Opinie

autor: Fratria/Mateusz Zelnik
autor: Fratria/Mateusz Zelnik

MF użył podatku, aby zakazać obrotu kryptowalutami

Marek Siudaj

Marek Siudaj

Redaktor zarządzający wGospodarce.pl

  • Opublikowano: 6 kwietnia 2018, 11:13

    Aktualizacja: 6 kwietnia 2018, 14:26

  • Powiększ tekst

Jeszcze niedawno wydawało się, że sprawa rozliczania zysków z handlu kryptowalutami jest dość jasna. Resort finansów wcześniej informował, że te dochody powinny być rozliczane na podobnych zasadach jak dochody z praw majątkowych. Czyli dochód z tego źródła należało doliczyć do innych dochodów i następnie rozliczyć wg skali podatkowej. To nie jest rozwiązanie tak korzystne jak rozliczenia wynikająca z handlu akcjami, ale jednak znacznie lepsze niż to, co teraz wymyślił resort finansów.

Otóż w wydanych obecnie zaleceniach resort finansów postanowił zrobić wszystko, aby wręcz uniemożliwić rozliczanie zysków z obrotami kryptowalutami. I – niestety – zrobił to w taki sposób, że zaszkodzi przede wszystkim sobie.

Czytaj Handlujesz kryptowalutami, musisz zapłacić podatek

Pozornie jest jak było, czyli dochody z handlu kryptowalutami należy rozliczać tak jak zyski ze sprzedaży praw majątkowych, a więc doliczyć do innych dochodów i objąć skalą podatkową. Ale resort dołożył parę nowości, które mocno zmieniają sytuację podatników. Przykładem może być fakt, że resort finansów stwierdził, że jeśli ktoś jest przedsiębiorcą i zajmuje się obrotem kryptowalutami, to faktycznie nie może udokumentować kosztów. Otóż „podatnik może dokonywać w podatkowej księdze przychodów i rozchodów zapisów wyłącznie na podstawie ściśle określonych dokumentów, takich jak np. faktury czy rachunki. Z tych względów dokumenty w postaci np. wyciągów z historią transakcji giełdowych z internetowej giełdy kryptowalut, czy wyciągów z kont bankowych z historia transakcji nie stanowią dowodów księgowych w rozumieniu przepisów i przychody oraz koszty uzyskania przychodu udokumentowane wyłącznie w ten sposób nie mogą zostać zaewidencjonowane w podatkowej księdze przychodów i rozchodów”.

Pozornie to sprytny sposób zwiększenia opodatkowania tych, co do działalności gospodarczej wpisali sobie obrót kryptowalutami, ale faktycznie jest to rozwiązanie dość niemądre. Przede wszystkim jeśli resort finansów kwestionuje dokumenty, potwierdzające koszty, to jednocześnie kwestionuje też dokumenty wystawiane przez te same podmioty, potwierdzające DOCHODY. Aby zarobić na kryptowalucie, należy ją zakupić, tymczasem resort finansów właśnie zdecydował się na rozwiązanie, wg którego nie można udowodnić zakupu.

Oczywiście, brak dokumentów nie uniemożliwi fiskusowi zażądania większego podatku, ale sprawa będzie trudna do obrony przed sądem administracyjnym. Resort bowiem będzie musiał pokazać, czemu wierzy dokumentom pokazującym przychód, a nie wierzy dokumentom pokazującym koszt.

Warto dodać – bo może nie wszyscy wiedzą – że niektóre z giełd kryptowalut funkcjonujących w Polsce mają zgodę KNF na działanie w zakresie instytucji płatniczych. Wychodzi więc na to, że MF będzie musiało udowodnić przez sądem administracyjnym, że instytucja nadzorowana przez KNF (której członkiem jest przedstawiciel MF) wystawia niewiarygodne dokumenty. To będzie bardzo niełatwe.

W wytycznych, opublikowanych przez MF, jest także poważny błąd. Otóż, jak pisałem, do niedawna wdawało się, że sprawa rozliczania zysków z handlu kryptowalutami jest jasna. Ale to się zmieniło, bo całkiem niedawno pojawiła się definicja kryptowalut. Definicja, przygotowana przez Ministerstwo Finansów, która została całkowicie zignorowana przez Ministerstwo Finansów.

Otóż w uchwalonej w tym roku ustawie o przeciwdziałaniu praniu brudnych pieniędzy zostało zapisane, że ilekroć mówi się o „walucie wirtualnej – rozumie się przez to cyfrowe odwzorowanie wartości, które nie jest: a) prawnym środkiem płatniczym emitowanym przez NBP, zagraniczne banki centralne lub inne organy administracji publicznej; b) międzynarodową jednostką rozrachunkową ustanawianą przez organizację międzynarodową i akceptowaną przez poszczególne kraje należące do tej organizacji lub z nią współpracujące; c) pieniądzem elektronicznym w rozumieniu ustawy z dnia 19 sierpnia 2011 r. o usługach płatniczych; d) instrumentem finansowym w rozumieniu ustawy z dnia 29 lipca 2005 r. o obrocie instrumentami finansowymi; e) wekslem lub czekiem – oraz jest wymienialne w obrocie gospodarczym na prawne środki płatnicze i akceptowane jako środek wymiany, a także może być elektronicznie przechowywane lub przeniesione albo może być przedmiotem handlu elektronicznego”.

Wprawdzie definicja mówi głównie o tym, czym waluta wirtualna nie jest, ale jednak pojawia się i fragment, w którym mówi się, że jest to „cyfrowe odwzorowanie wartości”. Bardzo jestem ciekaw, jak resort z tego „cyfrowego odwzorowania wartości” zrobi prawo majątkowe. I to jeszcze biorąc pod uwagę fakt, że pojawia się w przepisie słowo „waluta”, która ma również swoje określone znaczenie, bardzo odległe od tego, jakie wiąże się z prawem majątkowym, gdzie w grę wchodzi m.in. własność intelektualna.

Wydaje się więc, że nie do obrony przed sądem będzie kolejny punkt, jaki znalazł się w wyjaśnieniach resortu co do rozliczenia zysków z handlu kryptowalutami – ten, w którym MF żąda podatku od czynności cywilno-prawnych. Jeśli uznać, że kryptowaluta to prawo majątkowe, to rzeczywiście, podatek PCC się należy. Ale jeśli mamy definicję kryptowaluty – a mamy ją dzięki resortowi finansów – to PCC pobierać nie wolno. I przypomni to ministerstwu pierwszy sąd administracyjny, do którego taka sprawa trafi.

Tymczasem wprowadzenie PCC ma taki skutek, że podatnik mógłby zapłacić gigantyczny podatek od samego obrotu i to w sytuacji, kiedy nie zarobiłby ani grosza. Inna sprawa, że podatek powinien być płacony na podstawie dokumentów, których wiarygodność zakwestionowało samo Ministerstwo Finansów. Bo tylko na podstawie wyciągów z historii transakcji na internetowej giełdzie kryptowalut można wyliczyć podstawę opodatkowania oraz potwierdzić, że w ogóle powstał obowiązek podatkowy.

To, co pojawiło się na stronach MF pod tytułem „Skutki podatkowe obrotu kryptowalutami w PIT, VATPCC”, jest jakimś przedziwnym tworem, w którym nic nie trzyma się kupy i który przeczy wręcz obowiązującym aktom prawnym. Ewidentnie widać, że resort finansów postanowił uderzyć w obrót kryptowalutami i zrobić to bardzo mocno. Tyle że faktycznie uderzył sam w siebie. Po pierwsze dlatego, że odstraszył uczciwych podatników od wykazywania dochodów z kryptowalut, czyli obniżył dochody budżetu. Po drugie dlatego, że okazało się, że urzędnicy resortu finansów nie znają definicji, które ten resort sam stworzył. Po trzecie zaś dlatego, że z nie wiadomo jakiego powodu użył podatków, aby zakazać działalności, która w świetle polskiego i europejskiego prawa jest dozwolona.

Powiązane tematy

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych