dobro molestowanych kobiet to być może zorganizowaliby inny marsz – przeciwko seksualnemu mobbingowi w pracy. Tak się bowiem składa, że jest to w Polsce problem o wiele poważniejszy i z niego także wynika pokaźny odsetek gwałtów – niestety wielokrotnie nigdy nie zgłaszanych na policję.

Nie tak dawno Internet przeżywał reportaż z Białegostoku na temat całkiem jawnego zamieszczania ogłoszeń z „podtekstem seksualnym”. Chodziło o to, iż pojawiały się ogłoszenia kierowane dla młodych, atrakcyjnych dziewczyn mających pracować jako „sekretarki”, „asystentki” z dodatkową funkcją świadczenia na rzecz pracodawców usług seksualnych. Niby przebiegł (chwilowy) wielki szok i spazm oburzenia, a potem sprawa ucichła.

Niestety – problem nie jest nowy i nie dotyczy tylko Białegostoku. Na popularnym Trójmiejskim portalu lokalnym w dziale ogłoszeń obok zakładki z „ogłoszeniami towarzyskimi” znajduje się zakładka „sponsoring”, a wśród wielu ogłoszeń o pracę znaleźć można też więcej lub mniej podobnych do tych z Białegostoku. Dużo więcej jest tzw. ogłoszeń „szeptanych”. To znaczy – oferta pracy niby normalna, ale na rozmowie kwalifikacyjnej „z szefem” padają pewne propozycje wprost, albo w sposób zawoalowany. Wiele dziewcząt mówi natychmiast „nie”, wiele nawet nie domyśla się o co może chodzić pracodawcy i dopiero po podjęciu zatrudnienia dochodzi do przypadków drastycznego, seksualnego mobbingu. I doprawdy rozbrajająca jest wypowiedź jednego z Białostockich przedsiębiorców, stwierdzającego, iż tu nie musi chodzić o molestowanie bo niektóre kobiety po prostu „lubią sex i przelotne romanse w pracy”. Bez komentarza.

Zapytają Państwo – skoroś taki mądry Saulski to przedstaw dowody, zgłaszaj do prokuratury, na policję! Bardzo chętnie, jest tylko pewien problem.

Bardzo ciężko jest namówić ofiarę molestowania do składania zeznań, dlaczego – o tym opowie każdy psycholog. Druga sprawa to rynek pracy – młodzi ludzie panicznie boją się utraty zatrudnienia, zgadzają się więc na poniżający wyzysk, nagminne łamanie prawa pracy, wreszcie brutalny mobbing – często seksualny. Bądźmy przy tym szczerzy – znam wielu przedsiębiorców, cenię ich pracę. Ale i oni sami przyznają, że po pierwsze – nie każdy z nich jest aniołem i zdarzają się czarne owce, a poza tym jak to powiedział mi jeden (bardzo uczciwy akurat) przedsiębiorca – „tam gdzie jest podaż, pojawia się i popyt”. I wyjaśnia, że w sytuacji ogromnej grupy ludzi bezrobotnych gotowych podjąć zatrudnienie za wszelką cenę, zdarzają się pracodawcy wykorzystujący okazję – jak wiele młodych kobiet w milczeniu godzi się na poniżenie i seksualny mobbing byleby tylko zachować zatrudnienie?

Znam wiele takich przypadków, osobiście rozmawiałem też z wieloma młodymi kobietami które były molestowane (fizycznie bądź werbalnie) w pracy przez przełożonego, lub nawet już podczas rozmowy kwalifikacyjnej. Zawsze w takich sytuacjach przekonuję: idź na policję, zgłaszaj, niech tam nawet – napisz anonimowo opinię na jakimś forum. Nie chcą. Boją się. Boją się utraty obecnej pracy, wilczego biletu, bądź łatki „nielojalnego pracownika”. Oto wielki dramat naszych czasów. wielki i z jakichś powodów – przemilczany dramat.

Więc być może zamiast emocjonować się wypowiedzią jednej czy drugiej pani poseł i reakcją słabo intelektualnie rozwiniętych dziennikarzy, wreszcie coś z tym realnym, dziejącym się tu i teraz dramatem zrobimy? Co wy na to? Może w tym pomożecie, szanowne „szmaty”?

 

Powiązane tematy

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych