Opinie

Jak w Rosji upadają fortuny: Przykład Borysa Minca

Marek Budzisz

Marek Budzisz

analityk, publicysta tygodnika "Sieci" i "Gazety Bankowej", znawca Rosji

  • Opublikowano: 28 maja 2018, 20:42

    Aktualizacja: 28 maja 2018, 20:42

  • Powiększ tekst

Rosyjskie media poinformowały, że właściciel i prezes jednej z największych firm zajmujących się budową i wynajmowaniem powierzchni biurowych w Rosji, Borys Minc, wraz z rodziną, wyjechał z kraju do Londynu.

Główną firmą biznesmena, który jeszcze w ubiegłym roku znajdował się na 72 miejscu listy najbogatszych Rosjan jest O1 Properties, która w samej Moskwie ma 15 centrów biznesowych, w których wynajmuje powierzchnie – łącznie 743 tys. m². W przeszłości Minc był jednym z członków „ekipy Czubajsa”, a później doradcą prezydenta Putina. Jednym słowem był człowiekiem związanym z władzą, z koneksjami i wpływami. A takim przedsiębiorcom w Rosji jest w biznesie łatwiej, przynajmniej, jeśli idzie o dostęp do pieniędzy.

Obok aktywności deweloperskiej Minc miał udziały w banku Otkrytie, który finansował jego przedsięwzięcia. Ale w ubiegłym roku bank okazał się bez mała bankrutem i został objęty postepowaniem restrukturyzacyjnym przez rosyjski Bank Centralny. Przejęto nad nim kontrolę i wpompowano, aby go ratować (dane na 1 stycznia 2018) 836,2 mld rubli, czyli jakieś 13,4 mld dolarów. Wkrótce okazało się, że na krótko przed tym, zanim bank popadł w kłopoty wykupił obligacje (1,2 mld dolarów), które wyemitowała grupa kontrolowana przez Minca. A tenże z tych pieniędzy spłacił swe wobec banku zobowiązania. Władze rozpoczęły dość energiczne starania, aby unieważnić całą transakcję a sam Minc i kontrolowane przez niego firmy zaczęły mieć trudności z finansowaniem. W efekcie niedawno ogłosiły „techniczną upadłość”, agencje ratingowe obniżyły ich standing a sam Minc spakował walizki i udał się cichcem do Londynu. Wydawałoby się, typowa, wręcz banalna historia rosyjskiego biznesmena, któremu powinęła się noga. Ale jest też możliwa i druga, dość ciekawa wersja tego, co się stało.

Bo rosyjskie media zwracają uwagę, na fakt, że aktywa Minca przejmie zarejestrowana na Cyprze, a w samej Rosji praktycznie nikomu nieznana firma Riverstretch Trading & Investments (RT&I). Nie jest tak całkiem nieznana, bo zarządza podobno funduszem emerytalnym rosyjskiego giganta Rosnieftu, firmy kontrolowanej przez ludzi z rosyjskich służb specjalnych. Gdyby to okazało się prawdą, to znaczyłoby, że siłownicy przejmują firmę Minca.

Z tą teorią koresponduje to, co działo się wokół powstałego na Malcie Banku Pilatus. Otóż bank ten zarejestrowany w ekspresowym tempie w 2014 roku przez tamtejsze władze, służył, jak się dziś przyjmuje, do prania brudnych pieniędzy, przyjmowania łapówek, obchodzenia amerykańskich sankcji i zawierania transakcji sprzedaży maltańskich prawa stałego pobytu. Maltańskie obywatelstwo kupiło w ostatnich latach kilkuset zamożnych rosyjskich przedsiębiorców, w tym i Minc. Miał za to zapłacić 800 tys. dolarów.

Cała sprawa stała się głośna, bo wszystko zostało ujawnione przez pracującą w Banku Pilatus Rosjankę Marię Efimową. To ona była główną informatorką zamordowanej maltańskiej dziennikarki Dafne Galicii, która dzięki dostarczonym przez Rosjankę dokumentom ujawniła zamieszanie rodziny maltańskiego premiera w łapówkarski schemat (pieniądze z Azerbejdżanu, Panama Papers etc.). Ale najciekawsze w tym wszystkim jest co innego, nawet nie to, że Rosjanka wcześniej pracowała na Cyprze i zajmowała się obsługą tamtejszych firm z rosyjskim kapitałem, oraz, że broniące swej nadwątlonej reputacji maltańskie władze oskarżyły ją o to, że jest agentką rosyjskich służb specjalnych.

Otóż po wybuchu afery Efimowa zniknęła, ale kilka tygodni później, oddała się w ręce policji w Atenach i jak sama powiedziała, skłoniła ją do tego kroku, informacja o próbie otrucia Sergieja Skripala. Może to wszystko tylko zbiegi okoliczności, a może obraz tego, w jaki sposób w Rosji przejmuje się aktywa niewygodnych przedsiębiorców.

Powiązane tematy

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych